MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czas mija, a bary mleczne wciąż są na topie

Jakub Jarowicz 68 324 88 53 [email protected]
Bogumiła Zakrzewska z synem Dawidem często odwiedzają Turystę. - Klasyczne ruskie to jest to!
Bogumiła Zakrzewska z synem Dawidem często odwiedzają Turystę. - Klasyczne ruskie to jest to! Mariusz Kapała
Były popularne w PRL-u, mają swoich klientów i dziś. Dlaczego? Bo jak mówią mieszkańcy, tu czuje się klimat. No i jest tanio.

- Ruskie raz! Schabowy z kapustą! - przekrzykują gości kucharki. Bar Turysta wita nas, wydawać by się mogło, wielkim chaosem. Nic bardziej mylnego. Nie ma kelnerów, wszyscy ustawiają się w kolejce i cierpliwie czekają. I tak przez cały dzień. Jedni wchodzą, drudzy wychodzą.
- Mimo kilku remontów zmieniło się niewiele - uważa Katarzyna Stankiewicz-Pyrzyńska, właścicielka Turysty. Dodaje jednak, że to co najważniejsze, czyli klimat, nie zmienił się wcale.
- Kiedyś to był lokal dla ludzi biednych, dla takich, którzy chcieli zjeść dobrze i dużo, ale za niską cenę. Dzisiaj tego podziału już nie ma. Jedzą u nas bezdomni i bogaci biznesmeni czy prawnicy - podkreśla pani Katarzyna.

Przeczytaj też: Pierwsza Komunia Święta. Ile kosztuje jej organizacja? Jaki dać prezent? (zdjęcia)

Marcin Kłopotek to ratownik medyczny. Przy pokrytym legendarną ceratą stole czeka na zamówienie. Duże, bo obiady zamówiły również pielęgniarki. - Bierzemy jedzenie na wynos - mówi ratownik i śmieje, że to szpitalna tradycja. - Wystarczy rzucić hasło "Turysta", a ustawia się kolejka chętnych z gotowymi zamówieniami. Dzisiaj czekam na siedem obiadów.
Pytamy co jest głównym czynnikiem, że wybrali akurat to miejsce. - Jakość posiłków. I może również sentyment? - pyta zamyślony. - Moi rodzice mnie przyprowadzali za dzieciaka i chyba tak mi zostało. Oczywiście chodzę też do innych restauracji - mówi pan Marcin i wspomina obowiązkowy kiedyś zestaw, czyli "śledź, lorneta i galareta".
- Dzisiaj już alkoholu nie sprzedają, ale może to i lepiej, przynajmniej jest spokojnie - rozmowę przerywa przeszywający głos z kuchni: - Sieeedem obiadów na wynos proszę!

Pani Anna ledwo wiąże koniec z końcem.
- Ciężko jest, no co zrobić - rozkłada ręce. Mimo że ma już ponad 80 lat, codziennie pokonuje trasę z mieszkania na Zaciszu do przydworcowego baru. - Pieniędzy mało, a tu można tanio zjeść - przyznaje.
Z daleka widać, że Piotr z Zielonej Góry nie jada tutaj z powodu kiepskiej sytuacji finansowej. Świetnie skrojony garnitur, na parkingu samochód z salonu. Zapewnia jednak, że tu podziały nie istnieją. Poza tym po co płacić 100 zł za obiad, skoro można zjeść taniej?

Podobnie uważają bywalcy baru Piast w popularnym Mrowisku. To jedyny bar mleczny w mieście.
- Pamiętam, jak przychodziłam tu 27 lat temu z kolegami i koleżankami stołować się podczas studiów na WSP - opowiada Karolina Helińska. - Teraz też tu czasem zaglądam. Biorę obiady na wynos. To miejsce ma swój klimat. I czar. Choć wokół wiele restauracji, barów padło, Mrowisko wciąż jest na topie.
Inne kultowe miejsce w mieście to bar Niger na deptaku. Od lat wpadają tu na kawę i lody stali klienci.
- Trudno byłoby mi sobie wyobrazić, gdyby nagle Niger zniknął - podkreśla Marek Nowacki. - Dla mnie to przystanek w codziennej bieganinie. Tradycja. Wypiję kawę, przeczytam gazetę i ruszam dalej. Nie tylko ja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska