Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Maciejewski: Euroliga to wyzwanie!

PAWEŁ TRACZ 0 95 722 69 37 [email protected]
DARIUSZ MACIEJEWSKIMa 44 lata. Żonaty, troje dzieci. Trener klasy mistrzowskiej. Szkoleniowiec uniwersjadowej reprezentacji Polski 2005 w Izmirze i 2007 w Bangkoku (brązowy medal) oraz reprezentacji kraju do lat 20.
DARIUSZ MACIEJEWSKIMa 44 lata. Żonaty, troje dzieci. Trener klasy mistrzowskiej. Szkoleniowiec uniwersjadowej reprezentacji Polski 2005 w Izmirze i 2007 w Bangkoku (brązowy medal) oraz reprezentacji kraju do lat 20. fot. Aleksander Majdański
Rozmowa z Dariuszem Maciejewskim, trenerem ekstraklasowych koszykarek KSSSE AZS PWSZ Gorzów.

- W sobotę pierwsze dwa odcinki półfinału z CCC Polkowice. Jakie są szanse na pokonanie "pomarańczowych"?
- Porażka z nimi w Gorzowie w ostatnim meczu rundy zasadniczej była bolesną lekcją. Ale na pewno drugi raz już tak słabo nie zagramy. Sztuką też będzie, by CCC zagrało pod presją tak samo dobrze u siebie. Choć wszelkie znaki wskazują, że faworytem jest rywal, nie stoimy na straconej pozycji.

- Czy fakt, że pierwsze mecze odbędą się w Polkowicach ma znaczenie?
- Na pewno nie rozpaczamy z tego powodu. Już kilka razy wywieźliśmy stamtąd zwycięstwo, wiele meczów było na styku. A play offy rządzą się swoimi prawami. Prosty przykład Wisły Kraków i Lotosu Gdynia. W ostatnich kilku latach o wygranej jednej ze stron decydowała bardziej dyspozycja dnia niż przewaga własnego parkietu.

- Z czwórki półfinalistów jesteśmy najmłodszym zespołem, a mimo to nie stoimy na straconej pozycji...
- Umiejętne wprowadzenie młodych graczy jest jednym z najważniejszych zadań. Już mamy wychowanki, które wychodzą w pierwszej piątce, jak Agnieszka Kaczmarczyk. Ale "młodzież" to również Nicky Anosike, Katerina Zohnova czy Samantha Richards. Młody skład absolutnie nas nie przekreśla.

- Ewentualny finał to nie tylko walka o mistrzostwo Polski...
- Wiele osób jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że taki mały ośrodek jak Gorzów lub Polkowice będzie musiał zmierzyć z Euroligą. To wyzwanie dla wszystkich: zawodniczek, trenerów i działaczy. Już teraz za pięć dwunasta przed pierwszym meczem trzeba o tym pamiętać.

- Spodziewał się pan osiem lat temu, gdy zaczynaliście od zera, że w tak krótkim czasie klub będzie miał na to realną szansę?
- Nasza progresja wyników jest zastanawiająca dla wielu osób. Gdybyśmy znów awansowali oczko wyżej, to chyba trafilibyśmy do księgi rekordów Guinnessa. To pochodna wielu czynników. Od zwiększania co roku budżetu, po stopniowe budowanie zespołu oparte o szczegółowe badania. Dlatego nigdy nie było dylematu, kto ma zostać i podpisać kontrakt na kolejny sezon.

- Przy okazji wzrasta zainteresowanie kibiców. Hala nie jest jednak z gumy i dla wielu fanów już brakuje miejsc...
- Budowa nowego, kilkutysięcznego obiektu jest warunkiem koniecznym. Nie tylko mi było przykro, że na godzinę przed meczem z CCC wiele osób nie weszło na trybuny. Ale to świadczy tylko o tym, że koszykówka w Gorzowie stała się bardzo popularna.

- Wokół szaleje kryzys, a w Gorzowie go nie widać...
- Wynika to z umiejętności przewidywania i budowania zespołu za pieniądze, które się posiada. To przede wszystkim zasługa wiceprezesów Ireneusza Madeja i Krzysztofa Dołganowa. Nie wydawaliśmy całej kasy przed sezonem i stąd oszczędności. Dlatego nie dotknął nas spadek wartości złotego, tak jak stało się to choćby w Rybniku. W stosunku do zawodniczek i trenerów nie ma nawet centa zaległości.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska