Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artem Wodjakow i Piotr Żyto zostaną u nas na dłużej

MARCIN ŁADA
Artem Wodjakow dostał od prezesa ZKŻ-u Roberta Dowhana spory kredyt zaufania i szansę na naukę w najlepszej lidze na świecie. Teraz jego kolej...
Artem Wodjakow dostał od prezesa ZKŻ-u Roberta Dowhana spory kredyt zaufania i szansę na naukę w najlepszej lidze na świecie. Teraz jego kolej... fot. Tomasz Gawałkiewicz/ZAFF
Wodjakow od niedzieli jest w Zielonej Górze i przygotowuje się razem z Falubazem. Na zajęciach pojawił się także trener Żyto.

Falubaz to magia. I tyle

Falubaz to magia. I tyle

Rozmowa z PIOTREM ŻYTĄ

- Szybkie powitanie i do roboty. Jak pierwsze wrażenia?
- Zadomowiłem się w Zielonej Górze, zamieszkałem tutaj. Dziś pierwszy trening z chłopakami (rozmawialiśmy we wtorek - dop. red.) i jutro pewnie nie wstanę z łóżka.

- Rozpoznają pana ludzie na ulicy?
- Nie, ja nie pokazuję się na ulicy. Chodzę sobie incognito i lepiej, żeby mnie nie rozpoznawali (śmiech).

- Trener Zygfryd Łojko mówił, że był pan trochę zdziwiony intensywnością zajęć.
- W Częstochowie i Opolu też był wycisk, to normalna praca przed sezonem. Zdziwiony jestem postawą trenera, bo ma swoje lata, a równo zasuwa. Duży szacunek...

- Napotyka pan już rafy, czy wszystko idzie gładko?
- Nie, na razie idzie bardzo fajnie i oby tak dalej.

- Słyszał pan pewnie opinie, że jeśli w Zielonej Górze rzuci pan kamieniem, to prawie na pewno trafi w kibica żużla. Obawia się pan presji ze strony fanów?
- Presja jest wszędzie. Fakt, Zielona jest specyficznym miastem. To tak, jak w "39 i pół": Falubaz to magia. I tyle. Wiem na co się zdecydowałem. Będzie ciężko, bo apetyty wzrosły po brązowym medalu. Mówiłem już, że przed nami sezon wyrównanych zespołów. Można walczyć o pudło, a przy odrobinie nieszczęścia mieć baraże. Trzeba walczyć o każdy punkt. To jest najważniejsze.

- Przejmuje się pan opiniami na swój temat, czy po prostu robi swoje?
- Nie czytam ich. Klub i zawodnicy są mi przychylni, a reszta mnie nie obchodzi.

- Grzegorz Walasek rzucił pod rozwagę działaczy wyjazd drużyny na tor we Włoszech lub Chorwacji. Co pan na to?
- Zobaczymy, jak będzie z pogodą. Poczekamy i kiedy przyjedzie prezes, będziemy coś myśleli. Mamy kontakty. To kwestia telefonu.

- Chyba nic nie zastąpi jazdy?
- Oczywiście. Ale jestem dobrej myśli, bo od 7 marca prognozy zapowiadają ocieplenie. Tydzień na przygotowanie toru i jazdę powinien nam wystarczyć. Jeśli się nie uda, będę rozmawiał, żeby pojechać na trzy, cztery dni do Włoch, Chorwacji lub Słowenii. Zobaczymy, gdzie będzie wolne miejsce, bo nie tylko my mamy takie plany.

Niedawno pisaliśmy o problemach Rosjanina. Junior ZKŻ-u Zielona Góra miał w styczniu przenieść się na stałe do Polski. Nasi działacze postanowili mu pomóc, bo ogromne odległości i trudności logistyczne torpedowały jego starty w barwach Falubazu. Wszystko było załatwione, ale Wodjakow nie mógł się dogadać z Turbiną Bałakowo. W niedzielę ostatecznie przyjechał, a we wtorek uczestniczył w zajęciach ogólnorozwojowych.

- Chcieli, żebym podpisał umowę do 2010 roku. Dostałem motocykl crossowy i trenowałem sam, bez drużyny... - wyjaśnił wyraźnie zły, a jego tłumacz i opiekun Dmitri Starowoitow skwitował dyplomatycznie: - Były problemy przy podpisywaniu kontraktu i na pewien czas został zawieszony.

Dom i dziewczyna

To już przeszłość. Wodjakow zamieszkał u znajomych. - Jest normalnie - ocenił zwięźle i w swoim stylu. A czy będzie tęsknił za domem? - Oczywiście - odparł ze śmiechem.

Artem nie zamierza zbyt często wracać w rodzinne strony i wiadomość dla fanek naszego juniora: niebawem ściągnie do Polski dziewczynę. Dopytywaliśmy, czy ma z nią związane, jakieś poważniejsze plany, ale odparł zaskoczony, że po prostu żyją razem. Nadal jest kawalerem, a na dowód pokazał rękę bez obrączki. Starowoitow uprzedził kolejne pytania i zaznaczył, że jego podopieczny będzie przede wszystkim intensywnie trenował.

A plany na zbliżający się sezon? Rosjanin zapewnił, że będzie się starał, by na stałe zagościć w składzie ZKŻ-u. - Sprzęt, który zamówiłem jest już opłacony i powinno być dobrze - ocenił. - Więcej powiem o motocyklach, kiedy zaliczę pierwsze kółka.

Miał dość latania

Junior Falubazu przyznał, że w ubiegłym roku długo zbierał się po wypadku, ale teraz czuje się dobrze i powinien prezentować się nie gorzej, niż inni. Wielu obserwatorów, w tym były szkoleniowiec zielonogórskiej drużyny Aleksander Janas, zwracało uwagę, że ma spory potencjał, ale musi pracować. Szczególnie nad startami.

- Będę się starał, bo co więcej mogę powiedzieć. Wszystkiego można się nauczyć, ale trzeba dużo jeździć. W Rosji nie miałbym takiej możliwości - powiedział. - W ubiegłym roku trochę walczyłem tam, trochę w Polsce. To nie miało sensu. Tylko samoloty i samoloty. Głównie dlatego przeniosłem się do Zielonej Góry.
Wodjakow nie planuje treningów indywidualnych i wyjedzie na tor, kiedy zrobią to jego koledzy z drużyny. Przyznał, że już odczuwa głód.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska