- Od lat zaliczany jesteś do polskiej elity tej dyscypliny, jednak w ostatnim roku tych sukcesów jakby było mniej?
- Już rok temu wiedziałem, że celem numer jeden tego sezonu będą właśnie te mistrzostwa i właśnie pod ten start ułożyłem cały kalendarz przygotowań. Omijałem zawody racketlonowe a zdecydowanie częściej próbowałem swoich sił w turniejach squasha, dyscyplinie, która jest moją piętą achillesową. Prawdę mówiąc, to nawet nie przejąłem się tym, że odpadłem z ćwierćfinale racketlonowych mistrzostw Polski.
- Masz już konkretne osiągnięcia w światowej elicie tymczasem tu zagrałeś wśród amatorów?
- Po pierwsze, to światowa elita składa się z 32 zawodników i o tym czy jesteś w tej stawce czy nie decydują punkty, które zdobywasz w cyklu całorocznych zawodów i dziś przypadkiem do niej nie trafisz. W Choszcznie nie mamy klatki do squasha więc na treningi muszę jeździć do Szczecina lub Gorzowa. Inni w to nie wierzą, ale ja zawsze podkreślam, że jestem tylko amatorem.
- Ty i Robert Wyszyński, który już kilka lat temu sięgnął ten sam tytuł ,,przywieźliście'' racketlon do Choszczna. W Polsce ta dyscyplina nabiera rozmachu, w Choszcznie nadal jesteście tylko wy?
- O klatce już mówiłem. To droga w uprawianiu dyscyplina. Gdyby Piotr Kaszak, Przemysław Kobeszko, Mirosław Bikowski i Zdzisław Kliński finansowo nie wsparli mojego wyjazdu to złota by też nie było.
- W kwietniu mistrzostwa świata w grach podwójnych. Też się tam wybierasz?
- Oczywiście. W deblu zagram z R. Wyszyńskim, ale dużo większe szanse widzę dla siebie w mikście z Martą Jeż z Częstochowy. To młoda zawodniczka, ale już utytułowana. Prawdziwa przyszłość tej dyscypliny w Polsce i na świecie.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?