Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała atmosfera świąt zgasła. To miejsce stało się cmentarzem [WIDEO]

Redakcja
Joanna (nazwisko do wiadomości redakcji) od 4 lat mieszka, studiuje i pracuje w Berlinie.
Joanna (nazwisko do wiadomości redakcji) od 4 lat mieszka, studiuje i pracuje w Berlinie. Paweł Wańczko
Dzień po tragicznych wydarzeniach w Berlinie rozmawiamy z Joanną z Zielonej Góry, która od czterech lat mieszka w stolicy Niemiec.

Jaka była pierwsza reakcja berlińczyków na poniedziałkowy zamach?
Wszyscy byli w głębokim szoku i nie mogli uwierzyć w to, co się stało. Tym bardziej że jest to okres przedświąteczny i cały Ku’damm jest pięknie oświetlony, wszędzie jest kolorowo, a tu nagle dochodzi do takiej tragedii. W Berlinie jest kilkadziesiąt takich jarmarków przedświątecznych, na których ludzie się spotykają i celebrują ten czas. I tak było w poniedziałek, aż do tego tragicznego wieczoru. Gdy rozmawiałam ze znajomymi z uczelni, wszyscy nie mogą jeszcze w to wszystko uwierzyć.

Przyjechała Pani do Zielonej Góry nazajutrz po zamachach, ale ma Pani stały kontakt ze znajomymi. Jak wygląda Berlin dzień po zamachu?
To już nie jest ten sam Ku’damm, to już nie jest ten sam Berlin. Wszystko ucichło. Cała atmosfera świąt zgasła. Z pięknej, otwartej i pełnej radości atmosferyto miejsce stało się cmentarzem, miejscem tragedii dla wielu ludzi. Dało się zauważyć mniejszy ruch na ulicach. Nigdy nie podejrzewałam, że to Ku’damm może stać się miejscem zamachu. Prędzej można było spodziewać się, że celem zamachowców będzie Alexanderplatz, gdzie jest dużo większe skupisko ludzi. Na Weihnachtsmarkt do Berlina zawsze przyjeżdżało wielu Polaków, również moi rodzice, znajomi. Wiele razy się tam zatrzymywałam, by kupić prażone orzeszki. To miejsce miało klimat. W jednej chwili wchodziło się tam jak do bajki: tu Mikołaj, tam czekoladki, te zapachy, wszystko aż się unosiło. A teraz jest tam atmosfera płaczu, bólu... Nie wydaje mi się, ja to wiem, że Berlin tak szybko wróci do formy. Bo zawsze to miejsce będzie symbolem niepotrzebnej śmierci wielu ludzi.

Czy mieszkańcy byli przygotowani na to, że prędzej czy później w ich mieście może dojść do zamachów?
Przygotowani na pewno nie byli. Niemcy mają taką mentalność, że starają się nie przywoływać do siebie złych myśli. Ale po zamachach we Francji dało się odczuć bardziej wzmożone kontrole na ulicach i w metrze. Wtedy, zaraz po wydarzeniach w Paryżu, bardzo dużo ludzi zrezygnowało z komunikacji miejskiej. Nikt o tym głośno nie mówił, ale ja na przykład, gdy czasami jechałam metrem, miałam pewne obawy, zastanawiając się, czy na pewno jestem tu bezpieczna. Wiem, że nie można generalizować, bo sama znam wielu dobrych ludzi pochodzących z krajów muzułmańskich, ale zdarzały się również sytuacje, kiedy kobiety w U-bahnie były kopnięte czy szturchnięte przez człowieka wiadomego pochodzenia.

Niemcy do tej pory byli bardzo tolerancyjni w stosunku do uchodźców i innych narodowości. Czy teraz może się to zmienić?
Wydaje mi się, że po tym, co się stało, obawa przed tymi ludźmi będzie większa. Na razie nie dało się tego odczuć. Może u niektórych osób widać było niezadowolenie, ale jednak wielu Niemców chętnie pomagało uchodźcom i było do nich bardzo życzliwie nastawionych. Zwłaszcza w Berlinie, który jest miastem multikulturowym. Tego, co się stało, Niemcy na pewno nie zapomną. To jest naród bardzo emocjonalny, który bardzo przeżywa to w sobie. Dlatego wydaje mi się, że u większości społeczeństwa podejście do tych ludzi może się zmienić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska