Prosna locha zginęła na drodze. Ocalał jeden warchlaczek
W poniedziałek rano, 28 stycznia, stado dzików nagle wbiegło na drogę w Wilkanowie pod Zieloną Górą. Kierowcy nie mieli szans wyhamować. Padła prośna locha. Okazało się, że była mamą pięciu warchlaczków. Przeżył tylko jeden. Trafił do Ośrodka Rehabilitacyjnego dla Zwierząt Dziko Żyjących w Zielonej Górze Starym Kisielinie.
Całe zdarzenie widziała nasza Czytelniczka. - Z brzucha potrąconej lochy wypadły na jezdnię małe dziki. Część była jeszcze związana pępowiną. Jedna z pań zaczęła je odcinać - relacjonowała nam. Nasza rozmówczyni zarzuciła służbom obecnym na miejscu wypadku znieczulicę. - Dzwoniłam także do schroniska dla zwierząt, usłyszałam, że zajmują się bezdomnymi zwierzętami – mówiła nam.
Pracownik Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt potwierdza, że miał telefon w tej sprawie. Poinformował, że schronisko nie zajmuje się dzikimi zwierzętami. Chciał też podać nr telefonu do osoby, która mogłaby pomóc, niestety rozmówczyni rozłączyła się. Nie zostawili jednak tej sprawy. O całej sytuacji zawiadomili urząd gminy.
Policja zareagowała od razu, wzywając pomoc do zwierząt, choć Czytelniczka odniosła inne wrażenie. Na dowód zaangażowania rzeczniczka podaje godziny. - O godz. 8.04 – dostaliśmy informację o kolizji, a pięć minut później powiadomiliśmy powiatowego lekarza weterynarii, Lasy Państwowe, Generalną Dyrekcję Dróg i Autostrad. Informację dostał też leśniczy– wylicza Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji.
To właśnie leśnicy zaopiekowali się malutkimi dzikami, które w tak tragicznych okolicznościach przyszły na świat. Niestety jeden był martwy, kolejne trzy padły wkrótce. Ocalał tylko jeden. – Trafił do naszego ośrodka – poinformował nas Mariusz Rosik z Ośrodka Rehabilitacyjnego dla Zwierząt Dziko Żyjących w Zielonej Górze Starym Kisielinie. – Umieściliśmy go pod sztuczną kwoką, czyli specjalną lampą, która ma go ogrzewać. Mamy nadzieję, że uda nam się go uratować – dodaje.
Nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać kciuki za dzielnego malucha, którego możecie zobaczyć na zdjęciu.
Więcej o wypadku przeczytasz w materiale: Locha zginęła na drodze. Trwa walka o życie malutkiego warchlaczka
Dziki z małymi na terenie Uniwersytetu Zielonogórskiego. WIDEO:
W poniedziałek rano, 28 stycznia, stado dzików nagle wbiegło na drogę w Wilkanowie pod Zieloną Górą. Kierowcy nie mieli szans wyhamować. Padła prośna locha. Okazało się, że była mamą pięciu warchlaczków. Przeżył tylko jeden. Trafił do Ośrodka Rehabilitacyjnego dla Zwierząt Dziko Żyjących w Zielonej Górze Starym Kisielinie.
Całe zdarzenie widziała nasza Czytelniczka. - Z brzucha potrąconej lochy wypadły na jezdnię małe dziki. Część była jeszcze związana pępowiną. Jedna z pań zaczęła je odcinać - relacjonowała nam. Nasza rozmówczyni zarzuciła służbom obecnym na miejscu wypadku znieczulicę. - Dzwoniłam także do schroniska dla zwierząt, usłyszałam, że zajmują się bezdomnymi zwierzętami – mówiła nam.
Pracownik Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt potwierdza, że miał telefon w tej sprawie. Poinformował, że schronisko nie zajmuje się dzikimi zwierzętami. Chciał też podać nr telefonu do osoby, która mogłaby pomóc, niestety rozmówczyni rozłączyła się. Nie zostawili jednak tej sprawy. O całej sytuacji zawiadomili urząd gminy.
Policja zareagowała od razu, wzywając pomoc do zwierząt, choć Czytelniczka odniosła inne wrażenie. Na dowód zaangażowania rzeczniczka podaje godziny. - O godz. 8.04 – dostaliśmy informację o kolizji, a pięć minut później powiadomiliśmy powiatowego lekarza weterynarii, Lasy Państwowe, Generalną Dyrekcję Dróg i Autostrad. Informację dostał też leśniczy– wylicza Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji.
To właśnie leśnicy zaopiekowali się malutkimi dzikami, które w tak tragicznych okolicznościach przyszły na świat. Niestety jeden był martwy, kolejne trzy padły wkrótce. Ocalał tylko jeden. – Trafił do naszego ośrodka – poinformował nas Mariusz Rosik z Ośrodka Rehabilitacyjnego dla Zwierząt Dziko Żyjących w Zielonej Górze Starym Kisielinie. – Umieściliśmy go pod sztuczną kwoką, czyli specjalną lampą, która ma go ogrzewać. Mamy nadzieję, że uda nam się go uratować – dodaje.
Nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać kciuki za dzielnego malucha, którego możecie zobaczyć na zdjęciu.
Więcej o wypadku przeczytasz w materiale: Locha zginęła na drodze. Trwa walka o życie malutkiego warchlaczka
Dziki z małymi na terenie Uniwersytetu Zielonogórskiego. WIDEO: