Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczyli z bykami

Eugeniusz Kurzawa
DANUTA CHRUŚCIELWicedyrektorka SP-1, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, dzieci - Agnieszka (nauczycielka angielskiego), Jędrzej - (maturzysta), hobby - turystyka, czytanie książek, oglądanie filmów.
DANUTA CHRUŚCIELWicedyrektorka SP-1, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, dzieci - Agnieszka (nauczycielka angielskiego), Jędrzej - (maturzysta), hobby - turystyka, czytanie książek, oglądanie filmów. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Rozmowa z DANUTĄ CHRUŚCIEL, inicjatorką gminnego konkursu ortografii

SPRAWDŹ SIĘ!

SPRAWDŹ SIĘ!

(Poproś kogoś, by przedyktował Ci treść)

Niebłahy jubileusz
Już po raz dziesiąty w Szkole Podstawowej nr 1 imienia generała Józefa Bema w Sulechowie spotkali się dwunastoipółletni superznawcy polskiej ortografii, by walczyć o tytuł "Mistrza ortografii 2007". Ze wszech miar pożądane jest więc, by naprędce powtórzyć ostatni raz wszystkie zasady ortograficzne. Cóżże jednak utrwalać w tym chaosie wiadomości, by nie popaść w huraoptymizm, a poniewczasie żałować, że zrobiło się coś na łapu - capu?
Na nauczycielach umiejętności uczniów często robią ekstrapiorunujące wrażenie, bo zdarza się, iż sami gubią się w otchłani ultranowoczesnych zasad polskiej ortografii. To skądinąd najtrudniejszy dział języka polskiego. Udawanie i niby - wysiłki, to zły mariaż. Potrzebna jest tu solidna praca, a marzenia o sukcesach nie będą tylko mrzonką. Hobbystycznie (lub hobbistycznie) nowo poznane reguły trzeba utrwalać, żeby nie wahać się pisząc właśnie takie dyktando, notabene specjalnie przygotowane na tę okoliczność. Na co dzień młodzi adepci tej trudnej sztuki z rzadka zaglądają do słowników, bo nauczyciele nie zamęczają ich wyimaginowanymi zdaniami, w których czyhają gżegżółki przyprószone siwizną objadające się w chaszczach bukszpanu nieopodal morza Marmara pożółkłą rzeżuchą. W okamgnieniu harde dusze superdzielnych i hożych zawodników z niepohamowaną żądzą zwycięstwa półprzytomnie przekopują w pamięci "Słownik ortograficzny", żeby udowodnić, że nie są półanalfabetami i pół - Polakami. Wertowane w tę i we w tę stronę kartki śnią im się po nocach. Nie oni jednak są dziś wpółżywi z przerażenia i rozhisteryzowani, ale ich opiekunowie półgłośno krytykujący to oryginalne i arcytrudne dyktando. Z ich to właśnie ust ni stąd ni zowąd wyrywa się głębokie, pełne współczucia westchnienie. I jedni i drudzy odetchną dopiero w późnopopołudniowych godzinach.
Jakkolwiekby nie oceniać chaosu w ojczystej pisowni, miło byłoby traktować ortografię jako lekarstwo na chandrę i przemierzać wzdłuż, wszerz, w poprzek i na przełaj gąszcz jej tajników bez stresu.

- W tym roku mały jubileusz - 10 lecie konkursu ortografii. Jak to się zaczęło?
- Jako polonistka myślałam o spotkaniu, które mogłoby zbliżać środowiska szkolne. W gminie jest siedem podstawówek i takie zdarzenie, odbywające się regularnie, miało spełniać rolę integratora. Pomysł chyba wypalił, bo co roku, nieprzerwanie od 10 lat, wspólnie z koleżanką Sylwią Bączkiewicz możemy spokojnie przygotowywać kolejną edycję tej sympatycznej rywalizacji młodzieży.

- W okolicy są podobne spotkania...
- Tak, Świebodzin ma Młodzieżowe Złote Pióro, zaś Zielona Góra "Walkę z bykami".

- Mówi pani o rywalizacji młodzieży, ale do pisania dyktanda "zostali zaprzęgnięci" również dorośli...
- Ale dopiero pierwszy raz w tym roku, właśnie z okazji jubileuszu. Zaprosiliśmy dwie grupy dorosłych. Urzędnicy samorządowi pisali dyktando w ratuszu, zaś inni chętni sulechowianie w salce nad biblioteką. Cieszę się z tego i myślę, że dorośli zostaną z nami już na stałe. Do pomysłu natchnęła mnie wizyta na słynnym dyktandzie organizowanym w Katowicach. Po rozmowach z panią Danutą Jurzak, sekretarzem gminy, idea uczestnictwa dorosłych została wcielona w życie.

- Co trzeba zrobić, żeby się znaleźć w finale konkursu?
- Zawsze staraliśmy się nadać temu wydarzeniu właściwą oprawę i rangę. Zaczynaliśmy więc od oficjalnego zaproszenia szkół i eliminacji szkolnych. Nauczycielki polskiego typowały po czterech-pięciu uczniów z każdej klasy danej szkoły do wstępnego "dyktanda z lukami". Kolejne było dyktando czytane, gdzie następował dalszy odsiew i wreszcie szkolny finał. Każda szkoła musi wyłonić trzyosobową reprezentację. Oczywiście zawodnicy startują dobrowolnie.

- Reprezentacje szkół spotykały się przez 10 lat w SP-1, czyli w "Jedynce", u organizatora i tu wyłaniano mistrzów ortografii.
- Tak. I muszę przyznać, że późniejsze skutki tej zabawy, przynajmniej dla mnie są zaskakujące. Ci najlepsi w poszczególnych latach nie poszli na studia polonistyczne, tylko większość na... medycynę, farmację, stomatologię.

- W tym roku były trzy grupy piszące w trzech miejscach. Każda miała inny tekst?
- Wszyscy pisali to samo, zaś sprawdzaniem zajmowało się jury polonistek ze szkół, które startowały. Natomiast, co jest dla nas ważne i cieszy, bo podnosi rangę konkursu, w tym roku patronat nad "Mistrzem ortografii 2007" przyjął Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska