Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 przykazań według Kazimierza Marcinkiewicza

Zbigniew Borek 0 95 722 57 72 [email protected]
Początek lat 60., wakacje w Dziwnowie. Na wózku były dwa miejsca, więc jeden z chłopców musiał usiąść na wielkim bernardynie. - Najstarszy Mirek ani myślał... A Kazik, miał najwyżej cztery lata, z dzielną minął wszedł na psa - opowiadała „GL” Teresa Marcinkiewicz, gdy jej syn został premierem.
Początek lat 60., wakacje w Dziwnowie. Na wózku były dwa miejsca, więc jeden z chłopców musiał usiąść na wielkim bernardynie. - Najstarszy Mirek ani myślał... A Kazik, miał najwyżej cztery lata, z dzielną minął wszedł na psa - opowiadała „GL” Teresa Marcinkiewicz, gdy jej syn został premierem. fot. Archiwum rodzinne
Kazik od zawsze lideruje: nie miał trzydziestki, kiedy został wicedyrektorem szkoły. Potem: kurator oświaty i wiceminister, poseł, wreszcie premier z Gorzowa

- Jak czytam w brukowcu, że Kazimierz wyjechał ze swojego mieszkania w centrum stolicy po dziesiątej, zajechał do Złotych Tarasów i został tam sfotografowany przez paparazzich, kiedy kupował pierścionek zaręczynowy dla nowej kobiety, nie mam wątpliwości: to ustawka - mówi Marek Surmacz, doradca prezydenta RP, przyjaciel byłego premiera.

- Co chciałby w ten sposób osiągnąć? - pytam.
- Sprawę zaznaczyć, potwierdzić i skwitować przed opinią publiczną.
- Niby po co?
- Żeby wyczyścić przedpole, bo wbrew temu, co twierdzi, wcale nie jest osobą prywatną i wciąż myśli o polityce.

I. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną

Gawędzimy w biurze poselskim PiS-u, nad fryzjerem przy Hawaleńskiej w Gorzowie. Od czasu, gdy Surmacz był tu asystentem posła Marcinkiewicza, przaśną czerń z mebli wyparły stonowane brązy. Na początku lat 70. razem służyli do mszy. Surmacz pamięta rok 1990. Po upadku komuny bracia: Mirosław, Kazimierz i Arkadiusz weszli do Rady Miasta z ZChN-u, Surmacz z Solidarności. - Spotkaliśmy się na negocjacjach. Od razu było widać, że to Kazik jest u nich liderem, choć to Mirek był najstarszy - wspomina Surmacz.

Mirek jest dziś radnym w sejmiku (z klubu PiS przeszedł do PO). Był dyrektorem urzędu wojewódzkiego i Ministerstwa Łączności (Kazik szepnął o nim partyjnemu koledze Maciejowi Srebrze, który był ministrem), a dziś kieruje PKO BP w Gorzowie. Arek ma smykałkę do biznesu i od lat wchodzi w cuglach do Rady Miasta (tylko on z braci pozostał w PiS).

Kazik od zawsze lideruje: nie miał trzydziestki, kiedy został wicedyrektorem szkoły. Potem: kurator oświaty i wiceminister u Suchockiej, szef kolegiów nauczycielskich w Gorzowie, poseł (dwa razy najlepszy w rankingu "Polityki"), szef komisji sejmowych i gabinetu premiera Buzka, wreszcie premier z Gorzowa. Politycznie było: Zjednoczenie Chrześcijańsko - Narodowe (zakaz aborcji, religia w szkołach, krzyże na ścianach), Przymierze Prawicy, no i PiS. Na ustach: wartości chrześcijańskie, rodzina, "tak mi dopomóż Bóg". - Żył z tymi wartościami w zgodzie, normalny katolik - mówi Surmacz.

- Żył?
- Gdy zobaczyłem, w jaki sposób rozgrywa rozwód, zwątpiłem, czy to nadal jego wartości. Nie wiem… Chyba tylko jeden Pan Bóg wie - odpowiada Surmacz.

II. Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego, nadaremnie

"Ja, Kazimierz, biorę Ciebie Mario za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci". 22-letni Kazik wypowiadał te słowa do Maryli, wcześniej koleżanki z klasy, potem z pracy (ona nauczanie początkowe, on fizyka). Ślub brali w Małomicach, gdzie mieszkała panna młoda. Był sierpień 1981 r.

Końcówka stycznia 2009, późny wieczór w Gorzowie. Na pasku w telewizorze news o rozwodzie, na stole wódeczka, przy nim nauczyciele i nasz reporter. Nauczycielka 1 (znajoma Kazika z lat szkolnych, zamężna drugi raz): - Do końca życia nie ma prawa się rozwieść, bo był politykiem? Bzdura!

Nauczyciel 2 (rozwiedziony, rówieśnik byłego premiera): - Po cholerę się zaklinał?! Mógł tyle nie gadać o rodzinie, że jest najważniejsza, że wartości się liczą, że Bóg przede wszystkim. Nie ma prawa wracać do polityki. Skończył się i tyle.
Nauczycielka 3 (mężatka, koło czterdziestki): - A niech się rozwodzi, tylko dlaczego robi z tego show? I kto mu uwierzy, że najpierw powiedział żonie, a później zadał się z inną?

Nazajutrz Nauczycielka 1 wysyła mi sms-a: "Nie do końca miałam rację. Dręczyło mnie to całą noc. Kaziu błądzi. Nie można opluwać własnych wartości". Kilka dni później 54 proc. Polaków w sondażu GfK Polonia uzna, że rozwód nie przeszkodzi mu w polityce.

III. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił

Tak za komuny, jak za demokracji Marcinkiewiczowie kierowali kinem Kopernik. Marian, ojciec chłopaków, w PRL-u wyświetlał mnóstwo ruskich filmów.

W nagrodę jeździł na wycieczki na wschód, bo świetnie robił frekwencję, zaganiając szkoły na dni filmu radzieckiego. Arkadiusz w wywiadzie dla naszej gazety przed dwoma laty: - Puszczał radzieckie filmy, był nawet w partii. Miał jednak też odwagę jawnie chodzić do kościoła, wysyłać nas do wszystkich sakramentów, a w stanie wojennym rzucić partyjną legitymację.

Arek, Kazik i Mirek byli ministrantami w katedrze. Kazimierz służył do mszy nawet jako wicedyrektor szkoły, choć to był jeszcze PRL. - Jak poszedł w politykę, to też w życiu była regularna spowiedź, msza nie tylko w niedzielę, rekolekcje, uroczystości Wielkiego Tygodnia. Wszędzie Kazimierza spotykałem - mówi Surmacz.

IV. Czcij ojca swego i matkę swoją

Początek lat 60., wakacje w Dziwnowie. Na wózku były dwa miejsca, więc jeden z chłopców musiał usiąść na wielkim bernardynie. - Najstarszy Mirek ani myślał... A Kazik, miał najwyżej cztery lata, z dzielną minął wszedł na psa - opowiadała "GL" Teresa Marcinkiewicz, gdy jej syn został premierem.
(fot. fot. Archiwum rodzinne )

Marcinkiewiczowie wywodzą się z podwileńskiej szlachty, przed 1920 r. mieli na wschodzie 60-kektarowy majątek. Do Gorzowa przyjechali, gdy przestał być Landsbergiem. Dziadek opowiadał chłopcom o Cudzie nad Wisłą, wujek o szlaku bojowym Andersa. - Wychowaliśmy się w absolutnie polskiej katolickiej rodzinie.

Pamiętam, jak musieliśmy być z Kazikiem i Mirkiem cicho, bo tata dwa razy dziennie na klęczkach modlił się przy tapczanie - mówi w wywiadzie sprzed dwóch lat Arkadiusz. Koleżanka z lat szkolnych: - Raz Kazio z Arkiem zaprosili nas do domu, ale przyszli rodzice i nas wygonili. Nie byliśmy odpowiednim towarzystwem dla ich synów.

Teresa Marcinkiewicz, matka (gdy syn został premierem): - Chłopcy psocili, psocili... Jak wszystkie dzieci.
Marian Marcinkiewicz, ojciec: - To dobrze, jak dzieci trochę psocą, ale kiedy przesadzają, trzeba użyć swego autorytetu. W sytuacjach ekstremalnych także postraszyć paseczkiem.

Dorosły już Arkadiusz powie "Wyborczej": - Ojciec nie bił w afekcie, był spokojny, nie krzyczał na nas. To było porażające. Kazimierz w wywiadzie - rzece "Kulisy władzy": "Używałem kar cielesnych w domu i nie żałuję tego, moje dzieci nigdy nie miały o to do mnie pretensji".

V. Nie zabijaj

Po ujawnieniu rozwodu w wywiadach: - Wiele lat temu wyjechałem z Gorzowa, pracowałem najpierw w Warszawie, potem w Londynie. Zacząłem żyć w zupełnie innym świecie, do którego moja rodzina dołączyć nigdy nie chciała, nawet wówczas, gdy byłem premierem, czy gdy w Londynie wynająłem duży, rodzinny dom.

Z książki "Pracowitość i uczciwość w polityce" (rok 2001): "Maryla zawsze była ze mną. Razem budowaliśmy naszą rodzinę. Zawsze wspierała mnie i pomagała, najpierw w pracy zawodowej nauczyciela, a później w działalności opozycyjnej. To ona pierwsza czytała i poprawiała wszystkie moje artykuły i opracowania. Ona krytykowała moją działalność publiczną. Bez niej, bez naszej miłości i przyjaźni nie byłbym w stanie zrobić niczego".

Rok temu na swoim blogu z Londynu: "Kocham Cię, a kochanie moje to rozstania i powroty - często nucę to za Korą swojej żonie. Mam dom, prawdziwy i ciepły. Wiem, że jest nie tylko moim domem. Wrócę do niego dokończyć życia, gdy zrobię wszystko co postanowiłem, co zaplanowałem albo uznałem za ważne do wykonania".

VI. Nie cudzołóż

Jak Kazimierz żenił się Marylą, Isabel (tak nazywa swoją narzeczoną) miała roczek, góra dwa. Pochodzi spod Warszawy, jest konsultantką w londyńskiej dzielnicy finansowej. Poznali się w połowie zeszłego roku, ale związali ponoć dopiero w grudniu, po tym, jak on powiedział o niej swojej żonie. Rozwodu jeszcze nie dostał, ale nowej kobiecie kupił już pierścionek zaręczynowy (ślub latem). Sfotografował go dziennikarz "Super Ekspressu". - Klasyczna ustawka - powie Surmacz.

Marcinkiewicz na blogu tłumaczy się tak: dogadałem się z brukowcem, że prześlę zdjęcie ukochanej, udzielę wywiadu i to zakończy sprawę. Oni nie dotrzymali umowy.
W wywiadzie rzece o polityce informacyjnej swojego rządu: "Od razu otworzyliśmy się na tabloidy. Uznaliśmy, że jest to wielka broń, która może z nami walczyć, ale którą możemy także wykorzystać do pokazywania naszych działań". Brukowce były na chrzcie jego wnuka Kuby, na ślubie bratanicy (córki Arka), pokazywały premiera, jak prasuje koszule.

To czas słynnego yes, yes, yes i opowieści o tym, jak prawicowy premier bawi się w modnych klubach. Specjaliści od marketingu komentowali: to jedyny polski polityk, który nie traci wiarygodności i w Radiu Maryja, i w dyskotece.
Po odejściu z funkcji premiera pozuje w Londynie u sztangistki Agaty Wróbel na rękach. "Fakt" na całą kolumnę wali materiał o tym, jak były premier kupuje piwo w Żabce.

- Może popełniłem błąd, bo zacząłem tańczyć z wilkami - wyznał u Lisa kilka dni temu o układzie z "Super Ekspressem". Jak mówił o polityce, wśród telewidzów miał po równo zwolenników i przeciwników. Gdy wszedł na rozwód, czerwony słupek na nie wystrzelił w górę do 86 proc. Ponoć Tusk dostał do ręki analizy potwierdzające taki odbiór społeczny rozwodu i z miejsca skreślił Marcinkiewicza z list PO do europarlamentu. - Wycofałem się z polityki - utrzymuje były premier. Nie ma odwagi wykluczyć np. startu na prezydenta RP.

Po tym, jak stracił urząd premiera, pracy szukała mu cała PiS-owska wierchuszka. Miał być prezydentem stolicy, szefem PKO BP, koncernu naftowego, a nawet PZPN. Dziś jest doradcą jednego z największych światowych banków inwestycyjnych Goldman Sachs, pracuje też dla skandynawskiego funduszu działającego w Polsce.
Bulwarówki donoszą, że 50-letni Marcinkiewicz za 170 tys. zł kupił BMW X3, które ma 456 cm długości, że z narzeczoną nocował w luksusowym Marriotcie, spacerował po eleganckich kawiarniach, flirtował. Dla psychologów wszystko jasne: kryzys wieku średniego. - "Taka mała, a wielka…- mówi o Isabel. I jeszcze to: - Jestem szczęśliwy!

Na początku lat 90. w diecezjalnych "Aspektach" pisał: "Normalnie brudy pierze się we własnym domu (...). U nas niektórzy intelektualiści (nie mylić z politykami, bo ci z definicji są niemoralni), piorą brudy w tygodnikach, przymilając się do narodu".

VII. Nie kradnij

- U Marcinkiewiczów żadne kradzieże, żadne kanty nie mają szans - mówi polityk z Gorzowa. Bywały tylko wątpliwości etyczne. Pierwszy wojewoda lubuski Jan Majchrowski zwolnił Mirosława z funkcji dyrektora urzędu wojewódzkiego, bo ten jako szef funduszu środowiskowego chciał przekazać prywatnemu stowarzyszeniu ośrodek ornitologiczny w Chyrzynie. Sprawą zajęła się prokuratura, ale Mirosław zachował czyste konto (za to Majchrowski stracił fotel wojewody, bo Kazimierz już pracował dla Buzka).

Dziennikarze sprawdzali, czy na zakup kina Kopernik Arkadiusz nie dostał w PKO BP kredytu po znajomości, bo bankiem w Gorzowie rządzi Mirosław, a Kazimierza przymierzano wtedy na szefa centrali w Warszawie. Kopernika też sprawdzali, bo Arkadiusz sprzątnął kino miastu sprzed nosa i zarobił na nim prawie 3 mln zł. Jako kandydat na premiera Marcinkiewicz nie wpisał do oświadczenia majątkowego 30 tys. zł, które zarobił w towarzystwie emerytalnym kierowanym przez Zbigniewa Pusza, dawnego wojewodę gorzowskiego z ZChN.

Zapomniał. "Newsweek" doszukał się, że biznesmen Jan Łuczak zatrudnia syna Kazimierza, sponsoruje gorzowską koszykówkę (premier współtworzył klub) i jednocześnie robi interesy ze skarbem państwa.

VIII. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu

Koleżanka z lat szkolnych: - Nigdy nie wiedziałam, kiedy Kazio mówi prawdę. Ani jak razem piliśmy wino w krzakach, ani jak go oglądałam w telewizji.

Jacek Bachalski (przeciwnik z PO, kumpel z podwórka): - Kazik traktował swój światopogląd instrumentalnie, obnosił się z rodziną dla własnej korzyści politycznej. Dziś przestał być hipokrytą, ale gdyby dawniej postąpił tak jego partyjny kolega, Kazik dałby mu w kość.

Marian Piłka (zakładał z Marcinkiewiczem Zjednoczenie Chrześcijańsko - Narodowe) dla "Dziennika": - Mamy do czynienia z degradacją nie tylko jako polityka, bo mam wrażenie, że Kazimierz Marcinkiewicz jako polityk jest już skończony, ale również człowieczeństwa.

IX. Nie pożądaj żony bliźniego swego

Kazik, o dwa lata od niego młodszy Arek i o dwa lata starszy Mirek pobierali się, a rok po ślubie każdemu z nich rodziło się dziecko, jak Pan Bóg przykazał. Kazimierz i Arkadiusz mają dziś po czwórce, Mirosław dwójkę.

W sprawach damsko - męskich nikt nigdy w Gorzowie nawet o rodzinie Marcinkiewiczów nie plotkował. Teraz brukowce ścigają się w publikowaniu szczegółów. Z jedynki tabloidu pani Teresa mówi: "Mój syn jest głupi!"? - Mama płakała do słuchawki, że to nieprawda, że pogoniła tego dziennikarza - tłumaczy Kazimierz milionom telewidzów w programie Tomasza Lisa.

- Dramat - mówi Marek Surmacz.
- Dramat - mówi Arkadiusz Marcinkiewicz. On i Mirosław odmawiają "GL" rozmowy. - Najpierw musimy uporządkować sprawy rodziny - tłumaczą mi spokojnie.
- Wielu ludzi w Gorzowie zadaje sobie pytanie, czy dekalog dla pana wciąż jest ważny - zdążyłem przez telefon rzucić do byłego premiera. - Czy zdaniem tych ludzi lepiej by było, gdyby... - zaczął, ale zaraz podziękował za rozmowę. U Lisa objaśniał: - Gdy się zakochałem, postanowiłem uporządkować swoje życie, nie chciałem być hipokrytą.

Znajomy rodziny: - Marcinkiewiczowie stoją murem przy Maryli.

X. Ani żadnej rzeczy, która jego jest

Recepta na dobrą rodzinę a'la Marcinkiewicz: - Trzeba nad tym cały czas pracować, przede wszystkim rozmawiać z dziećmi. Interesować się ich sprawami, wpajać to, co ważne. Nie tylko mówić o ideałach, ale żyć nimi - mówili nam Teresa i Marian, gdy ich syn został premierem.

Kazimierz u Lisa: - Jestem katolikiem, człowiekiem wierzącym, jestem człowiekiem rodzinnym, choć zakładam nową rodzinę. Dzieci kocham nadal.

Maciej (radny Gorzowa) ma 27 lat, Urszula 26, Stanisław 23, Piotr 14.
Marek Surmacz (były poseł, były wiceminister): - Kazimierz pobłądził. Zaczęło się wtedy, kiedy miał być odwołany z funkcji premiera, potem brzydko pożegnał się z PiS-em. Wydaje mi się, że nie zrozumiał podstawowej rzeczy: my nie zostajemy posłami, ministrami, premierami z racji pięknych oczu czy wybitnej inteligencji.

Najpierw decydują wyborcy, później szefowie partii, czasem koalicjanci. Oni mają prawo nas też odwołać, bo funkcja, stanowisko nie należy do nas. O wszystkim można decydować samemu, gdy się sprzedaje warzywa na straganie, a i wtedy trzeba się liczyć z klientami.

Jacek Bachalski (ten od PO i podwórka): - Sposób, w jaki Kazik budował karierę, robi wrażenie. Zdobył wiedzę ekonomiczną, która pozwala mu uchodzić za fachowca. Widziałem go w Londynie na spotkaniu biznesowym, język też już opanował. Ja osobiście żałuję, że Kazik teraz traci wiarygodność. Na prawicy brakuje polityków z międzynarodowym obyciem, wiedzą ekonomiczną i umiejętnością dogadywania się z ludźmi różnych opcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska