Nic nie wskazywało na to, że ciąża będzie mnoga. Nic! - Nawet zachcianek jakichś szczególnych nie miałam. Pamiętam, że raz tylko biegłeś mi po 22.00 po kebaba. No i strasznie mi się chciało napoju energetycznego. Pić ich nie mogłam, więc dawałeś mi do wąchania - śmieje się Barbara Bełza do męża Radosława i pod stołem ściskają swoje dłonie jak nastolatkowie. Myślą, że nie widzę.
Jest czwartkowy poranek. Głupio mi trochę, bo zabieram im czas, a to ich pierwsze chwile razem w domu od ponad... trzech miesięcy! Bo trzy miesiące przed rozwiązaniem lekarze zalecili ciężarnej pani Basi leżenie w poznańskim szpitalu. Potem - 5 października - urodziły się ich czworaczki i nie odstępowali ich na krok. Teraz dopiero pierwszy raz zostawili dziewczynki same, czyli pod opieką lekarzy. Zjechali do Gorzowa we wtorek późnym wieczorem, ale zaraz po spotkaniu ze mną jadą do córeczek. Ciągnie ich do nich, jakby wszyscy byli namagnesowani.
Czytaj w sobotnio-niedzielnym wydaniu ,,Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?