MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ani wejść, ani wjechać

STEFAN CIEŚLA [email protected]
Ulica Władysława IV z powodzeniem nadaje się na trasę rajdu samochodów terenowych
Ulica Władysława IV z powodzeniem nadaje się na trasę rajdu samochodów terenowych ALFRED PIĄTEK
Kilometr od centrum miasta ludzie skaczą po zrujnowanych płytach betonowych, grzęzną w piachu lub błocie ulic bez chodników i oświetlenia. Magistrat ma na wytłumaczenie argument, że w mieście jest jeszcze 80 kilometrów takich ulic.

Ulice Władysława IV, Saska i Batorego są na Piaskach. Stoi tam 25 domów jednorodzinnych, zbudowanych na początku lat 80. Miasto podciągnęło prąd i wodę, lokatorzy dołożyli własne, duże pieniądze do budowy kanalizacji i gazu. Na prowizoryczne ulice miasto rzuciło betonowe płyty budowlane i od 20 lat nie interesuje się osiedlem.

Ani wejść, ani wjechać

Z jednej strony osiedla, na ul. Okrzei, jest asfalt, z drugiej, na Błotnej, elegancki polbruk. Metr dalej w każdą stronę zaczyna się betonowe rumowisko na przemian z czołgowiskiem. Aż trudno uwierzyć, że kilometr od centrum uchowały się ulice, jakie oglądać można w telewizyjnych reportażach o egzotycznych slumsach.
- Musimy chodzić i jeździć po zrujnowanych płytach betonowych, ze sterczącymi prętami zbrojeniowymi - mówi mieszkający przy Władysława IV Albin Poleszczuk. - Jak jest błoto, śnieg czy lód, to najlepiej jeździć czymś na gąsienicach, bo nasza ulica ma duży spadek. Nie wjadą do nas ani pług, ani śmieciarka. Po każdym deszczu ulicą płynie rzeka, bo nie ma kanalizacji deszczowej.
Ludzie chodzą nie tylko po spękanych płytach, ale także skaczą przez głębokie koleiny wyżłobione przez wodę. Ponieważ nie ma ani chodników, ani lamp, aby nie zrobić sobie krzywdy, mieszkańcy muszą oświecać teren latarkami. Jazda zwykłym samochodem grozi urwaniem zawieszenia.
- Stale interweniujemy w magistracie o zasypanie największych dziur albo posypanie oblodzonych płyt piaskiem - mówi właściciel prywatnej firmy przy ul. Saskiej. - Prosiliśmy też o zbudowanie porządnej nawierzchni, ale bez skutku. Sugerowano nam, abyśmy sami zawiązali komitet społeczny i dołożyli się do drogi. Z wstępnych wyliczeń wypadało na mieszkańca po 30 tys. zł. Kogo na to stać?
A. Poleszczuk też się irytuje: - Z jakiej w ogóle racji mamy sobie zbudować jeszcze drogę. Nie dość, że zbudowaliśmy kanalizację i gaz? To przecież obowiązek miasta. Dlaczego jesteśmy tak lekceważeni?
- To nasze ulice - Krystyna Nowak, naczelnik wydziału dróg Urzędu Miasta przyznaje, że Władysława IV, Saskiej i Batorego są miejskie. - Jest w mieście jeszcze 80 km takich ulic, wszystkie czekają na nawierzchnię od 20 lat. Tyle robimy, na ile wystarcza pieniędzy w budżecie. Po wielkich inwestycjach drogowych przyjdzie kolej na mniejsze uliczki.

Wszyscy czekają

Pani naczelnik do niczego się nie zobowiązuje, zresztą inwestycje drogowe nie leżą w jej kompetencjach. Radzi tylko, aby mieszkańcy napisali do magistratu raz jeszcze. Jakąś odpowiedź dostaną.
Inwestycjami drogowymi zajmuje się Władysław Żelazowski, naczelnik wydziału inwestycji UM. Ale także ma ręce związane budżetem. - Myślę stale o tych ulicach, ale ciężko jest zaproponować coś konkretnego - tłumaczy się naczelnik. - Obiecuję, że w 2004 r. znajdę pieniądze na projekt budowy tych ulic i może w 2005 r. da się wreszcie coś tam zrobić.
A Poleszczuk wylicza, że od 20 lat mieszkańcy płacą miastu podatki. - A miasto nic dla nas nie zrobiło - mówi A. Poleszczuk. - Chyba zorganizujemy obywatelskie nieposłuszeństwo i może wtedy miasto sobie o nas przypomni...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska