Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alimenty i włamania

HENRYKA BEDNARSKA 0 95 722 57 72 [email protected]
Policjanci wyprowadzający w środę z sądu Jarosława A. (na tylnym siedzeniu) robili wszystko, co można, żeby zgubić naszego fotoreportera. Udało się im, ale nie do końca.
Policjanci wyprowadzający w środę z sądu Jarosława A. (na tylnym siedzeniu) robili wszystko, co można, żeby zgubić naszego fotoreportera. Udało się im, ale nie do końca. Kazimierz Ligocki
- Nikt nie chce zlikwidować gorzowskiego sądu - mówi "GL" wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Józefowicz.

Ale zapowiada ostrą kontrolę. To po tym, jak w aucie znanego komornika i byłego sędziego znaleziono sądowe akta, których nie miał prawa mieć.

Informację o likwidacji sądu podało w czwartek wieczorem ogólnopolskie radio. - Zadziwiające byłoby, gdyby zamknięto sąd, bo 20 lat temu ktoś zabrał akta - denerwuje się prezes Sądu Okręgowego Alina Czubieniak. Dziwi się też wiceminister Józefowicz. - Nie ma takich zamierzeń. Informacja o likwidacji jest zaskakująca - mówi. Ale zapowiada wyjątkowo dokładną kontrolę: od dokumentów ewidencyjnych po archiwum. Chce również zbadać akta sądowych spraw, które były w wartym 400 tys. zł mercedesie komornika Jarosława A. W miniony poniedziałek komornik został zatrzymany, postawiono mu dziewięć zarzutów. Wyszedł w środę po wpłaceniu 80 tys. zł kaucji.

Dokumenty policja odkryła przypadkiem, gdy znalazła auto komornika, które skradzione mu w zeszłą środę. Były w bagażniku. Napisaliśmy o tym pierwsi w miniony wtorek ("Mercedes pełen akt"). Komornik nie miał prawa mieć tych teczek. - Informacja o ich znalezieniu poza sądem jest bulwersująca. Jestem zszokowany - przyznaje wiceminister Józefowicz.

Chodzi o akta dziewięciu spraw z lat 1988-94. W tym czasie komornik był sędzią Sądu Rejonowego w Gorzowie, później jego prezesem. Zajmował się sprawami karnymi. Dlaczego wyniósł teczki i kiedy, nie wiadomo. Jego telefon milczy. - Komornik nie przyznaje się do winy, choć nie kwestionuje tego, że miał akta - mówi rzecznik gorzowskiej prokuratury Dariusz Domarecki. To wyklucza teorię o ewentualnym podrzuceniu dokumentów. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, komornik tłumaczy, że chciał je odwieźć do sądu.

Alimenty i włamania

Akta dotyczą m.in. niepłacenia alimentów, uszkodzenia roweru, znęcania się, włamania. Jest też teczka obecnego wiceministra spraw wewnętrznych Marka Surmacza. Przypuszczalnie chodzi o sprawę o oszczerstwo z 1993 r., którą Surmaczowi wytoczyła policjantka, żona ówczesnego zastępcy komendanta wojewódzkiego. Postępowanie prowadziła prokuratura w Zielonej Górze. - Umorzyliśmy je. Kiedy teraz dowiedzieliśmy się, że w aucie były nasze akta, od razu to sprawdziliśmy - informuje rzecznik prokuratury Henryk Rubaszewski. Akta prokuratury trafiły do gorzowskiego sądu, bo ten zażyczył ich sobie przy okazji innej sprawy.

Wiceminister Surmacz nie rozumie, dlaczego komornik miał jego teczkę. - Żona komendanta wytoczyła mi później prywatny akt oskarżenia, ale tej sprawy nie prowadził Jarosław A. - mówi.

Sądził Oczkę

Choć nikt tego nie chce potwierdzić, niewykluczone, że w aucie były dokumenty dotyczące sprawy Marka K., pseudonim Oczko. Na początku lat 90. ten znany gangster oszukał kilku przedsiębiorców, m.in. gorzowskich, i zamiast papierosów Marlboro, sprzedał im trociny. Tak wtedy twierdziła prokuratura.

Oczkę sądził Jarosław A. i go uniewinnił. Uzasadnienie pisał kilka miesięcy. Kiedy później sądzony był cały gang Oczki, jeden z bandytów wyznał, że za uniewinnienie Oczki sędzia A. wziął kilkadziesiąt tysięcy marek łapówki. W 1998 r. badała to prokuratura w Szczecinie. - Śledztwo w sprawie przyjęcia korzyści majątkowej zostało umorzone. Prokurator uznał, że nie doszło do tego czynu - mówi rzeczniczka Małgorzata Wojciechowicz.

Oczki bronił wówczas gorzowski mecenas Jerzy Synowiec. Przyznaje, że w tamtej transakcji biznesowej Oczko był ochroniarzem. - Czuł się odpowiedzialny za to, co się stało (przekręt z trocinami - dop. red.) i poszkodowanym wypłacił pewną kwotę pieniędzy - mówi mec. Synowiec. Dowiedzieliśmy się, że chodziło o 70 tys. marek. Oczko siedzi w więzieniu, dziś mecenas broni komornika A. - Nie ma to żadnego znaczenia. Zajmuję się sprawami karnymi, jeśli ktoś ma problem, przychodzi do mnie - mówi.

Prezes chce kontroli

Mec. Synowiec twierdzi, że co najmniej siedem z dziewięciu zarzutów wobec komornika podlega przedawnieniu. Chce też dowieść, że przestępstwo było nieumyślne. - Jak może być nieumyślne, jeśli sędzia nie sporządza uzasadnienia. Przecież to działanie umyślne - uważa jeden z prokuratorów.

Teczkami z auta komornika wnikliwie zajmie się kontrola z ministerstwa. - Po to, by dowiedzieć się, dlaczego akurat te akta tam były - tłumaczy wiceminister Józefowicz. Twierdzi, że jeśli wizytatorzy ustalą, kto w sądzie odpowiada za to, co się stało, winni zostaną ukarani. - Może to dotyczyć pracujących w tamtych latach albo obecnie - mówi. Przyznaje, że gorzowski sąd był już kontrolowany, na jego polecenie i prezesa sądu apelacyjnego. To po tym, jak w jednej z gazet ukazał się tekst o powiązaniach sędziów z komornikiem A. - Kontrola nie wykazała uchybień - mówi wiceminister.

Prezes gorzowskiego sądu zapewnia, że chce ministerialnej kontroli. - Mam nadzieję, że minister poinformuje o jej wynikach także wtedy, gdy będzie dobrze - dopowiada.

Wiceminister Józefowicz, zapewnia że wszelkie decyzje zapadną po lustracji sądu: - Czekamy na wyniki, zwłaszcza śledztwa prokuratury, bo one mogą okazać się bardziej kluczowe niż kontrola, którą zleciłem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska