Pani Elżbieta jest brygadzistką w dużej firmie. Nawet nie ukrywa, że dla niej święta tracą swoją magiczną aurę. - Teraz większość rodzin myśląc o Bożym Narodzeniu, widzi wydawane pieniądze, długie paragony z supermarketów, a w najgorszym wypadku pożyczkę w banku - stwierdza ze smutkiem. I przyznaje, że kiedyś zdarzyło się jej zapożyczyć, by święta były wystawne, a dzieci zadowolone z prezentów. Teraz już tak nie robi.
Agnieszka Osińska z Gorzowa od kilku lat święta organizuje u siebie. Potwierdza, że to wydatek, który nadweręża domowy budżet. - Zawsze patrzę na to w ten sposób, kiedy jestem w świątecznym szale i biegam od sklepu do sklepu, żeby uzupełnić domowe zapasy - opowiada.
- Ale w Wigilię, gdy wszyscy siadamy przy stole, całkowicie zapominam o wydatkach i tej męczącej bieganinie. Oczywiście moim ulubionym momentem jest otwieranie prezentów. Staram się wszystkich obdarować choćby najmniejszym upominkiem. Kiedy widzę, że sprawiłam komuś radość, przestaję myśleć o wydatkach, a zaczynam cieszyć się chwilą.
Dla Elżbiety Kuszczyńskiej z Zielonej Góry święta to podwójna okazja do radości. Jej córeczka Kasia 27 grudnia obchodzi urodzinki, a jako jedyna wnuczka w rodzinie na pewno znajdzie pod choinką coś wyjątkowego. Pani Elżbieta uważa, że przygotowanie świąt to z roku na rok coraz większy wydatek. Dlatego w jej rodzinie prezenty robi się samodzielnie. - Pieczemy i malujemy pierniki, ozdabiamy bombki, przygotowujemy ozdobne woreczki z drobiazgami jako symboliczne podziękowanie za prezenty i święta - wylicza.
O finansowej stronie Bożego Narodzenia muszą myśleć Jadwiga i Jerzy Grzelakowie z Zielonej Góry, oboje po siedemdziesiątce. Od tygodnia przymierzają się do świątecznych zakupów i pomalutku odwiedzają najpopularniejsze i - nie ukrywają - najtańsze sklepy, żeby wybrać produkty w promocji.
Ich święta będą skromne, jedzenia tyle, żeby wystarczyło, ale bez przepychu. Na to ich nie stać. Pani Jadwiga choruje na oczy, mąż ma problemy z sercem. Na leki w tym miesiącu wydali już 300 zł. Nie więcej pójdzie na święta - jeden karp, jeden sernik, pierniki, trochę pierogów, barszcz z buraków z własnej działki. - Może nie będzie wystawnie, ale tradycyjnie, z kolędami i modlitwą - mówi kobieta.
Pan Jerzy dodaje, że to wszystko przez "pomieszanie" w naszym kraju: - Bo starych się nie szanuje, starym się nie pomaga. Pani młoda, to może nie widzi, ale dla nas to proste - pókiśmy pracowali, było co do garnka włożyć. A życie emeryta to jest liczenie, jak związać koniec z końcem. A jak już święta, to w ogóle trzy miesiące trzeba odkładać, żeby coś lepszego kupić....
Pani Anna z Zielonej Góry do świątecznych sprawunków podchodzi równie praktycznie - kupuje stopniowo i tylko potrzebne rzeczy. Wydatków nigdy nie podlicza, bo człowiek i tak zawsze kupi więcej niż zamierzał.
Za to Joanna i Adrian, młode małżeństwo z Nowogrodu Bobrz., na świątecznych zakupach oszczędzać nie zamierzają. Ich pociechy dostaną drogie prezenty. Postanowili, że każde ich święta będą wyjątkowe. Kalkulują, że tysiąc złotych powinno wystarczyć - na jedzenie (dokładają się rodzice) i przede wszystkim prezenty dla bliskich. Osobny budżet przewidzieli na... wigilijne ubrania. - Bo teraz jakość świętowania zależy od grubości portfela - przyznaje z rozbrajającą szczerością mężczyzna.
Sprawienia przyjemności bliskim nie potrafi odmówić sobie też Stanisław Janikowski, emeryt z Gorzowa. Uwielbia Boże Narodzenie, pod każdym względem. Przygotuje prezenty dla dzieci i dla wnuków. - Pieniądze? Przy tej całej radości mają znikomą wartość. Oczywiście wszystko drożeje, jest coraz trudniej, nieraz z żoną uruchamiamy domowe rezerwy w budżecie... Ale jak można wyceniać zadowolenie bliskich? - pyta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?