- Do tej pory nie ma w Polsce rozporządzeń dotyczących pomocy publicznej - wyjaśnia Sławomir Laskowski z urzędu miejskiego. - Dwa lata temu docierały do nas sygnały, że dofinansowanie może wynieść nawet 85 procent, teraz słyszymy o 50 procentach. Ale to ciągle tylko rozmowy polskich władz z Komisją Europejską.
Dlatego projekt rewitalizacyjny w ostatnim czasie musiał być zmieniany. - Chodziło właśnie głównie o zmianę maksymalnego dofinansowania dla danej wspólnoty - wyjaśnia Wiesław Źrebiec, prezes ŻTBS, lidera żagańskiego projektu.
Zarobki stoją, koszta rosną
W poniedziałek zarządcy wspólnot z centrum miasta, które zostaną objęte rewitalizacją, spotkali się, by ustalić ostatnie szczegóły. - Do 17 marca musimy zgłosić gotowość do zrealizowania projektu. Musimy to zrobić w takim składzie, jaki deklarowaliśmy kilkanaście miesięcy temu. Każde wycofanie się wspólnoty może skutkować tym, że urząd marszałkowski skreśli nas z listy indykatywnej - zapowiadał na spotkaniu S. Laskowski.
Nikt głośno nie mówił o wycofaniu się z projektu, ale kilka wątpliwości było. - Najpierw mieliśmy pokryć tylko 15 procent inwestycji, teraz nagle 50 procent. Jaką mamy pewność, że te proporcje znów się nie zmienią. Zarobki nam nie rosną, a koszta remontów tak - denerwował się Jerzy Hedloff z Rynku. - Koszt rewitalizacji w naszej wspólnocie, według dawnych założeń maił wynieść 300 tys. zł, teraz widzę 460 tys. zł. To bardzo dużo.
- Jesteśmy w czepku urodzeni. Przecież ceny materiałów budowlanych i usług na tym rynku spadają. Nawet o 30 procent - próbował przekonywać burmistrz Sławomir Kowal. - A drugiej takiej okazji dofinansowania i tak już nie będzie. Za kilkanaście miesięcy zamiast 50 procent, mogą nam dawać 10-15.
- Proszę mi nie mówić o spadku cen materiałów budowlanych. Jesteśmy w Unii i za miesiąc, dwa rynek wyrówna ceny - stał przy swoim J. Hedloff.
- Ale robocizna idzie znacznie w dół. Ostatnio zrobiliśmy swój kosztorys na parking przy ul. Szprotawskiej i założyliśmy, że jego wykonanie będzie kosztowało 100 tys. zł, tymczasem w przetargu najniższa oferta wyniosła 55 tys. - opowiadał S. Kowal.
- To prawda. My mieliśmy kosztorys na 450 tys. zł, a w przetargu najniższa oferta opiewała na 320 tys. - dodała Ewa Śmieszek z Zespołu Zarządców Nieruchomości.
Lider decyduje
- A jaki wpływ będą miały wspólnoty na wybór wykonawcy - pytała Małgorzata Hoffman-Zielińska z zarządu nieruchomości Dom.
- Bo przecież najtańsze, nie zawsze znaczy najlepsze - wtórował jej jeden z mieszkańców budynku zarządzanego przez tę firmę.
- To lider, czyli my ogłasza przetarg. Wszystko przechodzi przez lidera - odpowiadał W. Źrebiec.
- To może chociaż będziemy mieli własny nadzór budowlany. W końcu dajemy na ten projekt połowę - zapytała zarządczyni.
- Jeżeli na własny koszt, to nie ma problemu - odparł burmistrz.
Po 17 marca sprawdzimy i poinformujemy państwa, czy Żaganiowi udało się zgłosić gotowość do realizacji projektu i w jakim składzie.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?