Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bestialsko zamordował własną matkę i upozorował gwałt. Żonie powiedział "zaciukałem swoją starą"

Piotr Jędzura 0 68 324 88 [email protected]
fot. Piotr Jędzura
To była drastyczna zbrodnia w Nowej Soli, która wstrząsnęła miastem. Okazało się, że syn zamordował własną matkę i upozorował jej gwałt. Tak zacierał ślady chcąc odwrócić os siebie podejrzenia.

W marcu 1977 r. na zapleczu podwórza urzędu miasta znaleziono ciało kobiety. Na miejsce przyjechała milicja oraz prokurator Jan Wojtasik, obecnie szef zielonogórskiej prokuratury okręgowej. - W oczy rzuciło mi się ułożenie zwłok. Podręcznikowo wyglądało na morderstwo i gwałt - wspomina prokurator Wojtasik.

Około 50-letnia kobieta leżała na wznak. Była częściowo rozebrana. To sugerowało, że morderstwo dokonano na tle seksualnym. Na twarzy kobiety widoczne były zasinienia i trochę zakrzepłej krwi.

Przy ciele znaleziono portmonetkę z banknotem 50 zł. To sugerowało, że morderca nie przeszukał kieszeni swojej ofiary.

- Niestety po oględzinach zwłok na miejscu ich znalezienia nie ustaliliśmy przyczyny zgonu - mówi prokurator Wojtasik. W grę wchodziło uderzenie, wychłodzenie lub nawet alkohol.

Zamordowana Janina G.

Zamordowaną kobietą okazała się Janina G. Mieszkała około 100 m od miejsca znalezienia jej zwłok. Prokurator powiązał zmarłą z jej synem Janem. To osoba, która szybko zaczęła wchodzić w konflikty z prawem. Bił babcię. Sadystyczny syn był w tej sprawie przesłuchiwany kilka miesięcy wcześniej. Trafił za to do zakładu poprawczego. Kradł i uprzykrzał życie milicji. Syn bił również matkę.

Wcześniej jego ojciec był ważną postacią w okolicy. Kierował gminnym zakładem. Miał wpływy. Synowi żyło się dobrze. Rozrabiał jednak coraz bardziej. To w końcu zaczęło przeszkadzać ważnym dygnitarzom w mieście. W końcu z powodu wybryków syna ojca zdjęto ze stanowiska.

Podejrzenia na syna

Prokurator Wojtasik prowadząc śledztwo dotyczące zabójstwa, zaglądnął do akt. Okazało się, że obrażenia na twarzy Janiny G. były identyczne, jak te stwierdzone w opinii lekarskiej po pobiciu ją przez syna. Natychmiast z morderstwem powiązano 20-latka. Jak jednak powiązać gwałt z zabójstwem matki?

Milicjanci, którzy pojechali do mieszkania Jana mieli zwrócić uwagę na wszelkie ślady. Byli już ukierunkowani na podejrzanego. Kilka minut przed wejściem milicji Jan G. wstał z łóżka. Potwierdziła to jego babcia Pelagia R.

- Na pytanie milicjantów Jan powiedział, że nie wie gdzie jest jego matka. Zachowywał się tak, jakby nie wiedział, że nie żyje - wspomina prokurator Wojtasik. Swoim zachowaniem nie zdradzał się.

Podczas przeszukania mieszkania znaleziono drobne plamy krwi. Z powodu małej ilości nie było możliwe ustalenie grupy. To jednak dalej było za mało.

Przełomem okazało się przesłuchanie 20-latka. Okazało się, że syn ostatni dzień życia matki spędził z nią. Nie potrafił jednak opowiedzieć o ostatnich dwóch godzinach spędzonych wspólnie z zamordowaną kobietą. Zapewniał jedynie, że mówi prawdę.

- Zdecydowałem się postawić mu zarzut morderstwa - mówi prokurator Wojtasik.

Pękł w prokuraturze

Następnego dnia Jan został dowieziony na przesłuchanie do prokuratury. Szczegółowo opowiedział o tym, co zaszło w domu. Z matką wypili kilka piw. Przyznał, że później pokłócili się. Poszło o denerwującą go wypowiedz w sprawie jego żony.

W pewnej chwili uderzył matkę ręką w twarz. Kobieta upadła i przestała się ruszać. Jan przyłożył do nosa i ust kobiety lusterko. Kiedy stwierdził, że matka nie oddycha wywlókł ciało z mieszkania. Wtedy też wpadł na pomysł upozorowania gwałtu.

Potem wrócił do mieszkania. Drzwi otworzyła mu jego babka. Powiedział jej, że nie wie gdzie jest matka. Poszedł spać. Wstał kilka minut przed wejściem milicji.

Opowiedział też o dobrym kontakcie z ojcem. Zmarł rok wcześniej. Mówił, że matka była alkoholiczką.

Po przesłuchaniu poprosił o możliwość kontaktu z żoną. Przez telefon powiedział do niej "wiesz, zaciukałem swoją starą i za to jestem teraz aresztowany". Był to bardzo dziwny sposób powiadomienia bliskiej osoby o zamordowaniu własnej matki. - Stojąc obok, zastanawiałem się, czy mam do czynienia z człowiekiem chorym psychicznie, zupełnym degeneratem, czy wyrafinowanym i działającym z premedytacją zbrodniarzem - wspomina prokurator Wojtasik.

Nie był do końca szczery

Prokuratorowi Wojtasikowi nie do końca zeznanie wydawało się szczere. Wiele wątpliwości budziło samo zamordowanie kobiety. Na ciele znaleziono liczne siniaki i zadrapania. Tak samo na głowie. Kobieta miała również pękniętą śledzionę. To sugerowało, że zabójstwo miało o wiele bardziej dramatyczny przebieg. Kobieta była mocno bita. - Podczas sekcji zwłok przyglądnąłem się gardłu. Nie było na nim śladów duszenia - wspomina prokurator Wojtasik.

Prokurator zalecił lekarzowi prowadzącemu sesję rozcięcie gardła. I wtedy okazało się, że kobieta została uduszona. - Widać to było dopiero na mięśniach. Nie u każdej osoby duszenie jest widoczne na skórze - tłumaczy prokurator Wojtasik. Janina została skatowana i uduszona przez syna.

Sam oskarżony nigdy nie opowiedział o morderstwie ze szczegółami. Tłumaczył się zanikami pamięci.

Wyrok 25 lat więzienia

Prokurator Wojtasik wystąpił wtedy o karę śmierci dla Jana. - To była wyjątkowo zła osoba - mówi. Sąd zadecydował o 25 latach więzienia dla oskarżonego. Uznał go winnym nie widząc żadnych okoliczności łagodzących.

Zaskakująca była jednak postawa babki Jana. - Przez cały czas twierdziła, że wnuk nie jest winny. Wyjaśniała, że powodem kłopotów jest właśnie zamordowana Janina - mówi J. Wojtasik.

W międzyczasie o rozwód z Janem wystąpiła jego żona. Nie chciała tak, jak babcia, czekać na męża 25 lat. Jan już wyszedł z więzienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska