- Poznała pani słynnego dziś na całą Polskę agenta Tomasza?
- Teraz już wiem, że tak. Ale gdy wybuchła ta afera i dziennikarze zaczęli pytać mnie, czy poznałam tego pana Tomasza, odpowiadałam: "Jakiego Tomasza?! Ja takiego nie pamiętam..." Dziś z kolei nie chcę o tym rozmawiać z dziennikarzami. Nie chcę być łączona z tą aferą i osobą. Ludzie potem nie pamiętają kontekstu, a tylko kojarzą, że posłanka X miała kontakt ze słynnym agentem CBA.
- Fakty są jednak takie, że byliście na kursie rad nadzorczych, na których "złowił" on posłankę Beatę Sawicką. Trwa proces w jej sprawie, wychodzą na jaw nowe okoliczności, jest o tym głośno np. w telewizji. Są i będą panie o to pytane.
- W kursie uczestniczyło ponad dwadzieścia osób. Wielu nie znam. Z tym panem nie miałyśmy żadnych prywatnych kontaktów, a o jego znajomości z posłanką Sawicką dowiedzieliśmy się dopiero po wybuchu tej afery. Po prostu byliśmy na jednym szkoleniu. Dostaliśmy na poselskie skrzynki zaproszenie na kurs rad nadzorczych, cztery posłanki PO i jeden poseł zdecydowali się wziąć w nim udział. Oczywiście, zapłaciliśmy za naukę z własnej kieszeni. Ja skupiałam się na kursie, a nie na jego uczestnikach.
- I nie pamięta pani "pięknego" Tomasza?
- Dopiero potem go skojarzyłam. Na mnie żadnego wrażenia nie zrobił. A siedział nawet obok mnie na zajęciach.
- Jak to? Podobno robił niesamowitą furorę wśród kobiet! Na panią nie działał?!
- Jak już mówiłam, skupiałam się na kursie, a nie jego uczestnikach. Poza tym, ten pan był w wieku mojej córki. No i był taki jakiś nażelowany, goguś. Zupełnie nie w męskim typie... Teraz mam wrażenie, że on się mnie chyba trochę bał.
- Bał się?! Dlaczego?
- Bo jako sąsiada z zajęć pytałam go o to, gdzie pracuje. Chyba mu się to nie spodobało.
- Jego znajomość z posłanką Sawicką była już wtedy widoczna?
- Nie zauważyłam żadnej zażyłości między nimi. I to nie tylko ja. Byliśmy w szoku, gdy wyszła na jaw ta afera.
- Jakim cudem agent CBA dowiedział się o tym, że posłanki będą brały udział w tym konkretnym kursie? Przecież takich szkoleń jest mnóstwo.
- Myślę, że się dowiemy. Trwa postępowanie w sprawie prowokacji CBA.
- Pomyślała pani kiedyś, że mogłaby zostać ofiarą jakieś prowokacji służb specjalnych? Chociażby takiej sentymentalno-uczuciowej?
- Przez pierwsze dwa lata kadencji, gdy rządził PiS ciągle mieliśmy wrażenie, że byliśmy podsłuchiwani. I to było powszechne. Na szczęście, potem te dziwne trzaski w telefonach się skończyły. Ale jeśli chodzi o specjalnie przygotowywane prowokacje?! W żadnym wypadku! Moi koledzy i koleżanki z Sejmu też nie czują się w ten sposób inwigilowani. Myślę, że sprawa Beaty Sawickiej była odosobniona.
- No, niekoniecznie. Potem jeszcze była Weronika Marczuk-Pazura...
- Tak, ale chodzi o jednego, konkretnego agenta CBA. I pewnie wybierał on na swoje "ofiary" konkretny typ osób, kobiet.
- Czyli były panie, na których "wyżelowany" goguś zrobił wrażenie... Nawet słynne panie. A na pani nic a nic...
- No widzi pani, a na mnie nie... I nie ma o czym mówić.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?