82-latek, szewc Sylwester Sommer ciągle przy kopycie
(fot. Eugeniusz Kurzawa)
Pomysł przyznawania tych nietypowych nagród urodził się kilka lat temu. Przyszedł do głowy oczywiście niezmordowanej Jolancie Taberskiej, która wraz z mężem Markiem Taberskim nieustannie inspiruje lokalne środowisko.
- Tyle wokół mamy niesamowitych postaci, zasłużonych, ale zbyt skromnych, żeby ubiegać się o jakiekolwiek zaszczyty - opowiada J. Taberska i ciągnie: - Smutne jest, że wiele z tych osób już odeszło z tego świata i nikt nie poznał się na nich, nie dowiedział, że w pobliżu mieszkał, działał taki świetny człowiek.
Żeby ocalić od zapomnienia wybitnych a nieznanych, Taberscy postanowili prezentować - choćby na scenie w swojej karczmie - zasłużonych ludzi z Nowego i Starego Kramska, Lasek, Janowca. Czyli południowej części Babimojszczyzny. I przyznawać im rokrocznie tytuły Krumskiej Osobowości (krumskiej - to gwarowo, po polsku będzie kramskiej, bo Nowe Kramsko jest główną wsią tego obszaru).
Do tego jako symbol dochodzi "łopata" piekarska. Dlaczego właśnie takie narzędzie? - Bo mój ojciec, Alfons Reimann, był piekarzem i to ma symbolizować szacunek dla wszystkich ludzi żyjących z pracy własnych rąk - tłumaczy pani Jolanta.
- Jako pierwszą, wprawdzie wyjątkowo nielokalną, ale wybitną postać, postanowiliśmy uhonororować w 2009 r. panią Żenię Pawłowską, emerytowaną dziennikarkę "Gazety Lubuskiej" - podpowiada Aleksandra Malitowska, współorganizatorka imprezy.
Potem w 2010 r. Krumskimi Osobowościami kapituła uznała śpiewaczkę i chórzystkę Gertrudę Stachecką oraz projektanta Bernarda Lange. Rok później "łopaty" otrzymali cieśla Łucjan Sobota i Monika Jarysz, szefowa koła gospodyń wiejskich. - Pierwsza para już nie żyje, co potwierdza zasadność naszych działań. "Wyłuskiwania" i promowania ludzi, którzy w cichy i niezauważalny sposób kształtowali naszą małą ojczyznę - dodaje Malitowska.
W odwiedzinach u młynarza i szewca
Jeszcze przed wręczeniem laurów pojechaliśmy porozmawiać z tegorocznymi bohaterami. Walter Modrzyk prowadzi do młyna, przy którym mieszka. Niestety, zabytek jest od lat nieczynny.
- Pracowałem tutaj od 15 stycznia 1958 r. do sierpnia 1993 roku - mówi z łezką w oku oprowadzając po wnętrzu. Młyn ma jakieś 120 lat. Nie wiadomo kto go zbudował, wiadomo natomiast, że jeszcze przed wojną kupił go teść ojca pana Waltera. Zatem w czasach, gdy było tu państwo niemieckie. - W 1932 r. założono w Nowym Kramsku prąd, a w 1936 dawny wiatrak koźlak został przerobiony na młyn elektryczny. Był bardziej wydajny.
Po wojnie państwo zabrało młyn Modrzykom i "dało takiemu jednemu ze wschodu", jak przypomina pan Walter. Rodzina odzyskała go dopiero w 1958 r.
- Pamiętam, jakie kolejki wozów stały na drodze, żeby się dostać do młyna - wspomina Taberska, wtedy jeszcze Reimannówa, która z ojcem - piekarzem bywała w tym miejscu. Dlaczego aż takie kolejki?
- Bo mieliliśmy dobrą mąkę, dobrą czyli jasną, z której się dobrze piekło - podpowiada młynarz.
W innej części wsi przy kopycie wciąż jeszcze aktywny Sylwester Sommer, choć na karku 82 lata! Jego warsztat nadal jest czynny. Jako jedyny szewc w okolicy wciąż ma zamówienia. Ale liczą się te bardziej wysublimowane. Właśnie skończył parę butów na zamówienie zespołu pieśni i tańca ze Zgorzelca.
- Takich zamówień z okolicy mam dużo, szczególnie z Regionu Kozła, dla zespołu z Dąbrówki Wlkp., Silca, Zbąszynia, dla kapeli koźlarskiej; w ostatnich trzech, czterech latach zrobiłem tych wysokich butów chyba 80 par - wylicza mistrz. Co ciekawe, zaczynał po wojsku w Sulechowie. Wpierw w spółdzielni wielobranżowej, a potem do emerytury w warsztacie przy jednostce wojskowej.
- Pamiętam pana Sylwestra, jak dojeżdżał do Sulechowa ... rowerem - wspomina Taberska.
Takie to kiedyś były charaktery!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?