Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud, że to przeżyli

Jarosław Janik
Mirosław Szewczuk i Dariusz Paczyński cudem uniknęli śmierci. Dziś mają opuścić barlinecki szpital, ale mówią, że trudno im będzie wrócić do pracy.
Mirosław Szewczuk i Dariusz Paczyński cudem uniknęli śmierci. Dziś mają opuścić barlinecki szpital, ale mówią, że trudno im będzie wrócić do pracy. fot. Paweł Siarkiewicz
- To były sekundy. Ogromny huk i podmuch - opowiadają pracownicy odlewni w Barlinku, w której doszło do wybuchu.

Dziś dwóch poszkodowanych ma opuścić szpital.

Do wybuchu doszło we wtorek kilka minut po 20.00 w odlewni żeliwa Hakon. Eksplodował piec, w którym przetapiano złom. Czterech mężczyzn trafiło do barlineckiego szpitala. Dwóch ma dziś wyjść. - Pozostali są na oddziale laryngologii w Gorzowie. Podejrzewa się u nich częściowy niedosłuch - mówi ordynator chirurgii w Barlinku Krzysztof Anczykowski.

Krok od śmierci

W mieście wszyscy mówią o wypadku. - Mogło się skończyć tragicznie. Trzeba im współczuć - stwierdza pani Bożena. Jej mąż Janusz zastanawia się, kto zawinił.
Pracownicy wciąż mają przed oczami ogień i rumowisko. Mirosław Szewczuk z Pełczyc w odlewni pracuje od siedmiu lat. - To były sekundy. Ogromny huk i podmuch, który odrzucił nas od pieca, a potem słup ognia - wspomina. - Pracowaliśmy jak zawsze ostrożnie. Nic nie wskazywało, że coś się stanie - dorzuca Dariusz Paczyński z Sarnika.
Wszyscy wyszli z hali o własnych siłach, ale z trudem, bo po wybuchu zawaliła się część dachu. Fragmenty konstrukcji spadły na pracowników. - Kilka metrów po wyjściu padłem z wyczerpania - mówi M. Szewczuk. - Nie myślałem, że moja praca może być tak niebezpieczna - dodaje D. Paczyński.
Obaj mówią, że nie będzie im łatwo wrócić do pracy. Uraz psychiczny zostanie. Zastanawiają się co mogło być przyczyną wybuchu. - Złom jest sortowany, ale coś tam musiało być - stwierdzają.

Szukają przyczyny

Nad tym samym zastanawia się policja. - Trwa dochodzenie, które ma ustalić przyczynę wybuchu - mówi Wiesława Zwiech, rzeczniczka komendy powiatowej w Myśliborzu.
Oględziny miejsca wypadku pod nadzorem prokuratury prowadzą policjanci oraz inspektor pracy. Nieoficjalnie mówi się, że przyczyną wybuchu mogła być butla gazowa, która trafiła do pieca razem ze złomem. ,,GL'' ustaliła, że niekiedy tylko pobieżnie sortuje się złom, który trafia do odlewniczego pieca.
Od dwóch dni próbujemy też porozmawiać z dyrekcją zakładu. Bez skutku. - Nie udzielamy żadnych informacji - poinformowano nas wczoraj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska