Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władza w Międzyrzeczu musi zmienić styl

Dariusz Brożek
Hanna Augustyniak ma 59 lat. Z zawodu nauczycielka, działaczka Solidarności, jest wiceprzewodniczącą rady miejskiej. Sympatyczka Prawa i Sprawiedliwości, mandat zdobyła z listy tej partii, ale formalnie do niej nie należy.
Hanna Augustyniak ma 59 lat. Z zawodu nauczycielka, działaczka Solidarności, jest wiceprzewodniczącą rady miejskiej. Sympatyczka Prawa i Sprawiedliwości, mandat zdobyła z listy tej partii, ale formalnie do niej nie należy. fot. Dariusz Brożek
Rozmowa z Hanną Augustyniak, wiceprzewodniczącą międzyrzeckiej rady miejskiej

- Dlaczego podczas ostatniej sesji domagała się pani od burmistrza, żeby ustąpił ze stanowiska?

- Wpierw chciałam, aby nam wyjaśnił sytuację w ratuszu. Przez trzy miesiące przebywał w areszcie, policja zatrzymała jego siedmiu bliskich współpracowników w tym obu zastępców, radcę prawnego, kierownika wydziału i prezesa jednej ze spółek. I do tego dwóch przedsiębiorców powiązanych działalnością z gminą. To wystarczający powód, żeby złożyć obszerne wyjaśnienia. Niestety, nie usłyszeliśmy ich. Przed sesją oczekiwałam, że burmistrz zrezygnuje ze swojej funkcji do czasu wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę i sąd. Nie zrobił tego, dlatego ja wystąpiłam z takim wnioskiem.

- Wierzyła Pani, że sam ustąpi ze stanowiska?

- Takie są standardy w demokratycznych społeczeństwach. Na władzy nie powinien ciążyć nawet cień podejrzeń. Prokuratura postawiła burmistrzowi siedem zarzutów. Nadal są prowadzone czynności procesowe i jak twierdzą prokuratorzy, sprawa jest rozwojowa. A radni i mieszkańcy nie powinni mieć żadnych wątpliwości czy gminą rządzi uczciwy człowiek.

- Do chwili ogłoszenia wyroku jest osobą niewinną...

- Oczywiście. Jednak znamy już raport inspektorów Najwyższej Izby Kontroli, którzy wykryli wiele skandalicznych nadużyć i nieprawidłowości w spółce wodno-kanalizacyjnej. Czekam, kiedy raport zostanie opublikowany na stronie internetowej magistratu. Niech mieszkańcy się dowiedzą, jak funkcjonowała jedna z gminnych spółek podlegających burmistrzowi. To soczewka stylu i mechanizmu sprawowania władzy w naszym mieście. Stylu, który musi zostać zmieniony.

- Jakieś inne przykłady tego stylu?

- Najlepszym przykładem są rady nadzorcze w czterech spółkach komunalnych. Ich członków powołuje burmistrz. Przed rokiem, kiedy radny Józef Kaczmarek ujawnił nieprawidłowości w radzie przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjnego, burmistrz nas zapewniał, że to złota spółka i czuwa nad nią jego złoty prezes oraz rada nadzorcza. Tymczasem rada nie wykonywała swych funkcji nadzorczych i w dodatku zasiadały w niej dwie osoby bez uprawnień. Od 2003 do 2007 diety i nagrody członków rady przekroczyły 273 tysiące złotych. Rocznie to prawie 23 tysiące złotych na jedną osobę. Zresztą uprawnień nie miało aż pięć z dwunastu osób powołanych przez burmistrza do rad czterech spółek gminnych. Cztery z nich nie miały wykształcenia wyższego, zatem nie mogły nawet przystąpić do egzaminów kwalifikujących do rad. Burmistrz łamał prawo od sześciu lat, gdyż ustawa określająca wymagania wobec członków spółek prawa handlowego obowiązuje od 2003 roku.

- Pani wniosek poparł tylko radny Robert Krzych. Czy to nie jest jednak porażka?

- Sześć osób wstrzymało się od głosu. Mieli więc chyba jakieś wątpliwości. To duży sukces. I dobrze rokuje na przyszłość. Nie zgadzam się z tłumaczeniami tych radnych, którzy zaistniałą sytuację traktują jako prywatną sprawę burmistrza. I nie chcą się wypowiadać, bo jak twierdzą rzekomo wymaga tego dobro gminy. Wszyscy ponosimy odpowiedzialność za to, co się stało w naszej gminie.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska