Wypijają z nas krew. Poradźcie jak je pokonać?

Komar widliszek i komar brzęczący, dwa najpopularniejsze i najprawdopodobniej najbardziej znienawidzone owady w Polsce. Brzęczą, rozmnażają się bez opamiętania i litrami wypijają naszą krew.

A co najgorsze, nie ma na nie sposobu. - I bardzo dobrze - mówi prof. Dariusz Piesik z Katedry Entomologii Stosowanej Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich w Bydgoszczy. - Komary nie są pożyteczne, ale to nie znaczy, że mamy je wybić. Wyobraźmy sobie stonkę. Możemy ją zlikwidować, ale w naturze puste miejsca nie istnieją. Tę lukę prędzej, czy później zajmie inny owad, może jeszcze groźniejszy.

Wilgotne lato skazuje nas na łaskę i niełaskę komarów (z akcentem na to drugie). I niewiele możemy w tej sprawie zrobić. Kilka lat temu wzięciem cieszyły się opryski, jednak miasta coraz częściej z nich rezygnują. - Komary bardzo się mutują. Niszczymy larwy w jednym sezonie, a w kolejnym wracają silniejsze - mówi Tomasz Misiak, doradca prezydenta Zielonej Góry.

Możemy próbować walki na własną rękę. Prawdziwym składem amunicji są apteki. - Mamy spraye, sztyfty, żele, maści i naklejki na wózki. I to zarówno przed ukąszeniem, jak i po - wylicza Hanna Adamska farmaceutka z Sulęcina. - Do niedawna o preparaty na komary pytali tylko wędkarze, ale ostatnio sprzedaż bardzo wzrosła.

Możemy też skorzystać z mądrości naszych dziadów i pradziadów. A jest w czym wybierać. Szare mydło, olejek waniliowy, ocet, cebula, czosnek, bazylia odstraszają komary. Kiedy zostaniemy już ukąszeni, sięgniemy po tajną broń: plastry surowego ziemniaka, ocet, goździki, sok z cytryny i perfumy uśmierzą ból i swędzenie. A gdy i to zawodzi, możemy znieczulić się spirytusem. Trzeba posmarować nim miejsce ukąszenia.

A wy jak radzicie sobie z komarami? Czekamy na podpowiedzi w komentarzach pod tekstem.

Nieruchomości z Twojego regionu