ODRA BRZEG - KSSSE AZS PWSZ GORZÓW 51:61 (15:11, 15:15, 9:18, 12:17)
ODRA BRZEG - KSSSE AZS PWSZ GORZÓW 51:61 (15:11, 15:15, 9:18, 12:17)
ODRA: Sepulveda 19, Denson 9, Ibekwe 6, Daniel 3, Żyłczyńska 0 oraz Stewart 8, Buszta i Małaszewska po 3.
KSSSE AZS PWSZ: Anosike 12, Żurowska 11, Sapowa 7, Spencer 3, Dźwigalska 0 oraz Richards 14, Kaczmarczyk 9, Piekarska 5, Durejka 0.
Sędziowali: Robert Aleksandrowicz (Lublin) i Wojciech Liszka (Warszawa). Widzów 600.
O tym, że Brzeg to w tym sezonie jeden z najtrudniejszych terenów do zdobycia, przekonała się kilka miesięcy temu m.in. Wisła Can Pack Kraków, która w drugiej kolejce sensacyjnie uległa gospodyniom. Również gorzowianki doświadczyły na własnej skórze, jak wymagającym przeciwnikiem jest niedoceniana Odra, ponieważ w pierwszym meczu obu drużyn w Gorzowie nasze wygrały w październiku tylko dwoma punktami.
Początek niedzielnego spotkania potwierdził, że miejscowe, których najważniejszym ogniwem są Amerykanki, są w stanie zrewanżować się za tamto niepowodzenie. Przez długi czas niżej notowane przeciwniczki były na dobrej drodze, by jako pierwsze pokonać KSSSE AZS PWSZ. Sporo w tym winy samych akademiczek, które przede wszystkim pozwoliły na rozhulanie się zagranicznym gwiazdom Odry, zwłaszcza Jazmine Sepulvedzie (prawie połowa dorobku Odry przed przerwą). Doszła fatalna skuteczność, głównie w rzutach za trzy (dopiero dziewiąta próba w wykonaniu Ludmiły Sapowej była celna, a w ciągu 20 pierwszych minut ta sztuka udała się naszym tylko dwa razy) i efekt był jasny do przewidzenia. Rywalki cały czas sukcesywnie powiększały przewagę, a wicemistrzynie Polski przez całą pierwszą połowę musiały ostro gonić wynik.
O ile pierwsza kwarta, przegrana tylko czterema "oczkami" jeszcze nie spowodowała paniki, tak po kwadransie przewaga miejscowych urosła już do dziesięciu. Było źle, ale na szczęście przeciwniczki nie utrzymały tempa i ku uciesze skromnej, ale jak zwykle żywiołowo reagującej grupy gorzowskich kibiców, liderki zaczęły odrabiać straty. Na kilkadziesiąt sekund przed przerwą mieliśmy remis po 26 i wydawało się, że to koniec naszych kłopotów. I co? Nic z tego, bo końcówka ponownie należała gospodyń.
Akademiczki już niejeden raz udowadniały, że po krótkim złapaniu oddechu w szatni, po zmianie stron ruszają na rywalki ze zdwojoną siłą. Receptą mogło być poprawienie gry w obronie. Tak się też stało. Po trafieniu Sidney Spencer zza linii 6,25 m KSSSE AZS PWSZ przegrywał minimalnie 29:30. Odpowiedź była jednak błyskawiczna. Dwie trójki z rzędu autorstwa Eweliny Buszty i Sepulvedy i znów było mocno w plecy. Na szczęście ten cios podziałał jeszcze bardziej mobilizująco na przyjezdne. W kolejnych minutach gorzowianki nie tylko odrobiły dystans, ale po celnych rzutach wolnych wyszły na prowadzenie 39:36. To było to, bo od tego momentu inicjatywa przeszła w nasze ręce.
Kolejne faule coraz częściej wywoływały frustrację u brzeskich fanów, bo liderki odjeżdżały ich pupilkom. Gwoździem do trumny powinna być trójka Justyny Żurowskiej w 28 min, po której na tablicy było już 43:36 dla gości. To była ważna chwila dla naszej kapitan, która przekroczyła wówczas barierę 2 tys. punktów w ekstraklasie.
Odra jeszcze raz zerwała się do ataku i zmniejszyła różnicę do czterech "oczek". I na tym arsenał poczynań Odry się skończył, bo potem rządziły już akademiczki. Kilkupunktowy dystans okazał się wystarczający do odniesienia 18. triumfu z rzędu, choć brzeżanki jeszcze raz podniosły głowę, gdy w 36 min zrobiło się tylko 54:49 dla KSSSE AZS PWSZ.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?