Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkanocy jest wiele

Dariusz Chajewski
Na czym polega oryginalność tych świąt u górali czadeckich? Barbara Husar z Wichowa mówi o ostrym poście i chlebie pascha.
Na czym polega oryginalność tych świąt u górali czadeckich? Barbara Husar z Wichowa mówi o ostrym poście i chlebie pascha. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Dla jednych najważniejsza jest pascha, dla drugich wzór na pisankach. Jednak wszyscy kochają Wielkanoc.

Może dlatego, że są to radosne święta, a radości na co dzień nie mamy zbyt wiele.

Od czego święta rozpoczynają się dla Anny Ostróżki z Urzutów? To zabrzmi może niepoważnie, ale od zajrzenia na... dno beczki. Tam leżą i czekają na swój czas główki specjalnej kiszonej kapusty. Jaki to czas? Wielkanoc.

- To taka moja rodzinna tradycja, gołąbki z ziemniaków i kiszonej kapusty - tłumaczy pani Anna. - Kiedyś to były tylko ziemniaki, kasza, ryż. Teraz dodaję nieco mięsa, ale niewiele. Bo wówczas połączenie z kiszoną kapustą psuje smak. Takie to były święta u nas.

Jajka w cebuli lub korze

Gdzie jest to "u nas"? Dla rodziny pani Anny w Słońsku w okolicy Drohobycza. I stamtąd oprócz potraw zostało przywiązanie do tego święta. Rodzinnego i pełnego radości. Jej sąsiadka Wiktoria Walków, także wywodzi się ze Słońska.

Jednak dla niej Wielkanoc to jednak jajka. Barwione dzięki gotowaniu w łupinach cebuli i korze olchy. Gdy używała żyta, to też tradycja, kolory jakoś jej nie wychodziły. Do tego oczywiście chrzan. Obowiązkowo z przydomowego ogródka, obowiązkowo tarty w domu, tak na wiórki.

- Mój zięć jest z Wielkopolski i też sobie bardzo naszą świąteczną kuchnię chwali - dodaje Walków. - Do tego domowy rosołek ze swojskiej kury, takiej z podwórka. I biała kiełbasa. Ale pieczona, a nie gotowana. Plus marchewka w talarki...

Pani Wiktoria już się cieszy na to wielkie gotowanie. Gdy przed kilkoma dniami rozmawialiśmy w jej kuchni w Urzutach żyła raczej porządkami, myciem okien niż układaniem menu. Chociaż bardzo to lubi, tak jak i całe przygotowanie do świąt. Bo to element tej wielkanocnej radości.

- A czy u was gotowało się święconkę? - nagle panią Wiktorię pyta sąsiadka Maria Wujda. - Nie?! U nas robiło się taką potrawę z szynki lub kiełbasy, jajek, chrzanu. To była jakby zapiekanka...

Dla pani Marii "u nas" to Kaczanówka w przedwojennym województwie tarnopolskim.

Post był naprawdę ścisły

Na czym polega oryginalność tych świąt u górali czadeckich? Barbara Husar z Wichowa mówi o ostrym poście i chlebie pascha.
(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

- Jestem góralem czadeckim - odpowiada na pytanie o jej tradycje świąteczne Barbara Husar z Wichowa. Tak jakby to miało tłumaczyć wszystko. Jakie były święta tam, u nich. I ile z nich przetrwało u górali żyjących w Lubuskiem? Martwi się, że niewiele, gdyż w wielu przypadkach przygotowanie się do świąt wymagało wyrzeczeń.

- Post u nas był naprawdę ścisły - opowiada. - Do tego stopnia, że wszystkie naczynia przed świętami były szorowane piaskiem i ługiem, po czym suszyły się plocie. To świadczyło o tym, że z tych naczyń się nie korzysta i w tym domu naprawdę się pości.

