Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chore dzieci godzinami czekają w kolejce do lekarza

Dorota Nyk
11- miesięczny Igor trafił do szpitala w niedzielę z wirusową infekcją. W kolejce w izbie przyjęć tak głośno płakał, że przyjęli go bez kolejki.
11- miesięczny Igor trafił do szpitala w niedzielę z wirusową infekcją. W kolejce w izbie przyjęć tak głośno płakał, że przyjęli go bez kolejki. fot. Dorota Nyk
Horror w izbie przyjęć w szpitalu - tak głogowianie podsumowują to, co się działo w tym miejscu w sobotę i niedzielę. Można śmiało stwierdzić, że nasza służba zdrowia nie radzi sobie z opieką nad dziećmi w weekendy.

W sobotę i niedzielę dużo dzieci zachorowało. Rodzice udali się z nimi do przychodni przy ul. Kościuszki, ale tam zostali odesłani do izby przyjęć w szpitalu.

- Zjawiłam się o godz. 7.00 rano z chorą dwuletnią córeczką - opowiada głogowianka. - W małym pomieszczeniu czekało oko 20 rodziców z dziećmi. Jeden wielki płacz i lament. Oprócz tego razem z nami czekali dorośli. Dopiero około godz. 11.00 wyszła do nas lekarka. Przeprosiła i powiedziała, że jest jedyna na oddziale dziecięcym i też tam ma pełno dzieci.

60 pacjentów na lekarza

W niedzielę była podobna sytuacja.Poszliśmy więc na oddział dziecięcy w szpitalu, żeby zapytać, dlaczego.

- W ocenie lekarzy z oddziału dziecięcego, nierozwiązany jest problem z opieką ambulatoryjną dla dzieci wieczorami i w weekendy - mówi doktor Marek Turkiewicz, p.o. ordynatora.

- W niektóre dni nie ma lekarzy dyżurujących w ambulatorium, nie wiem dlaczego. Wtedy dzieci musi przyjąć nasz lekarz oddziałowy - dodał.

W sobotę dwóch takich lekarzy zbadało 120 chorych maluchów, a oprócz tego musieli opiekować się tymi na oddziale, trzydziestką.

- W niedzielę do godz. 15.00 przyjęłam 60 małych pacjentów - mówi lekarka Agata Walas. - Rodzice pytali, jak mogą nam pomóc. Prosiłam ich, żeby poszli do prezydenta.

Naprawią, ale w odległej przyszłości

Po niej przyjmowała doktor Maria Nowakowska. W zeszycie przyjęć napisała drukowanymi literami: HORROR.

- Od jakiegoś czasu nasi lekarze muszą tak pracować, na dwa fronty - na oddziale i w izbie. A nie powinno tak być - mówi M. Turkiewicz.

- A gdzie w weekend są lekarze rodzinni? - pyta dyrektor szpitala Tadeusz Tofel. - Oni w weekendy nie pracują, a my mamy obowiązek udzielać pomocy i tak jak możemy będziemy jej udzielać.

Przyznał, że izba przyjęć i ambulatorium są słabo finansowane przez NFZ, a dużo kosztują. - Powstaje projekt ambulatorium przy oddziale dla dzieci. Ale to będzie przy okazji remontu tego oddziału, a więc w przyszłości - pocieszył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska