MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy w szoku

JANCZO TODOROW 068 363 44 60 [email protected]
Patryk był dobrym chłopcem. Nie sprawiał kłopotów. Wczoraj zrozpaczony Wojciech Łyżwa wraz przyjaciółką Marią złożyli kwiaty, w miejscu, gdzie zginął chłopiec.
Patryk był dobrym chłopcem. Nie sprawiał kłopotów. Wczoraj zrozpaczony Wojciech Łyżwa wraz przyjaciółką Marią złożyli kwiaty, w miejscu, gdzie zginął chłopiec. Janczo Todorow
11-letni Patryk poszedł z dwoma kolegami do opuszczonych budynków po dawnym PGR przy ul. Mickiewicza w Lubsku. Wspięli się na dach, w pewnym momencie chłopiec podszedł do krawędzi i spadł na beton.

Zauważył to starszy kolega, który przyglądał się zabawie i powiadomił pogotowie. Karetka zabrała chłopca, wezwano śmigłowiec medyczny. W Tucholi, gdzie jest lądowisko, obie ekipy - karetki i helikoptera - reanimowały chłopca. Bez skutku.

Wszyscy w szoku

Budynki po dawnym PGR są ogrodzone, ochrona pilnuje je od rana do godz. 15.00. Nieruchomość należy do agencji własności rolnej. Administruje nią lubskie gospodarstwo nadzoru. Jego szef Wacław Nowakowski uważa, że obiekt jest dobrze zabezpieczony. - Nie można zapewnić całodobowej ochrony, bo nie ma na to pieniędzy. Mamy jeszcze inne budynki. Agencja tylko na ich ochronę wydaje miliony.
Patryk chodził do Szkoły Podstawowej nr 2. - Jesteśmy wszyscy w szoku, chłopiec był pobudliwy, ale nie mieliśmy z nim kłopotów. Czujemy okropny żal - mówi dyrektorka Jolanta Pietrus.

Zapłonął znicz

Wczoraj w południe, na miejsce tragedii z wiązanką białych kwiatów przyszedł Wojciech Łyżwa, ojciec Patryka. Towarzyszyła mu przyjaciółka Maria Cichowłas. Mężczyzna nie mógł powstrzymać łez, padł na kolana w miejscu, gdzie spadł jego syn.
- We wtorek po południu umawiałem się z synem, że w sobotę zabiorę go do Lutolu, gdzie mieszkam po rozwodzie z żoną, cieszył się bardzo. Poprosił o pieniądze na lody, pomachał mi na pożegnanie i został z matką - mówi przez łzy W. Łyżwa. Pojechał później do Niemiec. Tam zastał go telefon, że ma natychmiast skontaktować się z bliskimi.
Ojciec Patryka był kiedyś policjantem, pod kołami jego radiowozu zginęła dziewczynka. Od tamtej pory nie może dojść do siebie, opuścił policję, jest na rencie. Teraz, po śmierci syna, jest w szoku. Zastanawia się, czy to nie jakieś fatum.
I jeszcze jedna sprawa. Wielu mieszkańców mówi, że dzieci i młodzież nie mają gdzie spędzać wolnego czasu.
- Teraz na nic nie ma pieniędzy - wzdycha nauczyciel Zdzisław Kulczyk. - Ani na zajęcia pozalekcyjne, ani na ogródki jordanowskie i dzieci się bawią gdzie nie trzeba. I giną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska