Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Chcieliśmy tylko okraść, nie zabijać - mówią zabójcy sklepikarza z Krasowca

Stefan Cieśla 95 722 57 72 [email protected]
Policja prowadzi na salę rozpraw skutego kajdankami Artura J.
Policja prowadzi na salę rozpraw skutego kajdankami Artura J. fot. Kazimierz Ligocki
Z kamiennymi twarzami i chusteczkami przy oczach, rodzina zamordowanego właściciela sklepu w Krasowcu najpierw słuchała opisu, a potem oglądała odtworzone ze sklepowej kamery sceny z ostatnich chwil życia swojego bliskiego. Proces jego zabójców ruszył dziś przed gorzowskim sądem.

- Nie chcieliśmy zabijać pana Stefana, ani robić mu krzywdy. Potrzebowaliśmy pieniędzy, chcieliśmy tylko ukraść mu nowe auto i je sprzedać. Sytuacja wymknęła nam się spod kontroli, to był nieszczęśliwy wypadek - zeznawali przed sądem 21-letni Artur J. z Bledzewa i 20-letni Michał S. z Glinika w gm. Deszczno.

Obciążali się wzajemnie winą, który z nich 60-letniego sklepikarza bił i dusił, a który tylko przytrzymywał, aby zakleić mu usta i skrępować ręce taśmą klejącą. Zmasakrowany mężczyzna zmarł w wyniku uduszenia.

Najpierw skatowali, potem...reanimowali

Byli bez pracy, na utrzymaniu rodziców, mieli do płacenia alimenty na swoje dzieci. Potrzebowali pieniędzy i zimą 2008 r. kuzyn Michała, 22-letni Paweł S. z Glinika wymyślił, że można by napaść na sklep w Krasowcu. Jego właściciel kupił właśnie nowego dostawczego pegueota. Znaleźli kupca na auto w Poznaniu, kupili kominiarki, rękawiczki i taśmę klejącą.

Pod sklep podjechali 18 lutego 2009 r. wieczorem. - Podwiózł nas Paweł, potem czekał na nas. Artur zaczął bić pana Stefana, rzucił nim o regał, potem przewrócił i usiadł na nim. Związałem mu ręce z tyłu, a ponieważ wołał o pomoc, zakleiłem mu usta taśmą. Szukaliśmy wszędzie kluczyków do auta, ale nie mogliśmy znaleźć. Wzięliśmy tylko saszetkę z dokumentami i pieniędzmi i torbę z bilonem z utargu. Zobaczyłem, że pan Stefan przestaje oddychać i sinieje. Rozciąłem mu taśmę na ustach. Zacząłem go reanimować, robiłem mu sztuczne oddychanie i uciski klatki piersiowej, jak mnie kiedyś uczyli w szkole. Gdy wybiegliśmy ze sklepu, jeszcze żył. Artur miał zadzwonić po pogotowie - opowiedział Michał S.

Dodał, że przeprasza rodzinę pana Stefana, że bardzo żałuje tego, co zrobił. Po tych słowach wdowa po zabitym wybuchnęła płaczem. - Nie chcieliśmy zabijać, tylko ukraść auto. Gdybyśmy chcieli zabić, to by to trwało moment - powiedział Artur. Przekazał rodzinie zabitego napisany w areszcie list z przeprosinami.

Kupił sobie motor

Po napadzie Paweł odwiózł ich do domów, Michałowi dał czyste ubranie, bo był cały pokrwawiony. Policzyli pieniądze, było tego ok. 3 tys. zł w bilonie i 2,5 tys. zł w banknotach. - Pawłowi za pomoc daliśmy 500 zł, resztę podzieliliśmy na pół - wyjaśnił Artur.

Za swoją dolę Michał kupił sobie motor. Prawie 400 zł zapłacił pięciozłotówkami z rabunku. W maju 2009 r. aresztowała ich policja. Artur i Michał mogą dostać po 25 lat więzienia lub nawet dożywocie, Pawłowi grozi do 12 lat więzienia. Bronią ich najlepsi gorzowscy adwokaci ze ,,złotej kancelarii''.
W środę na procesie zeznawać będą świadkowie, potem swoje opinie przedstawią biegli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska