Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera paliwowa

DARIUSZ CHAJEWSKI, (habe) 0 68 324 88 36 [email protected]
Kilka milionów złotych stracił skarb państwa na interesach prowadzonych przez Agencję Mienia Wojskowego. Do takich wniosków doszła NIK, która sprawdziła terenowe oddziały AMW. Najwięcej na sumieniu ma lubuski oddział Agencji.

Zielonogórscy prokuratorzy mówią, że na większą porcję informacji jest zbyt wcześnie. Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zapewniają o tym, że śledztwo jest nadal rozwojowe. W ABW tradycyjnie się nie wypowiadają. NIK z dumą twierdzi, że żaden z zarzutów przez nich sformułowanych nie został zniesiony... Wszystkie te "firmy" mają pełne biurka roboty za sprawą jednej agencji - specjalistów od wojskowych nieruchomości. Ci byli aż nadto ruchliwi, kreatywni i... zaradni.

Afera paliwowa

Raport NIK nie pozostawia złudzeń co do wkładu gorzowskiego oddziału Agencji i jego kierownictwa w wielki przekręt. Przed kilkoma miesiącami CBŚ zatrzymało Włodzimierza S., szefa tutejszego oddziału. Zawiadywał on wojskowym dobrem w Lubuskiem i Wielkopolsce. Zdaniem nikowców za łapówki miał obiecywać sprzedaż lub korzystną dzierżawę stacji paliw zarządzanych przez AMW. Tutaj historia splata się z paliwowymi baronami. Włodzimierzowi S. postawiono zarzuty przyjmowania łapówek w zamian za przychylność. Była ona warta od 5 do 45 tys. zł. W sumie zarobić miał na tym ok. 100 tys.

Według nieoficjalnych informacji były szef AMW w Gorzowie przyznał się do części zarzutów, a zielonogórski sąd zdecydował na jego tymczasowe aresztowanie. Niedawno zostało przedłużone o kolejne dwa miesiące.

- Przyznam się, że tymi informacjami nie byłem zaskoczony - opowiada proszący o anonimowość przedsiębiorca z Żar. - Dużo czasu spędziłem na korytarzach gorzowskiej agencji, strawiłem czas na dziwnych rozmowach. Dlaczego dziwnych? Wie pan, to takie rozmowy, że obie strony wiedzą o co chodzi. Nie poszedłem na to, nic nie załatwiłem. Obiekty kupiłem już później od miasta.

Polowanie na okazje

Jakie były szlagierowe transakcje gorzowskich speców od nieruchomości? Wystarczy popatrzeć co działo się z nieruchomościami uchodzącymi za najbardziej atrakcyjne. Zdaniem NIK w 2003 r. powojskowy teren w Biedrusku sprzedano licząc 5,69 zł za mkw. Inną podobną nieruchomość, kilka miesięcy później, sprzedano po 19,15 zł za mkw. Zaniżano także wyceny przejmowanych od wojska nieruchomości. W Gorzowie na jednej działce "opuszczono" 364 tys. zł, a na cenie kompleksu koszarowego w Pile ponad... 3 mln zł. W Biedrusku wartość nieruchomości była zaniżona trzykrotnie. Jak twierdził były już szef gorzowskiej Agencji, wartość działek zaniżano, aby agencja płaciła niższe podatki od nieruchomości.

Jako gorzki żart opowiadana jest historia dawnej strzelnicy w podgubińskich Bieżycach. Została sprzedana poniżej wartości rocznego podatku. Komu? Kołu myśliwskiemu o wojskowej proweniencji. Gdy później miasto próbowało odkupić część terenu, myśliwi sobie zaśpiewali taką sumę, że...

Prawo łamano także przy sprzedaży. Obowiązywało kilka scenariuszy. Teren, który miał pójść pod młotek najpierw dzierżawiono różnym podmiotom. Później, już jako dzierżawcom, nieruchomość sprzedawano poza przetargiem. Tak było chociażby z bardzo atrakcyjnym uzbrojonym terenem w podpoznańskich Komornikach. Najpierw został wydzierżawiony na 10 lat wraz ze zgodą na jego zabudowę. Później na wniosek dzierżawcy sprzedano go po 4,09 zł za mkw. Tymczasem ceny uzbrojonych terenów w okolicy wynosiły... 120 zł za mkw.

Lista przebojów

Znane są przeboje, które z AMW miał samorząd w Gubinie. Burmistrz Lech Kiertyczak nie chce mówić o korupcji. Jak zaznacza, nikogo za rękę nie złapał. Woli rozmawiać o niekompetencji. To Agencja odstraszyła boksera Michalczewskiego żądając miliona za koszarowiec. Jednak rekordem świata były dzieje tzw. lotniska. Miasto znalazło oferenta, który był gotów zapłacić znacznie więcej niż klient agencji. Jednak wybrano klienta agencji. To się nazywa interes.

To stawało się regułą. Nawet podczas rokowań przy sprzedaży wielu nieruchomości ich cena bywała o połowę niższa niż wycena ekspertów. W Gorzowie za działkę nabywca zapłacił 220 tys. zł. Jej wartość - zgodnie z wyceną AMW - wynosiła ponad trzy razy więcej...

Zresztą iść klientom na rękę można było na wiele sposobów. Pracownicy gorzowskiego oddziału agencji przymykali oko na opóźnianie wpłat za kupione lub dzierżawione tereny. Zaczęła to robić dopiero po kontroli NIK. 180 tys. zł agencja nie odzyskała do dzisiaj. Jakby tego było mało w wielu przypadkach, aby dłużnik nie płacił karnych odsetek, anulowano stare niezapłacone faktury. Podobnie gorzowscy wojskowi specjaliści od nieruchomości postępowali wobec samorządów - nie płacili podatków gruntowych, a zaległości rozliczano przekazując gminom nieruchomości, których cena znacznie przewyższała sumę zaległych podatków. Tak uczyniono m.in. w Żarach.

Pomagał koledze prezesowi

Dyrektor gorzowskiej agencji pojawia się też w aferze PBI. Tu w roli pomocnika i pośrednika. A o pomoc, według prokuratury, miał go prosić szef, czyli prezes agencji Andrzej J. Na czym polegał biznes prezesa? Jesienią 1999 r. odwiedził go biznesmen z Żywca i zaproponował łapówkę za załatwienie dużego zlecenia na dostawę roślin i krzewów. Zlecenie miało opiewać na 2 mln zł, za co prezes dostałby 300 tys. zł. Prezes wymyślił więc, że taki kontrakt pomoże mu załatwić podwładny z Gorzowa. I rzeczywiście: dyrektor skontaktował biznesmena z prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem. Jak przedsiębiorca z Żywca zeznał w prokuraturze, prezydent przekazał mu adresy dwóch firm - PBI i Marciniak SA, które miały kupić krzewy. Nie za 2 mln zł, ale za 800 tys. zł. - Prezydent powiedział, że firmy muszą kupić krzewy, bo dostają roboty od miasta - mówił prokuratorowi biznesmen. Pieniądze dostał, ale krzewy nigdy nie dojechały do Gorzowa.

Afera PBI wybuchła na początku 2004 r., w sierpniu prezes Andrzej J. został aresztowany. Dwa miesiące później do więzienia trafił prezydent Jędrzejczak, m.in. za działanie na niekorzyść gorzowskich firm budowlanych. Dyrektor agencji Włodzimierz S. nie dostał zarzutów, według prokuratury był jedynie pośrednikiem.

Było, a jakby nie było

Ile tak naprawdę pieniędzy przeszastano? Bałagan w księgowości gorzowskiego oddziału AMW był tak duży, że NIK nie udało się ustalić przebiegu wielu transakcji. Często ma to wymiar paranoi. Na przykład na jednej fakturze widnieje sprzedaż ponad 8 tys. płyt drogowych, a na jej kopii zapisano już ponad 17 tys. płyt. Za tę samą sumę. W księgowości znaleziono rachunek, który wystawiono za remont elewacji, mimo że takich prac w oddziale nie prowadzono... Nic też dziwnego, że NIK za winną uważa również księgową.

Janusz Zemke, były wiceminister obrony, fakty przedstawiane przez NIK nazwał "zdumiewającymi". Przypomniał niedawno, że w ciągu 10 lat, dzięki działalności Agencji, wojsko zarobiło 1,1 mld zł, a ponadto udało się zaoszczędzić 8 mld zł, które musiałyby zostać przeznaczone na utrzymanie zbędnego sprzętu i obiektów, których sprzedażą zajęła się AMW.
A ile byśmy zarobili, gdyby tym AMW się nie zajmowała?
(Więcej na www.amw.com www.nik.gov.pl
www.wojsko-polskie.pl)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska