Jest 23 kwiecień 1990 r. dzień imienin mojego męża Wojtka. Idzie listonosz i mówi: pani Elu, polecony do pani. Otwieram. Pilne wezwanie do szpitala. Wiem, że przyszedł wynik - rak! Co mam robić? W tym dniu słońce świeci inaczej, wszystko widzę w czarnych kolorach.
17. 05.1990 r. Poznań. Szpital - poważna operacja (rak szyjki macicy). Naświetlania kobaltem i cezem. Leczenie trwa cztery miesiące - długie miesiące! Powoli oswajam się z chorobą. Muszę żyć! Nienawidzę tej swojej choroby, a jednocześnie ją akceptuję. Muszę tego swojego raka polubić, ugłaskać go, to może sobie pójdzie? Przeżyć 5 lat - to mój cel. Powrót do grona zdrowych.
Jak poradzić sobie z psychiką, która nie pozwala spać, myśleć racjonalnie. Korzystam z porad psychologów. Są świetni! Ciągle walczę ze swoimi myślami. Mówię do siebie - myśl pozytywnie, tyle masz jeszcze do zrobienia! Tak naprawdę, to chory zostaje sam ze swoją chorobą, to on musi podjąć wyczerpującą walkę. Ale to się opłaca, bo przecież chcę żyć i żyję.
Słońce znów jasno świeci! Kwiaty mają intensywną barwę! Każdy dzień jest piękny i kolorowy! Wygrałam tę trudną i ciężką walkę o życie! Dzisiaj mając 55 lat jestem szczęśliwa przez duże S.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?