Jacek Braciak, aktor, dorastał w Rzekcinie
- W szóstej klasie podstawówki w Zwierzynie uciekliśmy z grupą do lasu, by zrobić ognisko. Cały czas padało. Gdy już się udało rozpalić ogień, to był tak duży, że niechcący spaliliśmy paśnik, czyli karmnik dla zwierząt. Udało się nam go ugasić, do domów wróciliśmy osmaleni, a o naszym wybryku nikt się nie dowiedział.
Ewa Stasiewicz z zielonogórskiego kabaretu Hlynur
- Pierwszy raz uciekłam z lekcji w drugiej klasie podstawówki. Wszyscy poszli. Nie ukrywam, że byłam prowodyrem. Nauczycielka nas znalazła i kazała wracać do szkoły. W ogólniaku najwięcej wagarowałam przed maturą. Chciałam dać sobie na luz, odstresować się. Wylegiwałam się na ławce i myślałam: - To jest życie!
Piotr Paluch, trener Stali, gorzowski radny
- Ani razu nie poszedłem na wagary sam. Nie pochwalam ucieczek ze szkoły. Ponieważ wagary konsolidowały klasę, raz uciekłem ze wszystkimi. Było to chyba w 1985 roku. Interesowałem się żużlem, więc poszedłem na trening Stali. Niedługo później zapisałem się do szkółki żużlowej. Dziś pilnuję, by młodzi żużlowcy sami nie uciekali z lekcji.
Elżbieta Rafalska, posłanka PiS, gorzowianka
- Gdy chodziłam do liceum we Wschowie, założyłam się z koleżanką o to, czy podczas jednej godziny lekcyjnej uda się dojechać „na stopa” do odległego o 18 kilometrów Leszna i wrócić na następną lekcję. Gdy próbowałyśmy zatrzymać jakieś auto, rozpoznał nas dyrektor szkoły. Nie zatrzymał się, my wróciłyśmy innym samochodem, ale i tak była z tego afera.