Wielki Czwartek, Piątek, Wielka Sobota... I tak do Rezurekcji. W Wielki Piątek nie piekło się chleba, nie robiło się w polu. Jak mówiło miejscowe porzekadło "Nie wolno już ruszać ziemi, gdyż się trzęsie". Do tego popularna święconka. Jednak tam nie święciło się symbolicznie koszyczków. Tam przed księdzem proboszczem stawały wielkie kosze z całymi szynkami, bochnami chleba...

Święcone było wszystko to, co później trafiało na stoły. Podczas Wielkanocy nie było "Dzień dobry". Na powitanie wszyscy mówili "Jezus zmartwychwstał". Pisanki? Oczywiście były. Dziewczęta ślęczały nad tymi z gęsich jaj. I te prawdziwe dzieła sztuki darowały kawalerom, którzy wpadli im w oko. Pisanek było zresztą naprawdę dużo.

- I po sto, i więcej - dodaje pani Barbara.

Najpierw polewano symbolicznie

O stole można mówić bez końca. Przede wszystkim specjalny, wymyślnie zdobiony chleb - pascha. Oczywiście przygotowany w domu. Skórka z tego chleba nabierała magicznego wręcz znaczenia, cudownych właściwości.

Odkrojona i posiekana była dodawana później do ziarna przeznaczonego na siew. Plaskanka, czyli ciasto drożdżowe i rozmaite serniki. Tych było mnóstwo... Po uczcie zabawa. Lany poniedziałek. Tego dnia po wodę sięgali tylko panowie i zdecydowanie dbali o to, by polewanie było tylko symboliczne.

- Dziewczynę po szyi, starszą panią po dłoni... - opowiada pani Barbara. - I uderzano śmiergustem, czyli warkoczem uplecionym z szesnastu witek wierzbowych. Na dodatek te śmiergusty były bardzo zdobione. Po symbolicznych uderzeniach powtarzało się "śmiergust-pisanka, śmiergust-pisanka".

Zamiana ról następowała we wtorek. Teraz panie polewały panów. Gdy któryś z dżentelmenów został pominięty był to problem do zmartwienia, wyraźny znak braku popularności u płci przeciwnej. Zatem starano się nikogo nie pomijać. I wszystko było bardzo, bardzo kulturalnie. Ale tylko do obiadu. Po obiedzie brały górę emocje i lano się już "na całego", wiadrami.

Wesełych, radisnych świąt

Już kilka dni przed świętami czuć Wielkanoc. Gospodynie w Lesznie Górnym myją okna, plotą palmy... Widać przedświąteczną ekscytację. Ale nie u Marii Śmiechowskiej. Ona ma jeszcze dobry miesiąc czasu. Bo wraz z innymi Łemkami ma do świąt cztery tygodnie.

- Ale ubranie świąteczne muszę mieć gotowe, gdyż moja rodzina jest mieszana - opowiada. - Ja bywam na polskiej, katolickiej Wielkanocy, oni przychodzą później i siadają za moim stołem... Dzięki temu świętujemy tak trochę podwójnie.
Jakie są najbardziej zauważalne różnice? Chyba całkiem inne podejście do postu. Oto w tym czasie należy złożyć jakieś postanowienia - na przykład powstrzymania się od jedzenia mięsa.

I wówczas odwiedziny na polskich świętach mogą zamienić się w prawdziwą torturę. Bo trzeba podziękować za smakowitą szyneczką. Jak przyznaje pani Maria w tym roku żadnych radykalnych postanowień sobie nie składa.

Podobieństw jest zresztą więcej. Wielkie kosze pokarmów do święcenia, dyngus, który naprawdę przybiera czasami monstrualne rozmiary i wreszcie bogate pisanki, które często zachwycają jej przyjaciół i znajomych katolików. Są też różnice. Chociażby to, że głównym pieczywem są bułki z rodzynkami z płonącą świeczką włożoną do środka.

- Różni nas przede wszystkim dzień, w którym rozpoczynamy prawdziwe świętowanie - dodaje. - U was jest to Wielka Sobota, u nas Wielka Niedziela. Ale i dla nas i dla was są to radosne święta. Dlatego chciałabym wam złożyć życzenia z całego serca, tak po naszemu. Wesełych, radisnych świąt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska