Cel jest tylko jeden: awans do Londynu

W minionej dekadzie reprezentacja seniorek nie odnotowała spektakularnych sukcesów, a ostatnie mistrzostwa Starego Kontynentu z 2009 r. chcemy jak najszybciej wyrzucić z pamięci. Na Łotwie Polki nie błyszczały formą i zajęły odległą, dwunastą lokatę. Grubo poniżej oczekiwań, ale zgodnie z potencjałem kadry, prowadzonej wówczas przez Krzysztofa Koziorowicza. Gdy po jego odejściu 12 miesięcy temu władze PZKosz. nominowały trenera KSSSE AZS PWSZ Gorzów Dariusza Maciejewskiego na fotel selekcjonera, kibice uwierzyli, że dla reprezentacji znów mogą nadejść złote czasy. Wszyscy w pamięci mają jakże radosne dla Polski finały sprzed 11 lat, gdy nasze zostały mistrzyniami Europy. Nic dziwnego, że teraz mocno liczą na udany występ w domu na przyszłorocznych ME, a co za tym idzie, awans do igrzysk olimpijskich Londyn 2012.

O przepustki do najważniejszej imprezy w życiu każdego sportowca powalczy za pół roku 16 narodowych zespołów. Zostały one podzielone na cztery grupy, a ich skład poznaliśmy tydzień temu podczas losowania w Łodzi (pisaliśmy o tym we wtorkowej "GL"). Z jednym wyjątkiem, bo o ostatnie wolne miejsce, tuż przed finałami, powalczy w dodatkowych eliminacjach 10 ekip. Wszystko wskazuje, że szczęśliwcem będzie ktoś z trójki: Włochy, Serbia lub Węgry, za którymi przemawia m.in. doświadczenie. I właśnie drużyna z tych kwalifikacji dołączy do grupy C, w której są już nasze oraz Hiszpania (główny faworyt do złota) i Czarnogóra. W pozostałych wystąpią: gr. A - Turcja, Rosja, Słowacja i Litwa; gr. B - Czechy, Białoruś, Wielka Brytania i Izrael; gr. D - Grecja, Francja, Chorwacja i Łotwa. EuroBasket 2011 potrwa od 18 czerwca do 3 lipca. Runda kwalifikacyjna odbędzie się w Katowicach (tu powalczą Polki) i Bydgoszczy, zaś w Łodzi faza finałowa z udziałem ośmiu najlepszych zespołów. Te trzy miasta w 2009 r. organizowały też ME mężczyzn, więc chrzest mają za sobą. A sportowo?

Przed Maciejewskim i jego wybrankami został postawiony ambitne zadanie awansu na IO. Aby marzenia się ziściły, musimy znaleźć się w czołowej piątce turnieju, którego jesteśmy gospodarzem (mistrz Europy uzyskuje bezpośrednią przepustkę, pozostali uzyskają prawo startu w turnieju kwalifikacyjnym). Realne? - Nie trafiliśmy do grupy śmierci, czyli A, ale to nie oznacza, że mamy łatwiejszą drogę do awansu. Największym problemem jest to, że nie znamy ostatniego rywala. Każdy, kto przebije się z kwalifikacji, z reguły jest "czarnym koniem" finałów - mówi Maciejewski. - Cel jest tylko jeden: awans do Londynu. Jego realizacja będzie porównywalna z ustanowieniem rekordu świata. Rzadko się go pobija, ale z własnego doświadczenia wiem, że to możliwe. Bo sam wiele razy byłem skazywany na porażkę, a wygrywałem. Wierzę, że podobnie będzie również i tym razem.