Czy w przyszłym roku wróci Lubuskie Lato Filmowe?

W tym roku zielonogórski Klub Kultury Filmowej nie zorganizował w Łagowie 38. Lubuskiego Lata Filmowego.

Jak mówił w czerwcu prezes Andrzej Kawala, klub zgromadził za mało pieniędzy, by "międzynarodowa impreza mogła się odbyć na właściwym poziomie". KKF zaczął walczyć o wpisanie LLF-u na stałe do budżetu województwa. - Na nasze pismo w tej sprawie dostaliśmy pozytywną odpowiedź klubu radnych PO - mówi Kawala.

Faktycznie, zarząd województwa wpisał do projektu przyszłorocznego budżetu 200 tys. zł na "imprezę filmową" w Łagowie. Jednocześnie zastrzegając, że pieniądze dostanie zwycięzca konkursu.
- Zarząd nie ma wątpliwości, że festiwal filmowy w Łagowie powinien być - tłumaczy wicemarszałek Tomasz Wontor. - Natomiast można dyskutować nad jego formułą. Dziś nie jest przesądzone, kto imprezę zorganizuje. Może to być Klub Kultury Filmowej z Lubuskim Latem Filmowym lub ktoś inny.

Budżet ma być przyjęty 22 bm. Tymczasem KKF nie chce startować w konkursie. - Albo regionowi jest potrzeby festiwal, za którym ciągnie się tradycja najstarszej imprezy filmowej w Polsce, albo nie - mówił wczoraj Kawala. - Za te pieniądze ktoś może zrobić tysiące rzeczy. Nawet półfinały wyborów Miss Polonia.

Nie bacząc jednak na rozstrzygnięcie konkursu, Klub Kultury Filmowej wystąpił wczoraj do Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej o dotację na Lubuskie Lato Filmowe, które miałoby się odbyć w dniach 22-29 czerwca 2009 r.

Komentarz

Jak to robią Niemcy

18 lat temu kinomani w Cottbus skopiowali pomysł naszego Lubuskiego Lata Filmowego. Owszem, po kilku latach zmieniono tam organizatora, ale niemiecki festiwal pozostał wierny pierwotnej idei: prezentowanie kina Europy Środkowej i Wschodniej - zero amerykańskiej "komerchy".

Przez lata władze miejskie i landu dmuchały i chuchały na imprezę. Efekt? Loga zamożnych sponsorów na plakacie, pełne sale na filmach z Kazachstanu czy Rosji. I zaliczenie przez magazyn "Variety" Film Festival Cottbus do 50 najlepszych filmowych imprez na świecie.