Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Architektura przetargowa (zdjęcia)

Architekt Jolanta Panz-Burkiewicz Prezes Oddziału SARP Zielona Góra
Zwiedziłam niedawno chlubę, jak uważają władze miasta i część mniej wymagających mieszkańców, albo wstyd i hańbę, jak myślą lokalni architekci i bardziej obyci w świecie mieszkańcy i przyjezdni.

[galeria_glowna]
Mówię o przebudowanej Palmiarni Zielonogórskiej. Długo nie mogłam się zmusić, do wycieczki na zwiedzanie wnętrza budynku. Odstręczał mnie od tego wystarczająco, sam wygląd zewnętrzny: ciężka, nieporadnie ukształtowana bryła, zaburzająca, swoją wielkością, całą zrównoważoną dotąd kompozycję otoczenia.

Budynek przed przebudową stanowił zwieńczenie winnego wzgórza. Wzgórze, górujące nad tą częścią miasta, wraz ze szklanym budynkiem na szczycie, było jednym z najatrakcyjniejszych elementów lokalnego pejzażu.

Z wejściowego dziedzińca dawnej Palmiarni rozpościerał się malowniczo obraz miasta rozłożonego poniżej. Jednocześnie wzgórze z Palmiarnią było pięknym elementem zamykającym perspektywę jednej z głównych arterii miasta, jaką jest aleja konstytucji Trzeciego Maja.

Niestety jedna z palm, która odbiła zbyt wysoko, spowodowała ciąg wydarzeń doprowadzających do bezpowrotnego zepsucia tego pięknego miejsca. Nowy budynek jest jak zabawka, przeniesiona przez wielkoluda z innego odpowiedniego miejsca i porzucona na wzgórzu dla żartu. Obrócona tyłem do miasta, wielka bryła, zdominowała wzgórze czyniąc z niego mało znaczący postument pod budynek.

Wizja budynku bez kontekstu, jakby przyniesiona z innej przestrzeni, to konsekwencja przyniesienia w teczce, wraz z ofertą przetargową firmy budowlanej, projektantki.

.

Swego czasu władze miasta ogłosiły przetarg na wykonawstwo wraz z projektem, przebudowy z rozbudową istniejącej palmiarni. Jak to w przetargach, wygrała najtańsza oferta. Włodarze miasta nie byli zainteresowani organizowaniem konkursu architektonicznego.

Nie odczuwali potrzeby wybierania zpośród różnych propozycji. Pozostawili zaaranżowanie tak eksponowanego miejsca przypadkowi, przypadkowemu architektowi w spółce z przypadkową firma budowlaną.

Efektem tego jest przytłaczająca tandeta. Tandetna architektura, tandetne materiały, tandetne wykonanie. Projekt wykonany najwyraźniej w pośpiechu, bo nieprzemyślany, niespójny kompozycyjnie, niedopracowany.

Jak wspomniałam na początku, ukształtowanie bryły i jej gabaryty w żaden sposób nie nawiązują to kontekstu otoczenia. Rozwiązanie funkcjonalne wydaje się mieć niewiele wspólnego z przeznaczeniem obiektu. Palmiarnia Zielonogórska do przebudowy była miejscem hodowli i eksponowania roślin egzotycznych, a jednocześnie lokalem gastronomicznym.

Obecnie odnosi się wrażenie, że zarówno rośliny jak i stoliki, w szczególności kawiarniane, znalazły się tu przypadkiem, a cały budynek służy nie wiadomo czemu, raczej spacerom niż czemukolwiek innemu. Wszystko znajduje się jakby w przejściu, nie ma nastroju aby z przyjemnością wypić kawę i zjeść deser, kiedy ma się do wyboru, widok na plątaninę instalacji wszelkich, albo na panoramę miasta, za to od stolika przystawionego do szyby pomostu widokowego, kiedy tuż obok defiluje sznur zwiedzających.

Rozwiązanie plastyczne wnętrza wygląda jakby projektant do końca nie był zdecydowany czy zastosować styl industrialny, czy "ogródkowo-krasnoludkowy". Powstało szczególne połączenie tych dwóch trendów.

Znalazło się miejsce zarówno dla brutalnej instalacyjnej jawności ( instalacje wentylacji mechanicznej, kanalizacji, elektryczne bez żadnej obudowy czy maskowania) jak i sztucznej skały z równie sztuczną "rzeźbą" i plastikową obudową słupa udającą pień palmy ( najwyraźniej z niedosytu prawdziwych palm) .

.

O tym, że projekt był nieprzemyślany i niedopracowany świadczy szereg innych kompromitujących wpadek takich jak: brak pomysłu na plastyczne zaznaczenie strumyczka w posadzce hallu, tak by wystarczająco rzucał się w oczy, a tym samym nie stanowił niebezpieczeństwa ( możliwość wpadnięcie), niebezpieczne progi, elementy konstrukcyjne na wysokości umożliwiającej uderzenie głową, balustrady schodów kończące się na ostatnim stopniu podczas gdy spocznik obudowany jest taflami szkła do poziomu posadzki ( widząc jakość pozostałych materiałów trudno założyć,że jest to szkło stanowiące barierę nie do przebycia i nie do przebicia ).

Z takich powodów, pewnie pod dyktando inspektora BHP, niebezpieczne miejsca "udekorowano" czarno-żółtymi taśmami samoprzylepnymi ( po dwóch miesiącach poprzecierane i wystrzępione). O braku zdecydowania i spontanicznym wtykaniu do projektu wszystkiego co wpadło do głowy (albo zaproponował przedstawiciel handlowy producenta danego materiału) , świadczą np. dwa wodotryski na zewnątrz budynku: dość ciekawa, o prostej formie, fontanna z obracająca się kulą ziemska, a kilka metrów dalej tandetny odlew niby antycznej maski plującej wodą.

Mała architektura i całe nowe zagospodarowanie terenu wzgórza nie odbiega jakością od budynku. Najwyraźniej moda na Rolanda Topora w Zielonej Górze rozszerza się. Mamy już lokal o nazwie " Cztery róże dla Lucienne", ale projektanci Palmiarni poszli dalej, czyż placyk zabaw na środku parkingu nie kojarzy się z dzidziusiem przybitym do drzwi przez pana Laurenta.

Czarny humor nie opuszczał też wykonawców zagospodarowania terenu przy tworzeniu schodów z kamienia łupanego, tak jakby miał być możliwie jak najbardziej połupany.

Tak, wszelkie zastosowane materiały oraz jakość ich wbudowania, idealnie odpowiadają poziomowi projektu. Rozmaitość materiałów łączonych ze sobą bez ładu i jakiejkolwiek kompozycji, robi wrażenie jakby były zbieranymi resztkami z różnych budów. Winda i bramka elektroniczna, która miała zliczać ilość osób wchodzących na szklany pomost ( pomost już przestał być szklany, jest blaszany pokryty pcv), nie działają, pewnie też z wyprzedaży.

.

Trudno, "mleko się wylało", ale to nie koniec. Szykuje nam się cały ocean takiego mleka. Ten sam tandem: firma i architekt, dostali od niemiłościwie nam panującego Pana Prezydenta miasta Zielona Góra, nowe, znacznie ambitniejsze zadanie. Nawet najbardziej chorobliwy optymista nie uwierzy, że poradzą sobie lepiej z halą widowiskowo-sportową i krytym basenem.

Tak nawiasem, pani architekt, chyba nie jest członkiem Izby Architektonicznej, tylko nim bywa w miarę potrzeb. W maju, kiedy było potrzebne zaświadczenie, była nim, a w sierpniu już nie. Pewnie znowu będzie, kiedy będzie składany projekt do pozwolenia na budowę.

Opisuję tę pojedynczą inwestycję jako przykład większego problemu. Jest ona jak wiele innych w naszym kraju konsekwencją Ustawy o Zamówieniach Publicznych w kształcie w jakim jest oraz stosowania jej w sposób wymagający najmniej wysiłku ze strony urzędników.

Z jakichś niezrozumiałych przyczyn władze samorządowe różnych szczebli trwają w przekonaniu, że można otrzymać bardzo dobry produkt za najniższą oferowaną cenę. Oczywiście to się czasem zdarza, ale bardzo rzadko. Najczęściej jednak za niską cenę otrzymuje się niską jakość, a przetarg na prace budowlane łącznie z projektem to podwójna loteria i kupowanie "kota w worku" za społeczne pieniądze.

Trzeba się cieszyć, że są miejsca w Polsce, gdzie władze rozumieją potrzebę dobrej architektury i dobrej jakości jej realizacji i zdobywają się na wysiłek organizowania konkursów, ale jest ich ciągle zbyt mało i niestety wiele wśród nich jest nieprofesjonalnie zorganizowanych, w konsekwencji czego, dających czasem równie żałosne wyniki jak przetargi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska