Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy AZS UZ Zielona Góra to już ekipa gwiazd drugiej ligi?

Przemysław Piotrowski
Michał Gańko z Oriona próbuje przebić się przez zielonogórski blok. A w nim trzej najmocniejsi bombardierzy (od lewej): Wojciech Lis, Jakub Kowalczyk i Piotr Borkowski.
Michał Gańko z Oriona próbuje przebić się przez zielonogórski blok. A w nim trzej najmocniejsi bombardierzy (od lewej): Wojciech Lis, Jakub Kowalczyk i Piotr Borkowski. fot. Tomasz Gawałkiewicz
W meczu AZS-u UZ-u Zielona Góra z Orionem Sulechów widać było różnicę klas. Pewnie wygrali ci pierwsi i utrzymali się na szczycie tabeli. Czy tak zakończą rozgrywki?

Przewaga akademików nie podlegała żadnej dyskusji. Jedynie w pierwszym secie zielonogórzanie zachowali się zbyt nonszalancko i o mało nie ulegli znacznie niżej notowanym sulechowianom. Ale od stanu 24:19 dla gości wskoczyli na obroty i zdeklasowali rywali, a w kolejnych dwóch wręcz zmietli z parkietu.

- Chyba za bardzo się przejęliśmy i po prostu popełniliśmy za dużo błędów - mówił po meczu trener akademików Tomasz Paluch. - W końcówce tego pierwszego seta to jednak Orion uwierzył, że już zwyciężył, a my zagraliśmy świetnie taktycznie, bardzo dobrze serwisem i to się opłaciło.

- Strasznie szkoda tego pierwszej partii - mówił były gracz zielonogórzan, a dziś Oriona, Mariusz Piątek. - Sam nie wiem co stało się w tej końcówce, po prostu nie potrafię tego wytłumaczyć.

Jeszcze niedawno obie ekipy były po dwóch stronach barykady. To sulechowianie brylowali w lidze, a ich dwie największe gwiazdy Karol Hachuła i Piotr Borkowski byli często nie do zatrzymania. Zielonogórzanie ubiegły sezon zakończyli natomiast już po rundzie zasadniczej. Obecnie ci pierwsi są na ostatnim miejscu w tabeli, a drudzy jej liderują.

O przedsezonowych problemach w Orionie pisaliśmy już wielokrotnie, ale warto zwrócić uwagę na to, co działo się w ekipie AZS-u UZ-u. Trener Paluch długich kilka lat budował ten zespół, który dziś można nazwać ekipą gwiazd. Bo akademicy po prostu nie mają słabych punktów. Na rozegraniu doświadczony Łukasz Klucznik, na skrzydłach świetni atakujący Wojciech Lis i Borkowski, który również potrafi potężnie zaatakować z drugiej linii, w środku solidny Piotr Przyborowski i niedawno ściągnięty z Orła Międzyrzecz pierwszoligowiec Jakub Kowalczyk. Zawsze pewny punkt drużyny kapitan Mikołaj Mariaskin i libero Bartosz Odwarzny, który jest również jednym z najlepszych w lidze. W odwodzie bardzo mocny Łukasz Gwadera oraz młodzi i obiecujący Wiktor Zasowski i Mateusz Świerzewski. Czy rzeczywiście można ich uznać za drużynę gwiazd?

- Nie przesadzajmy, to nie gwiazdy tylko zespół - twierdzi Paluch. - Choć nie ukrywam, że naprawdę grają świetnie. Tę drużynę budowaliśmy od marca i mamy wszystkich, których chcieliśmy. Chłopaki wiedzą o co grają.

A o co dokładnie? Nikt nie ukrywa, że o awans. Bo tak mocnej kadrowo ekipy w drugiej lidze nie mieli nigdy. Do tego wszyscy chcieliby zainaugurować przyszłoroczny sezon na nowiutkiej, pięciotysięcznej hali. Tę rodzącą się wokół zielonogórskiej siatkówki milą i piękną atmosferę czują również kibice, których na obiekt przy ul. Szafrana przyszło w sobotę około 400, co nie miało jeszcze miejsca w historii drugiej ligi w Zielonej Górze. Do tego zorganizowali piękną oprawę z transparentem i sztucznymi ogniami, a podczas meczu głośny doping i dudnienie bębnów sprawiało wrażenie widowiska z prawdziwego zdarzenia.

- Zrobimy wszystko, aby ten awans kibicom dać - twierdzi Borkowski. - Gramy dobrze, jesteśmy poukładani i na pewno stać nas na to.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska