Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Darcie parkietu

Andrzej Flügel 68 324 8806 [email protected]
fot. archiwum
Znów się musiałem denerwować jak tylko piłkarze wybiegli na boiska. Czym? Oczywiście remisem Legii. Kurcze, co akcja to tracili bramkę! Ale pierwsze koty za płoty.

W sobotę rusza pierwsza i druga liga. Fajnie, że GKP w końcu zagra. Życzę gorzowianom jak najlepiej. Pewnie mocniej niż zwykle trzymać będzie za nich kciuki zielonogórska Lechia. Czemu? Bo jak się GKP utrzyma, a radę dadzą Warta Poznań i Pogoń Szczecin, to zielonogórzanom wystarczy do utrzymania zostać na takim miejscu w jakim są dziś, po przesunięciu wycofanej Polonii Słubice na ostatnie. Zresztą prezes Lechii jest chyba jedynym wygranym ostatniej wojenki w radzie miejskiej. Zastal i Falubaz nie dostaną nic, a Lechii wpadnie 700 tysięcy złotych. Jeśli więc przy stałym wychodzeniu z długów, poprawianiu się sytuacji i podążaniu w kierunku normalności dojdzie utrzymanie w lidze, to może futbol w mieście wróci na należne mu miejsce? Jestem ostrożny. Nasłuchałem się tylu programów naprawczych, opowieści o renesansie i powrocie widzów na stadion przy ulicy Sulechowskiej, że uwierzę jak zobaczę.

Tomasz Herkt przestał prowadzić Zastal. Nie jestem fanem wywalania szkoleniowców kiedy zespołowi nie idzie. Jednak w tej sytuacji coś trzeba było zrobić. Szefostwo wybrało pożegnanie z trenerem. I chyba nie miało wyjścia. Coś tam jednak w zespole było nie tak, skoro z Polonią Warszawa koszykarze wręcz darli parkiet, a kilka dni wcześniej ruszali się jak w zwolnionym filmie. Tak czy inaczej trenera Herkta będę dobrze wspominać. Zawsze fajnie się z nim gadało. Ale nie tylko dlatego. Ma swoje miejsce w historii zielonogórskiej koszykówki. Jako trzeci wprowadził Zastal do ekstraklasy. Przed nim zrobili to Tadeusz Aleksandrowicz i Algirdas Paulauskas.

A propos trenerów. W koszykówce rzadziej, ale w futbolu trafiają się czasem straszne egzoty. Jeden z kandydatów na szkoleniowca naszego drugoligowca zadzwonił do klubu. Złożył ofertę. Umówiono się na rozmowę. Potraktowano to poważnie, bo był to gość z nazwiskiem. Przyjechał, rozwijał teorię o tym jak zamierza poprowadzić zespół, jakie metody wdrożyć i ilu słynnych trenerów oglądał. Potem rzucił miesięczną kwotę jaką chciałby dostawać na konto, która zmroziła działaczy. Ale nie osłabiła ich zdolności negocjacyjnych do końca. Kontynuowali rozmowy, kombinując w myślach skąd załatwić taką kasę jakiej zażądał. Na szczęście dla nich trener oświadczył: - Dokonałem analizy możliwości tego zespołu. Jest wielka szansa na utrzymanie go w lidze. Aby w niej zostać wystarczy mniej więcej 40 punktów. Jak załatwicie dwadzieścia, to ja obiecuję, że wywalczę resztę na boisku. I to był koniec rozmów. Na szczęście!

Nie wychodząc z tematu trenerów, ale z zupełnie innej beczki. Pisałem przed tygodniem o zgrzycie jakim była nieobecność podczas balu zielonogórskiego pływaka, który był na zgrupowaniu w Gorzowie, a do Drzonkowa miał go przywieźć jego szkoleniowiec, który nagle i bez powodu odmówił. Trener zadzwonił do mnie i powiedział że miałem złe informacje. Nie przywiózł zawodnika bo zachorował. Chciał bym o tym napisał. Więc piszę.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska