Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowe szkiełko: "Speedway Menedżer"

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz Archiwum GL
Tai mistrz. Człowiek młody, a w CV już dwa tytuły najlepszego żużlowca świata. Ivan Mauger i Tony Rickardsson mogą czuć się zagrożeni. Koronacja nowego starego mistrza za kilkanaście dni na drugiej półkuli. W Toruniu triumf Tajskiego umknął. Specyfika wyłaniania czempiona taka, że Tai Woffinden o tytule dowiedział się niemalże w drodze pod prysznic.

Jakże inaczej wygląda koronacja, gdy bohater jako pierwszy przekracza metę i wygrywa. W ułamku sekundy staje się tym „naj”, by po chwili przy aplauzie kibiców powędrować w górę na rękach rywali. Wszystko wskazuje na to, że Tai pewnie jeszcze nie raz i nie dwa poczuje smak takiego właśnie wyjątkowego zwycięstwa.

Ważne, by stało się to przy komplecie publiczności. Mimo starań i podstępów, Motoareny na turniej Grand Prix nie udało się zapełnić. Organizatorzy przez tydzień ściemniali, że na starcie zobaczymy Pawła Przedpełskiego. Zrobili wszystko, by miejscowy matador przyciągnął kibiców. Przedpełski nawet na prezentacji cudownie nie ozdrowiał. Kolejny żużlowy blef tylko odstraszył potencjalnych chętnych od przyjścia na stadiony. A można było zrobić normalność czyli coś, co ciągle w żużlu jest nie do pomyślenia.

Gdyby tak tydzień przed turniejem przesunąć pod „16” Piotra Pawlickiego lub Bartosza Zmarzlika. Nagłośnić sprawę, a bilety zaproponować posiadaczom karnetów w Gorzowie lub Lesznie. To proste, bo właśnie po to istnieje elektroniczna sprzedaż i szczegółowa identyfikacja kibiców poprzez posiadanie kart. Jeśli do tego dodać dziesięć procent zniżki, to być może – dziś nikt tego nie sprawdzi – na Motoarenie nie byłoby „łysin”. Zysk – nawet z kilkuset sprzedanych wejściówek – pewny. Tak się jednak nie godzi. Lepiej kibica nabić w butelkę. Zaprosić na występ żużlowca, który… nie pojedzie. Nie wiem, ilu kibiców na ten pseudomarketing dało się nabrać. Śmiem jednak przypuszczać, że długo omijać będą obiekt przy ulicy Pera Jonssona. Efekt kitu po toruńsku zobaczymy wiosną przyszłego roku.

W tym roku jeszcze czeka nas trochę rozstrzygnięć. Barażowe rewanże, a potem wyprawa żużlowego światka na Antypody. Trzeba zakończyć cykl Grand Prix – koronować mistrza, rozstrzygnąć sprawę podium i wyłonić czołową ósemkę. To nie wszystko, bo jeszcze w dalekiej Australii poznamy najlepszą drużynę juniorów. To wyjątkowa i piękna historia, która żużlowe związki w Niemczech, Danii i Polsce kosztuje niemałe pieniądze. Pomysłowi ludzie z FIM cieszą się na wycieczkę, za którą nie płacą. Krajowe federacje szukają funduszy na wyprawę, która kosztuje połowę rocznego budżetu niektórych naszych drugoligowców. Zabawa na bogato.

W czasie, gdy najlepsi bawić będą w Melbourne i Mildurze nad Wisłą będziemy mieli Speedway Menedżera. Takie porządkowanie posezonowego bałaganu. Długi, licencje i decyzje kto, kiedy i w jakiej lidze. Tym, którzy wierzą w czystość tej gry przypomnę tylko, że najwięcej do powiedzenia ma ten, kto trzyma bank i rękę na zasadach gry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska