Talent piłkarski przejawiał od młodzieńczych lat. Niektórzy twierdzą, że gdyby nie został żużlowcem, śmiało mógłby się zająć piłką nożną. Do dziś zresztą najpopularniejsza dyscyplina sportu na świecie jest jego ulubioną. W „Turbokozaku” pokazał nie tylko niezłe umiejętności piłkarskie, ale również talent i to, co najważniejsze w takich programach: luz oraz dystans do siebie.
„Turbokozak” to program dla kibiców piłki nożnej, od lat prowadzony przez Bartka Ignacika. Uczestnicy mają za zadanie zdobyć jak największą liczbę punktów, rywalizując w piłkarskich, często niekonwencjonalnych zadaniach. Oprócz standardowych (rzuty karne) są tez mniej typowe (obijanie poprzeczki, strzały z połowy boiska).
– Bardzo się stresuję – mówił były kapitan Stelmetu Falubazu, ale początek miał wyśmienity, bo wykorzystał dwie sytuacje „sam na sam” z bramkarzem oraz dwukrotnie trafił na małą bramkę. A później? Bywało… różnie. Najciekawiej było w konkurencji, w której Protasiewicz miał oddać trzy strzały z narożnika murawy w sam jej środek. Na boisku rozłożona była tarcza z kolorami o różnej punktacji. Protasiewicz trzykrotnie trafiał w tę najbardziej skrajną o czarnej barwie, potwierdzając jednocześnie, że „czarny sport” wciąż ma we krwi.
Myślałem, że nigdy nie zadzwonisz, ale nie żałuję, było super – mówił po zabawie Protasiewicz do Ignacika.
Pan Piotr był trzecim żużlowcem, który wystąpił w „Turbokozaku”. Zdobył 175 punktów – więcej niż Bartosz Zmarzlik, ale mniej niż Maciej Janowski.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?