- Dlaczego, po takim sukcesie w Katarze, po zdobyciu tytułu najlepszego obrotowego, zdecydował się pan na powrót do Polski, i to do Chrobrego, klubu, który do najlepszych nie należy?
- Mój kontrakt z SC Magdeburg wygasa w tym roku w czerwcu. Przed wyjazdem do Kataru usłyszałem w moim klubie, że nie planują ze mną dalszej współpracy. Musiałem więc coś postanowić. To była trudna decyzją, bo przez dziewięć lat zżyliśmy się z Magdeburgiem, a dla naszej córki to było właściwie jej całe życie. Jednak wspólnie z żoną podjęliśmy decyzję o powrocie do Polski. Oczywiście nie od razu wiadomo było, do jakiego klubu. Cieszę się, że to Głogów, bo to miasto, które potrafi żyć piłką ręczną, gdzie zawsze panowała wspaniała atmosfera, i w zespole i wśród kibiców. Kibice Chrobrego to zawsze był ósmy zawodnik, który potrafił dać nam kopniaka i zmobilizować, gdy nam nie szło na parkiecie.
- Czyżby nie było lepszych propozycji?
- Propozycje miałem różne, i z klubów w Polsce, a także z Niemiec i innych krajów. Postawiłem na Głogów ze względu na sentyment do przeszłości, do początków mojej kariery właśnie w drużynie Chrobrego. Ale także dlatego, że to dawało mi możliwość bycia blisko z żoną i córką, które są dla mnie bardzo ważne. Mamy dom między Lesznem a Kościanem, do Głogowa nie jest tak daleko. Na podjęcie decyzji, czy będę dojeżdżał na treningi z domu, czy zamieszkamy na czas kontraktu w Głogowie, mamy jeszcze czas. Kontrakt mam od lipca, ale sezon zacznie się najprawdopodobniej od września.
- Podpisał pan kontrakt na dwa lata. Co później? Sportowa emerytura?
- Nie planuję jeszcze zakończenia sportowej kariery. Chcę grać i będę grał póki zdrowie pozwoli. I póki będzie mi to sprawiało przyjemność. Z drużyną Chrobrego powalczymy o najwyższe trofea. Wiem, że zespół zostanie wzmocniony jeszcze kolejnymi dwoma lub trzema zawodnikami. Zobaczymy, co będzie po dwóch latach. Może prze-
dłużenie kontraktu.
- Ale kiedyś przyjdzie ten moment na pożegnanie się z parkietem. Co wtedy?
- Gdybym mógł wybierać, to na pewno wołałbym zajmować się sportem i trenowaniem zawodników, niż biznesem.
- Jedną z pana pasji są samochody. O jakim pan marzy?
- Bardzo lubię samochody, zwłaszcza te stare, amerykańskie, z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Moim marzeniem jest, aby taki właśnie samochód stanął kiedyś w moim garażu. A najlepiej by było, gdybym codziennie mógł coś przy nim porobić, by mieć satysfakcję, że włożyłem w niego coś od siebie.
- Czy myśli pan o startach w rajdach samochodowych? Czynił pan do tego pewne przymiarki.
- Jeśli chodzi o rajdy, to faktycznie myślę o startach, ale w przyszłości. Jakieś dwa lata temu rozpocząłem w Magdeburgu kurs na kierowcę rajdowego. Zaliczyłem pierwszy i drugi etap. Został jeszcze ten trzeci. Na razie nie mam na to czasu, piłka jest ważniejsza. Ale kiedyś zrobię licencję, czemu nie.
- A czym pan jeździ?
- Audi A5.
- Lubi pan szybką jazdę?
- Tak, szybką i bezpieczną. Choć nie wiem, czy szybka jazda może być bezpieczna. Ale staram się być za kierownicą wyrachowanym realistą. Przyznaję jednak, że czasami lubię docisnąć gaz na autostradzie.
- Słyszałam, że inną pana pasją jest taniec? Często ma pan okazję potańczyć?
- Przyznaję, lubię sobie potańczyć. Nie tylko na parkiecie w klubie, ale i w szatni po wygranym meczu. Czasami wychodzimy z żoną potańczyć do jakiegoś klubu, ale bardzo rzadko.
- Czy pana żona była na mistrzostwach w Katarze?
- Nie udało się jej przyjechać. Mamy dziewięcioletnią córkę, która chodzi do szkoły, więc dziewczyny musiały zostać w Niemczech. Ale wiem, że każdy mecz oglądały. A przed meczem i po meczu siedzieliśmy na komórkach, rozmawialiśmy i analizowaliśmy. Czasami Magda upominała mnie, wskazując co zrobiłem źle. Lubię, gdy córka z żoną oglądają moje mecze z trybuny. Wtedy, w gorszych chwilach, na nie popatrzę, i to daje mi kopniaka do lepszej gry. A jak mi żona pogrozi palcem, to już w pełni mnie mobilizuje.
- Wasza córka chodzi teraz do niemieckiej szkoły. Czy nie macie obaw, jak da sobie radę w Polsce, w polskiej szkole?
- Nie będzie z tym problemu, jestem tego pewien. W domu cały czas mówimy po polsku. Agata czyta i pisze po polsku. Zna świetnie dwa języki - polski i niemiecki, uczy się dodatkowo angielskiego, więc myślę, że będzie to jej atutem.
- Czy z córki będzie kiedyś zawodniczka szczypiorniaka?
- Do piłki ręcznej jej nie ciągnie. Gra rekreacyjnie w tenisa, trenuje dwa razy w tygodniu. Po mnie to ma raczej zamiłowanie do tańca. Chodzi na kursy, ale to przede wszystkim zabawa.
- A jak swoje miejsce w Polsce widzi pana żona?
- Przez cały czas pobytu w Niemczech zajmowała się nami - mną i córką. Teraz mają nastąpić zmiany pewne. Myśli o kolejnych studiach w Polsce, związanych z pedagogiką. Chciałaby pracować, być może będzie to nauczanie języka niemieckiego.
- A co z pana dalszym graniem w kadrze? Nie zamierza pan z tego zrezygnować?
- Drużyna jest świetnie zgrana. Dogadujemy się nie tylko na boisku, ale i po meczach chętnie razem spędzamy czas, dużo rozmawiamy. Lubimy się. Nie zamierzam rezygnować z grania w kadrze, bo daje mi to wielką radość. Chciałbym jeszcze zagrać na olimpiadzie w Rio de Janeiro i wrócić z medalem. To mogłoby być wspaniałym zwieńczeniem mojej kariery.
- Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?