MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Austria - Polska: Mecz Leo Beenhakkera

Redakcja
fot. Robert Gorbat
Polska zremisowała w Wiedniu z Austrią 1:1 w spotkaniu piłkarskich mistrzostw Europy. Trener "biało-czerwonych" Leo Beenhakker rozgrywał swój własny mecz.

Nie wiadomo, czy Beenhakker jest przesądny, ale na spotkanie z Austrią założył inną marynarkę niż tą, w której oglądał spotkanie z Niemcami. Wyszedł na murawę równo z piłkarzami, którzy rozpoczęli rozgrzewkę 45 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego.

Najpierw spokojnie przyglądał się wykonywanym przez nich ćwiczeniom, później dreptał po dość obszernym polu przed ławką rezerwowych, przewidzianym dla szkoleniowców. Często patrzył w ziemię, czasami jego wzrok przyciągały biało-czerwone trybuny.

15 minut przed planowanym rozpoczęciem gry razem z piłkarzami zszedł do szatni. Pojawił się tuż przed odegraniem hymnów narodowych, a Mazurka Dąbrowskiego wysłuchał w samotności, obok ławki rezerwowych.

Już kilka sekund po rozpoczęciu gry po raz pierwszy ruszył w kierunku linii bocznej, by udzielić pierwszych wskazówek swoim podopiecznym. Głównie stał jednak tuż obok ławki rezerwowych, co chwila wymieniając uwagi ze swoimi asystentami.

W 11. minucie poderwał się i ruszył gwałtownie do przodu, gdy po błędzie Mariusza Jopa Martin Harnik znalazł się sam na sam z Arturem Borucem, ale polski bramkarz zdołał musnąć nogami piłkę. Po kolejnym błędzie polskiej defensywy - bez konsekwencji dzięki interwencji Boruca - był tuż przy linii bocznej.

Po minucie zareagował jeszcze gwałtowniej, uważając że sędzia asystent pomylił się nie podnosząc chorągiewki i umożliwiając Christianowi Leitgebowi popędzenie w kierunku polskiej bramki. Boruc znowu nie dał się pokonać.

Beenhakker zdawał się nie poznawać własnej drużyny, która z wyjątkiem jednej sytuacji przez pół godziny nie istniała na boisku. Włożył ręce do kieszeni, wyglądał na zrezygnowanego.

Z letargu wyrwał go piłkarz, który, gdyby nie Beenhakker, nigdy pewnie nie zagrałby w reprezentacji Polski. W 30. minucie Roger Guerreiro z bliska trafił do austriackiej bramki i Polacy objęli prowadzenie. Holender po chwili radości, podbiegł do będącego przy linii bocznej Jacka Bąka i przekazał mu garść uwag.

Jeszcze przed przerwą zdążył wymienić kilka uwag z sędzią technicznym, któremu kilka razy nie podobało się miejsce, w którym stał trener "biało-czerwonych". Wtedy na chwilę na jego twarzy pojawił się uśmiech, jednak po chwili wybuchł złością i gwałtownym machnięciem rąk skomentował jedną z decyzji angielskiego arbitra.

Z szatni po przerwie wyszedł jako jeden z ostatnich. Zdążył jeszcze poklepać po plecach wchodzącego do gry Pawła Golańskiego i ... udał się na z góry upatrzoną pozycję, czyli metr przed ławką rezerwowych.

Podczas drugiej połowy wyglądał na spokojniejszego, podobnie jak i gra polskiego zespołu. Ciągle jednak był zamyślony i ze splecionymi z tyłu rękoma dreptał przed ławką rezerwowych.

Przy linii bocznej pojawił się po raz pierwszy, gdy Austriacy dokonali podwójnej zmiany i przez kilka sekund instruował Dariusza Dudkę, jak dostosować ustawienie polskiej jedenastki do sytuacji na boisku.

W 72. minucie powolnym krokiem podążył w kierunku rozgrzewających się rezerwowych, jakby chciał przejrzeć "stan posiadania". Z kolejnymi zmianami zaczekał jednak do ostatnich dziesięciu minut, przywołując do siebie kolejno Wojciecha Łobodzińskiego i Rafała Murawskiego. Gdy pomocnik Lecha Poznań był już gotowy do debiutu w ME, ale Polacy byli przy piłce, dyskretnym ruchem odsunął go od strefy zmian. Wcześniej zdążył go jeszcze zdenerwować, nie po raz pierwszy w tym meczu, sędzia Howard Webb.

W ostatnich minutach coraz częściej pojawiał się przy linii bocznej, a schodzącego z boiska strzelca jedynej bramki dla Polski pożegnał owacją nie mniejszą niż kilka tysięcy polskich kibiców.

Gdy do końca meczu zostało kilkanaście sekund, angielski arbiter podyktował rzut karny dla gospodarzy za rzekomy faul w polu karnym Mariusza Lewandowskiego. Beenhakker nie krył emocji i wzburzenia. Ivica Vastic wyrównał na 1:1.

Po meczu Holender odciągał jednak swoich podopiecznych szukających u arbitra sprawiedliwości, choć nie krył irytacji z jego decyzji.

(PAP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska