Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy na zabawie sylwestrowej w Przylaskach serwowano mięso z włośnicą?

Bożena Bryl, 95 758 07 61, [email protected], (mt)
Trzy osoby podejrzane o zarażenie się na początku grudnia włośnicą trafiły do kliniki w Poznaniu, kilka innych ma być leczonych ambulatoryjnie. Sanepid otrzymał wiadomość, że sprawcą mogą być wyroby z dziczyzny pochodzące z Kunowic pod Słubicami. Serwowano je również znacznie później, bo na sylwestrowej zabawie, w Przylaskach.

Nikt z jej uczestników nie zachorował - zapewniła nas dzisiaj Beata Najdek z miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich, które organizowało imprezę.
- Byliśmy u tego masarza już w piątek, wtedy go nie zastaliśmy, ale dzisiaj z nim rozmawialiśmy. Twierdził, że dostarczone mu z Cybinki mięso z dwóch dzików miało wymagane badania weterynaryjne - powiedziała nam dzisiaj szefowa słubickiego sanepidu Jadwika Caban-Korbas.

Wyroby zostały zamówione przez organizatora zabawy sylwestrowej. Według słubickiego sanepidu, mięso miał dostarczyć masarzowi, odebrać wyroby a następnie przekazać 10 grudnia zleceniodawcy ktoś z Nadleśnictwa Cybinka. Miało to nastąpić w Krośnie.
- Nie zajmujemy się dystrybucją dziczyzny - stwierdził nadleśniczy Krzysztof Tomczak. - My z tą sprawą mamy tylko taki związek, że dziki, które trafiły do Kunowic pochodziły z naszych lasów - stwierdził nadleśniczy.

Jeszcze nie wiadomo

- Na razie nie znamy potwierdzonego źródła zakażenia, a nawet potwierdzenia, że hospitalizowane w Poznaniu osoby mają włośnicę - stwierdził przed chwila powiatowy lekarz weterynarii w Słubicach Wiesław Sierszulski. - Wiem, że dziczyzna przetwarzana w Kunowicach była badana przez weterynarza. To lekarz, który już wcześniej wykrywał włośnicę - podkreślał. Stwierdził też, że wyroby z podejrzanej partii jadło kilkanaście osób w Cybince i wszyscy są zdrowi.
- O ile wiem, podczas zabawy w Przylaskach było serwowane mięso także z innych źródeł. Wszystkie próbki zostaną poddane badaniu jutro - powiedział.

Zawsze było w porządku

- Kilkakrotnie zaopatrywaliśmy się w dziczyznę w tej samej masarni - podkreśla Beata Najdek z KGW w Przylaskach (gm. Brzeźnica w powiecie żagańskim). - Nigdy nie było żadnych problemów. Również i tym razem. Nie zachorował nikt z uczestników naszej zabawy. Za to niedawno dowiedzieliśmy się, że zachorowały osoby z Legnicy, których u nas nie było, ale zaopatrywały się w tym samym punkcie.
Pani Beata zaznacza, że jest w kontakcie ze służbami weterynaryjnymi z Żagania, bo sama wiadomość o możliwości zarażenia włośnicą jest niepokojąca. - Na razie nie wiemy, czy to rzeczywiście jest włośnica, czy może inna choroba. Czekamy na wyniki - dodaje.

Co to jest włośnica?

- To inwazyjna choroba odzwierzęca. Powodują ją larwy nicienia, które dostają się do mięśni. Ich okres wylęgania jest dość długi, nawet do 40 dni. Początkowo choroba przypomina grypę. Pojawiają się bóle brzucha, gorączka, bóle mięsni i zawroty głowy. Potem puchnie twarz i oczy. W początkowej fazie, kiedy larwy są jeszcze w przewodzie pokarmowym, choroba jest uleczalna. Jednak gdy już się dostaną do mięsni, mogą prowadzić do wyniszczenia organizmu i śmierci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska