Zielonogórzanki Kasia, Joasia i Monika postanowiły dorobić podczas Przystanku Woodstock. Ten sposób podpowiedzieli im znajomi. Porozmawiały z właścicielami małej gastronomii, którzy mieli zamiar żywić uczestników Przystanku i uznały, że 100 zł za dzień pracy w zupełności je satysfakcjonuje. W końcu są bezrobotne.
- To zdecydowanie nie był wyjazd wypoczynkowy - opowiada Kasia. - Praca 16 godzin na dobę i przy grillu. W taki upał... To miało być pięć dni, ale okazało się, że człowiek, który miał nasze stanowisko rozłożyć był, delikatnie mówiąc, wstawiony i my musiałyśmy to wszystko robić.
- Praktycznie żadnych warunków do spania, gdyż wszyscy nieustannie imprezowali, nawiasem mówiąc nas budzili i też namawiali do picia - dodaje Monika. - To była harówka.
Po Woodstocku zmordowane dziewczęta zgłosiły się po wypłatę. Jednak zamiast należnych 500 zł otrzymały po 300. Dlaczego? Nagrały swoją rozmowę z szefową. Kobieta mówi, że nie pracowały, tylko się wylegiwały, a na dodatek handlowały towarem. Mowa o wymianie jedzenia i alkoholu na papierosy.
- To absurd - denerwuje się Joanna. - To były gratisy rozdawane przez hostessy i zarówno papierosy, jak i bransoletki dostawałyśmy za darmo, zresztą jak wszyscy uczestnicy Woodstocku.
Nagranie z tej rozmowy zakończyło się poleceniem, aby "gówniara j...na" sobie poszła i przestała zawracać głowę takimi "bzdetami". A dziewczyny nie są pierwsze i ostatnie.
W drugiej rozmowie, już w obecności świadków, szefowa, znacznie bardziej panująca nad emocjami, dodała jeszcze, że musiała budzić dziewczyny, które nie kwapiły się do pracy, a wszystko było na barkach innych. I powinny się cieszyć, że i tak jakieś pieniądze dostały.
Kasia, Joasia i Monika postanowiły, że nie puszczą tego płazem, chociażby po to, aby nie zdarzyło się to kolejnym. Poszły do Państwowej Inspekcji Pracy. Tam poradzono im wysłanie ponaglenia zapłaty, a później skierowanie sprawy do sądu.
- W takich sytuacjach ofiarom pomogą nasi prawnicy - mówi okręgowy inspektor PIP Franciszek Grześkowiak. - Najgorzej, że nie ma żadnego śladu w dokumentach, a ten pracodawca będzie się zapewne upierał, że była to umowa cywilna, co oznacza postępowanie przed sądem cywilnym, a nie sądem pracy.
I PIP namawia, aby podejmując się jakiegokolwiek, nawet najbardziej doraźnego zajęcia, sporządzić dokument, gdzie znajdą się warunki pracy i zapłaty. Także Wojewódzki Urząd Pracy w Zielonej Górze apeluje do osób podejmujących pracę dorywczą i sezonową o zabezpieczenie dokumentacji. Najważniejsza jest umowa, która będzie zawierała wymagania obu stron, czyli sprecyzowane warunki pracy i płacy. Jak mówi zastępca WUP umowa powinna być podpisana przed wbiciem łopaty w ziemię. Podpisana, ale wcześniej starannie przeczytana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?