- Gdy Rosjanie produkowali ziła, nie śnili nawet o wspomaganiu kierownicy. Ja je zamontuję! - Jerzy Kuczak konstruuje kolejny, nietypowy pojazd.
Układ kierowniczy zakłada z 56-letniego ziła, tylną oś z austriackiego kombajna a osłonę z... trabanta.
Sylwetką przypomina atletę. Szerokie bary dominują nad wąską talią. Ręce wyróżniają się muskulaturą żylastych bicepsów. Rozłożyste, spracowane dłonie Jerzego Kuczaka mają siłę ścisku imadła. Już pierwszy kontakt z mężczyzną zdradza, że mam do czynienia z facetem z krwi i kości.
Rozszyfruje każdą konstrukcję
- Jestem w fazie konstruowania następnego ciągnika - niskim głosem Kuczak rozpoczyna opowieść o swojej pasji.
Całymi godzinami przesiaduje w przydomowym warsztacie. To jego świat. Silniki, przekładnie, skrzynie biegów - mechanizm działania pojazdów dla komendanta miejscowej OSP nie stanowi żadnej tajemnicy. Jego umysł w mgnieniu oka rozszyfruje konstrukcję każdego wozu.
Sam skonstruował własnoręcznie już trzy nietypowe maszyny. Jedną sprzedał, dwie oddał bratu. Teraz pracuje nad kolejną. Zbuduje mały ciągnik ogrodowy. - Silnik włożyłem z multicara. Tylną oś przeszczepiłem z austriackiego kombajna. Ramę sam przerobiłem, podobnie osłonę. O, a ta część pochodzi z trabanta. Jeszcze założę kabinę. Ale najpierw uporam się z podzespołami - każdy element Kuczak głaszcze delikatnie i z wyczuciem.
Nad nowym ciągnikiem pracuje już od dwóch lat. Wprowadza nowe rozwiązania techniczne. Lada dzień zajmie się montażem wspomagania kierownicy i wyciągarki.
Teraz wóz chodzi, jak pszczółka
- Układ kierowniczy założyłem z ziła z... 1952 roku. Gdy Rosjanie wymyślali ten model, to nawet im się nie śniło o wspomaganiu. Ale ja sobie kręcenie kierownicą uproszczę. Wyciągarka się przyda, bo często pomagam innym w wydobywaniu aut, które ugrzęzły w niepewnym gruncie - szczerze uśmiecha się Kuczak.
Ostatnio mężczyzna w pracy dla siebie miał dłuższą przerwę. Przy pomocy druhów praktycznie sam odnowił 26-letni wóz bojowy. Kapitalnie odremontował silnik. Wymienił amortyzatory. Naprawił właściwie całe podwozie. Przyspawał zbiornik wody. Kiedy pojechał na obowiązkowy przegląd, mechanicy rzucili w kierunku domorosłego konstruktora podejrzliwe spojrzenie. - A po co pan właściwie do nas przyjechał? - spytali. Gdy Kuczak teraz o tym wspomina, jego twarz promienieje. - Wóz faktycznie chodzi, jak pszczółka - dodaje z dumą w głosie.
W nocy też pozostaje w gotowości
Każdy dzień pan Jerzy rozpoczyna skoro świt. A i tak brakuje mu czasu. Bo oprócz tego, że konstruuje maszyny, usprawnia także urządzenia miejscowym rolnikom. Nie bierze od nich pieniędzy. Pomaga, bo taki ma charakter.
Na dodatek w każdy czwartek spotyka się z młodymi kandydatami do straży pożarnej. A wszystko po to, żeby jak najlepiej nauczyć ich fachu. - Niestety, po wsiach pracy dla ogniowców nie brakuje. Są dni, że do pożaru jeździmy trzy razy dziennie. Szczególnie przy takiej pogodzie, jak obecnie - Kuczak spogląda na pager przyczepiony do paska. Nigdy się z nim nie rozstaje. Także w nocy pozostaje w gotowości.
Ma trzech synów. Dla nich stanowi wielki autorytet. Nie mogło być inaczej. Wszyscy należą do OSP. Najstarszy ma 26 lat. Pozostali, 15-letni bliźniacy, są członkami drużyny młodzieżowej. W ojca zapatrzeni są bez granic. - Bo chyba każdy na świecie chciałby mieć takiego ojca - mówią synowie zgodnym chórem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?