Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sukcesem poprzedniej władzy była autostrada łączącą Warszawę z Lizboną. Pytanie, jaki pożytek mieli z niej mieszkańcy okolic Lubuskiego?

Marcin Kędryna
Marcin Kędryna
Kędryna: Mamy kampanię wyborczą, codziennie prawie pojawiają się kolejne „afery”. A PiS, jak wygrywał w sondażach, tak wygrywa. Wyborców wciąż PiS-owi jakoś nie ubywa.
Kędryna: Mamy kampanię wyborczą, codziennie prawie pojawiają się kolejne „afery”. A PiS, jak wygrywał w sondażach, tak wygrywa. Wyborców wciąż PiS-owi jakoś nie ubywa. fot. Adam Jastrzebowski
W zeszły chyba poniedziałek „Gazeta Wyborcza” miała opublikować kolejny tekst, po którym Jarosław Kaczyński miał się nie podnieść. I chyba opublikowała. Nie przeczytałem. Jak – mam wrażenie – i większość interesującego się polityką towarzystwa. Jarosław Kaczyński wciąż ma się całkiem nieźle.

Pamiętam, kiedy pojawił się pierwszy tekst z serii o „Dwóch Wieżach”. Nawiedziła mnie wtedy dziennikarka pewnego ogólnoświatowego medium. Rodaczka nasza wychowana za oceanem. – Ja bardzo pana przepraszam, ale czy mógłby mi pan coś wyjaśnić. Nikomu w naszym biurze się nie udało. Ja znam polską politykę, dwa lata byłam w Brukseli, ja wiem, że Kaczyński to taki mniej groźny Orban, proszę mi wyjaśnić, o co chodzi w tej opisanej w „Wyborczej” aferze? Że on chciał biurowiec wybudować? Ja tego w ogóle nie rozumiem – zapytała trochę zaoceanicznym polskim patrząc na mnie wielkimi niebieskimi, pełnymi zadziwienia, oczami. Pewnie niezbyt skutecznie próbowałem jej tłumaczyć, na czym polega dziennikarstwo tożsamościowe, niezbyt skutecznie, bo – mam wrażenie – zupełnie jej to nie przekonywało. I pozostała z tym swoim zdziwieniem, jak poważna, w jej mniemaniu, „Gazeta”, może robić takie rzeczy.

Nic nie planujemy, wszystko już było

Mamy kampanię wyborczą, codziennie prawie pojawiają się kolejne „afery”. A PiS, jak wygrywał w sondażach, tak wygrywa. Wyborców wciąż PiS-owi jakoś nie ubywa. Ekscelencja Krzysztof Szczerski, dziś stały nasz przedstawiciel przy Organizacji Narodów Zjednoczonych, a wtedy prezydencki minister od zagranicy, w przerwie między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich na Ukrainie, rozmawiał z którąś z prawych rąk Wołodymyra Zełenskiego. Pytał go, jaki mają plan, co będą robić przed drugą turą. – Nic, czekamy – tamten odpowiedział.

– Nic nie planujecie? A co, jak druga strona coś wrzuci?

– Nic, wszystko już było.

Jak jest? Każdy widzi

Ludzie mają ograniczoną możliwość przyswajania informacji. Trochę to widać po efektach kolejnych „PiS-owskich afer”. Zresztą najczęściej się okazuje, że coś z tymi aferami jest nie tak. Jak z tym rosyjskim węglem, który się okazał węglem z Kazachstanu. A Kazachstan to jednak nie jest Rosja. Wiem, bo byłem. Niegdysiejszy dyktator, swoją drogą człowiek niepozbawiony wyobraźni, ja bym chyba nie wpadł na to, by wybudować nową stolicę, a potem nazwać ją swoim imieniem, wymyślał przeróżne zachęty do tego, by zmniejszać liczbę mieszkających w jego kraju Rosjan. Ludzie są przeładowani informacjami. Propaganda im więc słabo wchodzi. Przestają patrzeć w telewizory, ekscytować się społecznościówkami. Zostaje im to, co widzą na własne oczy. I kończy się to często tak jak z moim sąsiadem, którego kiedyś, po dłuższym niewidzeniu zapytałem, jak jest.
– Dobrze – odpowiedział.
– Skąd wiesz? Z telewizji?
– Nie, telewizja kłamie.
– Która telewizja?
– Wszystkie.
– To skąd wiesz?
– Widzę.

Autostrada do Lizbony

Jestem na Mazurach. W Piszu. Ostatnio jechałem w te okolice ze trzy lata temu. Tym razem tak mnie poprowadziła nawigacja, że wrażenie było, jakby wszystkie drogi były nowe. I te lokalne, i jakieś świeżo oddane kawałki, nie wiem nawet której, eski. Nigdy tak szybko tu nie dojechałem. Jadąc spokojnie, w środku dnia. Podobnie szybko będzie można tu przerzucać wojsko, jeśli przyjdzie taka potrzeba. Polska wygląda zupełnie inaczej niż parę lat temu. I to nie punktowo, tylko cała. W tak modny w pewnych kręgach, zrównoważony sposób. I ludzie to widzą. Sukcesem poprzedniej władzy była autostrada łączącą Warszawę z Lizboną. Pytanie, jaki pożytek mieli z niej mieszkańcy okolic Piszu. Autostrada do Lizbony. Gdybym był złośliwy, to bym się zastanawiał, czy nie powstała również po to, żeby politycy, którzy podejmowali decyzje owocujące strategią obrony na linii Wisły, mieli jak, w razie czego, z Warszawy wyjeżdżać. Ale skoro złośliwy nie jestem, to mi to nawet przez myśl nie przejdzie.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sukcesem poprzedniej władzy była autostrada łączącą Warszawę z Lizboną. Pytanie, jaki pożytek mieli z niej mieszkańcy okolic Lubuskiego? - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska