Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbąszynek: wychowali synów dla wojska

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
- No i jeszcze mam ośmioro wnuków - uśmiecha się Barbara Białas, mama czwórki byłych żołnierzy
- No i jeszcze mam ośmioro wnuków - uśmiecha się Barbara Białas, mama czwórki byłych żołnierzy Paweł Janczaruk
Pięciu synów państwa Doeringów z Kręcka zaliczyło kiedyś służbę wojskową. I czwórka Białasów. Za co po latach minister odznaczył rodziców. Jak potoczyły się później losy byłych wojaków? Co wspominają dziś rodzice?

W ratuszu podniosła uroczystość. W uznaniu zasług dla rozwoju i umacniania obronności Rzeczypospolitej Polskiej minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak odznaczył złotym medalem "Za Zasługi dla obronności kraju" Waltera i Irenę Deoringów, rodziców pięciu synów, którzy odbyli zasadniczą służbę wojskową. Srebrny medal został przyznany Barbarze i Stanisławowi Białasom. Na ceremonię wręczenia medali przyjechał do Zbąszynka wojskowy komendant uzupełnień z Zielonej Góry, ppłk Grzegorz Dyrka. Gratulacje złożył burmistrz Wiesław Czyczerski.

- Tata pojechał na tę uroczystość sam, rowerem, choć chciałem go podwieźć - opowiada Roman Doering, jeden z pięciu synów Doeringów, mieszkający z ojcem w Kręcku, 2 km od miasta. Mówi, że ojciec nie przykłada wagi do odznaczenia. Przeciwnie, medal wywołał w nim... złość i poczucie krzywdy. Po celebrze wsiadł na rower i odjechał, nawet nie czekał na poczęstunek. - Jest zdenerwowany, uważam, że lepiej sam porozmawiam z wami, bo ojciec jeszcze by co nagadał...

Co wkurzyło pana Waltera? Syn przytacza opowieść rodzinną, która świetnie nadałaby się na film lub książkę. Otóż ojciec (rocznik 1937) pochodzi z niemieckiej rodziny spod Legnicy, która po II wojnie została w Polsce. Przynajmniej jej część. Dorastał pracując na gospodarce, potem ożenił się, a w 1977 r. znalazł się na Ziemi Lubuskiej. Zaczął pracować w Lasach Państwowych, wpierw w Nadleśnictwie Świebodzin, potem Babimost.

Powoływali do służby, to szliśmy...

- Gdy w 1996 r. kupiłem gospodarkę w Kręcku i ożeniłem się, wziąłem ojca do sobie - wspomina Roman Doering
(fot. Paweł Janczaruk)

- Gdy w 1996 r. kupiłem gospodarkę w Kręcku i ożeniłem się, wziąłem ojca do sobie - wspomina pan Roman.

Jego zdaniem żal ojca do państwa o niską emeryturę bierze się stąd, że dziś dostaje pieniądze tylko za 18 lat przepracowanych w lasach. Natomiast wcześniejsze 20 lat pracy na gospodarstwie nie zostało uwzględnione. - Teraz, gdy powychodziły różne choroby z racji wcześniejszej pracy, choćby bóle kręgosłupa, ojciec nie ma na leczenie. Stąd żal i rozgoryczenie.

Pan Roman nie widzi powodów do chwały w tym, że aż pięciu Doeringów poszło do wojska, przy czym część za Polski Ludowej, część, jako określa, "za demokracji" - Powoływali do służby, to szliśmy - wzrusza ramionami. - Chyba żaden z nas nie myślał, żeby zostać potem żołnierzem zawodowym. Choć propozycje były...

Dziś bracia: Adam, Piotr, Roman, Mieczysław, Tomasz i Krzysztof - od rocznika 1966 do 1987 - rozsypali się po świecie. Jest ich aż sześciu, przy czym tylko Tomasz z powodu choroby nie zaliczył wojska. No i rodzina się rozpadła, bo rodzice od 10 lat nie są już ze sobą.
Z innego powodu niepełna jest rodzina Białasów ze Zbąszynka i podobnie jak w przypadku Doeringów, tylko jedna osoba odbierała medal.

Mąż nie doczekał

- Jak ja żałuję, że mąż nie dożył tej uroczystości, zmarł trzy miesiące temu! - mówi Barbara Białas. - Chyba powinnam zanieść mu to odznaczenia na grób. Bo przywiązywał wagę do takich medali.
Białasowie wychowali czterech synów (od rocznika 1957 do 1963), z których każdy w swoim czasie odbył służbę wojskową.

- Jeździliśmy na przysięgi - wspomina pani Barbara. - Najlepiej wspominam tę u najstarszego, Leszka, w Sulechowie, bo była wtedy smaczna grochówka wojskowa z wkładką.

Przysięgi odbywały się nawet bardzo daleko. Bogdan (rocznik 1961) ślubował w 1980 r. w Gołdapi, a potem służył w Gubinie, zaś Ryszard (rocznik 1959) tzw. szkółkę zaliczył w Strzegomiu, zaś służbę w Gnieźnie. Najmłodszy, Wojciech (rocznik 1963) przysięgał w Kostrzynie. Aż dziw, że mama tak dokładnie, choć z głowy, wylicza wojskowe przygody dzieci. Ale też, jak mówi, ma z nich wiele pociechy.

- Mam dobre dzieci - uważa. - Synowe także. Rodzina jest bardzo zżyta. Rysiek, który mieszka w Zbąszynku, jest u mnie codziennie. A na ważniejsze święta spotykamy się wszyscy razem. No teraz jeszcze na cmentarzu...

Synowie Białasów nie podjęli zawodowej służby w wojsku, ale... żaden z nich nigdy potem nie zrzucił już munduru. Wszyscy związali się z... koleją. Leszek jest maszynistą, Ryszard, dziś emeryt, zaczynał jako dyżurny ruchu, potem przeszedł do policji. Bogdan jest obecnie kolejowym rencistą, a Wojciech dyspozytorem PKP w Poznaniu.

Słodkie okazje z wysokimi rabatami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska