Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Charyzmatyczny, inny niż wszyscy, po prostu Piotr Żyto

Rafał Darżynkiewicz
Krążący po żużlowej Polsce dowcip o tym, jak Falubaz zawstydził Turbodymomena, bo przekładał mecz pięć razy, aktualny był tylko do soboty.

W weekend Falubaz nie tyle zawstydził, co zaszokował całą Polskę. Nie dość, że w Zielonej Górze zbudowano tor od podstaw (to bez wątpienia rekord świata), to jeszcze, a właściwie przede wszystkim, żużlowcy z Winnego Grodu zdobyli tytuł mistrzowski w mistrzowskim stylu.

Wokół finału przez prawie sześć tygodni narosło tyle emocji, że można byłoby nimi obdzielić co najmniej kilka poprzednich finałów. Koniec końców z całym tym zgiełkiem musieli zmierzyć się żużlowcy. Oni mieli być ponad to. Oni mieli dać z siebie wszystko. Oni w końcu mieli stworzyć niezapomniane widowisko spychające w cień całe zło nagromadzone wokół batalii o złoto. Z tej sportowo-psychologicznej wojny zwycięsko wyszli zielonogórzanie. Gdyby zadać pytanie dlaczego właśnie oni, odpowiedzi będzie tyle ilu odpowiadających. Tej drużynie, a może po prostu temu klubowi przez ostatnie 18 lat potrzebne było trochę szczęścia i trochę uśmiechu. I właśnie to wniósł do zespołu Piotr Żyto.

Przed sezonem współczułem facetowi, gdy z Częstochowy przeniósł się do Zielonej Góry, trafiając z deszczu pod rynnę. Pod Jasną Górą było parcie na złoto. Nazwiska, potężny sponsor i nic nie wyszło. W Falubazie niby trochę inaczej, niby przy zatrudnianiu Żyty nikt nie wymagał mistrzostwa, ale już na pierwszym oficjalnym spotkaniu prezydent miasta wypalił w obecności trochę zaskoczonego trenera: "Chcemy mistrzostwa". Wszystko szło zgodnie z planem. Zwycięstwa, awans do finału i… Żyto stał się kozłem ofiarnym problemów z torem. Czarne chmury nad zielonogórskim stadionem zdawały się być znacznie jaśniejsze w porównaniu z tymi, które przewalały się nad głową szkoleniowca Falubazu.

W czwartkowy wieczór stał się czarną owcą polskiego speedway'a. Wybuch emocji zarejestrowały telewizyjne kamery i kilka godzin później - za ujawnienie tej tajemnicy przepraszam - także elektrokardiogram w zielonogórskim szpitalu. Potem był piątek, sobota i wreszcie niedziela w Toruniu. Z piekła do nieba. Coś w tym jest, a właściwie coś w Nim jest. Facet wytrzymał ciśnienie, a dzięki niemu ciśnienie wytrzymali żużlowcy. Charyzmatyczny, inny niż wszyscy po prostu Piotr Żyto - to jedna z tych odpowiedzi na pytanie dlaczego Falubaz został mistrzem Polski.

Miałem to szczęście, że widziałem i przeżywałem triumfy zielonogórskich żużlowców od pierwszego tytułu w 1981 roku. Różne rzeczy widziałem i różnie to było. Jedno nie podlega jednak żadnej dyskusji. Takich kibiców Falubaz nie miał nigdy. Od lat są najlepsi i co najbardziej cieszy, w pozytywny sposób starają się ich naśladować inni. W niedzielę kroku zielonogórzanom dotrzymywali torunianie, stąd atmosfera na Motoarenie była jedyna i niepowtarzalna. Nie znam nikogo, kto widział wcześniej taką oprawę meczu żużlowego. To nie było mistrzostwo Polski, to mistrzostwo świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska