Wielkie międzynarodowe sukcesy odnosi już od pięciu lat, ale dopiero od trzech sezonów mówi się o niej "gwiazda". Rosjanka zachwyciła kibiców podczas mistrzostw świata w Paryżu. Na stadionie Saint-Denis zwyciężyła w trójskoku. I nie sam złoty medal był najważniejszy, lecz to, że Lebiediewa wywalczyła go niespełna rok po urodzeniu dziecka! W kolejnym sezonie w halowych mistrzostwach świata w Budapeszcie wygrała konkurs trójskoku i skoku w dal. W tym roku dokonała osiągnięcia jeszcze większego, a przede wszystkim najbardziej opłacalnego w lekkiej atletyce. Jako jedyna była niepokonana w swej konkurencji we wszystkich sześciu mityngach Złotej Ligi, więc zgarnęła główną nagrodę - milion dolarów w złocie!
Z rozbitym nosem
Jak Lebiediewa trafiła do sportu? Historia 29-letniej Rosjanki jak nic nadaje się na scenariusz filmu ze szczęśliwym zakończeniem. Jej matka wychowała się w domu dziecka. A jedyne, co pamięta z wczesnego dzieciństwa, to to, że zanim trafiła do sierocińca, razem ze starszą siostrą mieszkała w... ziemiance. Ojca Tatiana w ogóle nie znała. I znać nie chce. Jest Tatarem. Z jej matką żył w wolnym związku. Aż w końcu, nie bacząc na to, że 21 lipca 1976 r. w Sterlitamaku pod Uralem urodziła się Tatiana, wrócił w rodzinne strony. Został myśliwym, ożenił się, ma dwóch synów. Choć od zawsze powtarzał, że marzy o córce...
Matka, która pracowała na budowie, sama wychowywała więc dwoje dzieci. Trzyletniej Tatianie powiedziała wprost: "W naszej rodzinie nie ma ojca". Na szczęście, był starszy brat, który zajął się siostrą. Lebiediewa często wspomina, że dzieciństwo spędziła na ulicy. W towarzystwie kolegów, dlatego zdarzało się, że wracała do domu z siniakami czy z rozbitym nosem. Pamięta również, jak chuliganiła w szkole. Gdy np. ktoś podłożył nauczycielowi pinezkę, od razu wszyscy wiedzieli, że zrobiła to Tatiana.
Córka jak kłoda
W pierwszej klasie Lebiediewa, jak połowa rówieśników, chciała zapisać się do sekcji gimnastyki. Ale jej nie przyjęli! "Pani córka jest jak, proszę wybaczyć, kłoda" - usłyszała matka, kiedy poszła zapytać, dlaczego. Nikt jednak nie przejął się tym, że Tatiana za bardzo okrzepła, bo już w czwartej klasie była najszybsza w szkole i nauczyciel wychowania fizycznego zaproponował, by spróbowała swych sił w lekkiej atletyce. Ale nie chciała biegać. O wiele bardziej spodobały się jej skoki.
Jelena Koszeliewa była dla Lebiediewej nie tylko pierwszą trenerką. Widząc, że matka ledwo wiąże koniec z końcem, zaproponowała, żeby dziewczynka na jakiś czas zamieszkała u niej. Traktowała ją jak własne dziecko. Kupowała wszystko, co było potrzebne nie tylko do treningów. Ale Koszeliewą zwolniono ze szkoły, a Tatianie znaleziono szkoleniowca z Ufy, który był specjalistą od biegów. I z miejsca uznał, że w skoku w dal i trójskoku jest zawodniczką... mało perspektywiczną! Dlaczego? Po prostu zapytał, ile wzrostu ma jej matka, a gdy usłyszał, że 150 cm, szybko stwierdził, że córka też nie będzie wysoka, więc nie ma sensu brać się za skakanie.
W tym momencie Lebiediewa już wiedziała, że jak tylko skończy szkołę, wyjedzie do Wołgogradu, najlepszego ośrodka lekkiej atletyki w Rosji.
Tylko trójskok!
To był strzał w dziesiątkę. Świetny szkoleniowiec Wiaczesław Dogonkin i ogromne zaangażowanie Tatiany musiały przynieść efekt. Wszystkie koleżanki z grupy treningowej podziwiały Lebiediewą, że była najlepsza, choć w dwu- i trójskoku z miejsca wcale nie osiągała rewelacyjnych wyników. Klucz do sukcesu tkwił bowiem w niesamowitej szybkości na rozbiegu. Tatiana ma dynamit w nogach, nikt na świecie nie potrafi skakać tak żywiołowo i widowiskowo. Dlatego też Olga Rubliewa nazwała ją "elektronowym zwierzątkiem".
Duże sukcesy zaczęły się w 2000 r. od srebra na igrzyskach olimpijskich w Sydney. W następnym sezonie było srebro w halowych mistrzostwach świata w Lizbonie i złoto na otwartym stadionie w Edmonton. Wszystkie medale w trójskoku, bo ze skokiem w dal Lebiediewa dała sobie spokój w wieku juniora. Uznała, że nie warto, skoro osiąga jedynie przeciętne rezultaty.
W 2002 r. Tatiana nie startowała, bo trzy miesiące po mistrzostwach w Edmonton zaszła w ciążę.
Nie planowaliśmy
W rozmowie z dziennikarką rosyjskiej gazety "Trybuna" przyznała, że wraz z mężem nie planowali wtedy dziecka. - Gdyby było inaczej, zaszłabym w ciążę tuż po mistrzostwach świata, a nie czekała jeszcze trzy miesiące - powiedziała.
Lebiediewa, mimo że spodziewała się dziecka, regularnie trenowała jeszcze przez kwartał. Chciała nawet wystąpić w halowych mistrzostwach Europy, lecz przeszkodziła jej... kontuzja. A w piątym miesiącu ciąży wybrała się na Elbrus, najwyższy szczyt Europy, położony na wysokości 5.642 m n.p.m. Zrezygnowała na 3.800 m. Nieprzerwanie skakała też w dal z miejsca. W siódmym miesiącu uzyskała wynik 2,10.
Bardzo aktywny tryb życia prowadziła również niedługo przed terminem porodu. W dziewiątym miesiącu ciąży tańczyła rock and rolla na weselu u znajomych. A jeszcze dzień przed rozwiązaniem bawiła się na parapetówce u trenera. Jakby tego było mało, dziesięć dni po urodzeniu Nastii zaczęła normalne treningi!
W dal dla kasy?
I wróciła do sportu w naprawdę imponującym stylu latem 2003 r. Doskonale zaprezentowała się we wspomnianych halowych mistrzostwach w Budapeszcie. Już w pierwszej próbie wyrównała rekord świata Brytyjki Ashii Hansen - 15,16, by w następnych jeszcze dwukrotnie poprawić ten rezultat, uzyskując 15,25 i 15,36. A następnego dnia dołożyła złoto w skoku w dal, choć miała w ogóle nie startować. Z tą konkurencją wiąże się kolejna niewiarygodna opowieść o Rosjance.
W sezonie 2003 Lebiediewa dowiedziała się, że na mityngu w Moskwie są bardzo wysokie nagrody finansowe. Poprosiła więc menedżera, by zgłosił ją do zawodów. Okazało się jednak, że prawo startu mają tylko najlepsze skoczkinie w dal na świecie. Ale tydzień przed imprezą jedno miejsce się zwolniło, bo ktoś doznał kontuzji. Dwa dni przed konkursem Tatiana nie wiedziała nawet, z której nogi ma się odbić, a i tak wygrała! Pokonała mistrzynię świata z Paryża Francuzkę Eunice Barber.
Ukoronowaniem tego etapu kariery było olimpijskie złoto w Atenach. Wywalczone w niesamowicie dramatycznym konkursie. 1. Lebiediewa - 7,07, 2. Irina Simagina - 7,05, 3. Tatiana Kotowa - 7,05!
Bogatsza o milion
W tym sezonie Rosjanka skupiła się na trójskoku. Efekt jest znakomity. Po sześciu zwycięstwach z rzędu w mityngach Złotej Ligi wzbogaciła się o milion dolarów. Na pewno więc nie będzie miała do siebie pretensji, że podczas zawodów w Oslo skakała z kontuzją i przez to nie zdążyła wykurować się na mistrzostwa świata w Helsinkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?