Ponoć w futbolu piło się, pije i będzie piło. Czy to prawda? Czy alkohol towarzyszy piłkarzom od zawsze? Chyba tak. Tyle, że dziś zawodnicy potrafią sobie z tym trochę lepiej poradzić. Pojawiające się od kilku lat pamiętniki byłych zawodników odsłaniają ich zmagania z chorobą. Najsłynniejszym futbolistą alkoholikiem był Irlandczyk George Best. Przez wielu, w tym niżej podpisanego, ciągle jest uważany za najlepszego piłkarza w historii futbolu. A przecież na wysokim poziomie grał zaledwie przez siedem lat! Potem już raczej odcinał kupony od sławy.
Best był wytworem swych czasów. Długowłosy birbant, ,,piąty Beatles" jak o nim mówiono, kobieciarz. ,,Times" dał kiedyś na okładce zdjęcia kobiet, które miały z nim do czynienia. Wszystkie znane, od modelek po gwiazdę rocka. Bawił się do końca, z imprez jechał na mecze, ale też, jak mówiono ,,nogą potrafił wiązać krawat". Był jedyny i niepowtarzalny. Jego świetne wspomnienia ,,Strzał w przerwie" pełnie są fajnych historii, iskrzą humorem, jednak Czytelnik śmiejąc się razem z Bestem wie, że słynny George już nie żyje, bo zabiła go wódka. Ale Best jest legendą. Ma pomnik w Belfaście, jego imieniem nazwane jest lotnisko i zostanie w historii futbolu. Inni, może nie tak świetni zawodnicy jak Best kojarzą się, niestety, już tylko ze zmarnowaną karierą.
Pamiętacie Anglika Paula Gascoigne'a? Gazza zagrał w reprezentacji 57 razy, przedwcześnie zakończył karierę. Jako trener i menedżer wytrzymywał w klubach do pierwszego awantury po pijanemu. A Niemiec Uli Borovka? Przepił świetnie rozwijającą się karierę, rodzinę, pieniądze, zdrowie. Ci najwierniejsi przyjaciele, którzy mu zostali namówili go na leczenie. Borovka napisał autobiografię. - To był początek sezonu - wspomina - Obudziłem się w samochodzie, było przed dziesiątą i nie miałem pojęcia, gdzie jestem. Czułem, że mam usta wciąż pełne trunków: likieru i piwa. Głowa mi pękała, do tego miałem pusty zbiornik z paliwem. Dziesięć minut do rozpoczęcia treningu, a ja wciąż jestem nie wiadomo gdzie z autem, które muszę pchać na stację benzynową. No, i to cholerne totalne zaćmienie... Jakże podobne ranki miało wielu piłkarzy.
W polskich klubach też się ostro piło. Zawodnicy ze słynnej drużyny Kazimierza Górskiego wspominają, niejednokrotnie z dumą, że oni, kiedy trzeba potrafili ostro się zabawić, ale jak wchodzili na boisko, to ,,drżyjcie rywale". Nie wiadomo czy doceniać ich wytrzymałość i kondycję, czy też narzekać, że dzisiejsze pokolenie ma słabą głowę. Zresztą w tamtych czasach, kiedy wszyscy funkcjonowali w szaro-burej komunistycznej Polsce piłkarze byli ,,królami życia". Jeździli zachodnimi samochodami, przesiadywali w pierwszych kasynach, buszowali w najdroższych hotelach. Świetnie pokazał to Andrzej Iwan we wstrząsających wspomnieniach pod tytułem ,,Spalony". Pisał tak jak było, bez lukrowania i wybielania. - Gdy jestem w depresji, diabeł przychodzi, by ze mną pogadać - mówi Iwan. Ten diabeł to wódka i hazard albo jedno i drugie. Dziś Iwan próbuje się wyprostować i jak sam mówi, ta książka jest próbą oczyszczenia. Chyba udaną.
Ale przecież lista znanych polskich piłkarzy, którzy mieli z tym problem jest bardzo długa: Kazimierz Deyna, Dariusz Dziekanowski, Miroslaw Okoński, by wymienić najbardziej znane nazwiska. Pewnie niewielu już pamięta Dariusza Marciniaka. Był jednym z najbardziej uzdolnionych piłkarzy końca lat 80. Niestety, choroba alkoholowa skierowała jego świetnie zapowiadającą się karierę (pięć występów w reprezentacji) na złe tory. Nie dożył czterdziestki. Zmarł w 2003 roku mając zaledwie 37 lat...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?