MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego żywność drożeje?

Agnieszka Stawiarska 68 324 88 51 [email protected]
Lubuszanie z produktów Bomadeku najczęściej kupują pierś indyczą, skrzydła i podroby (fot. Tomasz Gawałkiewicz)
Lubuszanie z produktów Bomadeku najczęściej kupują pierś indyczą, skrzydła i podroby (fot. Tomasz Gawałkiewicz)
- To niesamowite. Wielu ludzi wierzy, że to państwo ustala ceny na żywność - dziwi się Władysław Piasecki, producent mięsa drobiowego i szef Lubuskiej Izby Rolniczej. Politycy skrzętnie szukają winnych drożyzny i wytykają siebie palcami.

Gdy Donald Tusk startował w wyborach w 2007 roku wypomniał Jarosławowi Kaczyńskiemu ceny polskich jabłek. We wtorek Kaczyński się odgryzł i zrobił zakupy - ziemniaki, mleko, chleb... - i podsumował: za naszych rządów było o połowę taniej w sklepach. I obwinił Tuska o doprowadzenie do drożyzny. My porównaliśmy ceny wybranych produktów z 2007 roku i br. Różnica na koszyku wyszła ok. 5 zł.

Politycy naprawdę mają rozdęte „ego”, skoro wierzą w tak dużą swoją moc sprawczą. Prezes PiS zgrabnie pominął rewolucje w Afryce Północnej, trzęsienie ziemi w Japonii, zmiany cen na giełdach światowych, słaby urodzaj zbóż w Chinach, Rosji, brak cukru... O reguły rządzące rynkiem żywności zapytaliśmy Władysława Piaseckiego, prezesa Bomadeku, jednego z trzech największych producentów mięsa indyczego w Polsce. Siedzi w przetwórstwie rolniczym od 21 lat w swojej firmie. A zaczynał zaraz po studiach w PGR.

Czytaj też: Za Odrą Polacy wykupują masowo cukier

Indyk też potrafi zjeść

W sklepach przez ostatnie dwa miesiące kilogram świeżej piersi indyczej podrożał od 2 do 3 złotych na kilogramie, sięga nawet 20 zł. Producent sprzedaje za niecałe 14 zł. - My nie mogliśmy podnieść naszych cen, bo mielibyśmy problem ze sprzedażą. Indyki nie są jedynym mięsem w sklepie - mówi Piasecki. - Podwyżka cen u nas, to ostatnia decyzja, którą chcemy podejmować. Chociaż za tonę paszy płacę teraz 1.400 zł, a w ub. roku 1.000 zł. O 40 proc. więcej. Szukam oszczędności, bo indyki muszą jeść.

Prezes wylicza też inne koszty, które poszły w górę. Wzrosły podatki lokalne (od nieruchomości, opłaty za wodę, ścieki), ceny paliwa, gazu, opłaty związane z ochroną środowiska. Aby utrzymać się na rynku, zakład szuka oszczędności w różnych innych miejscach np. w wydajności pracy, zmianie technologii i lepszym wykorzystaniu posiadanego majątku, w lepszej organizacji pracy. Firma zajmuje się ubojem i przetwórstwem mięsa, a także posiada własne fermy, na których prowadzi chów indyków. Zakład skupuje 85 proc. indyków wcześniej zakontraktowanych u hodowców indywidualnych, 15 proc. produkuje na własnych fermach, to powoduje, że cały rok jest w stanie systematycznie dostarczać towar do kontrahentów.

Firma 68 proc. produkcji sprzedaje za granicą. Najwyższą cenę za uzyskuje w Szwajcarii, jednak jest to rynek mocno ograniczony ilościowo. W Polsce sprzedaje określone rodzaje mięsa.

Żadne państwo na świecie nie jest już samowystarczalne w produkcji żywności. Polska też nie, chociaż co roku wysyła miliony ton jedzenia do innych krajów. Od końca lat 70. wszystkie państwa wchodzą w coraz bliższe zależności od siebie w dostawach jedzenia. Gdy pojawia się kryzys, brakuje jakiegoś towaru, wszyscy to odczuwają. - Są kraje, które są głównymi dostawcami zbóż, cukru, ryżu, kakao, herbaty, kawy. Uprawiają to, co im się opłaca - komentuje Grzegorz Błachnio z Euler Hermes, firmy, która przygotowała prognozy cen żywności na najbliższe miesiące. - Może trudno w to uwierzyć, ale żyjemy w ścisłej zależności od tego, co się dzieje na świecie i naprawdę, obecne podwyżki to w dużej mierze wynik katastrof klimatycznych, których nie jest w stanie przewidzieć żaden rząd.

Od lat coraz więcej jedzą mieszkańcy Azji i Indii, bo lepiej zarabiają, a produkcja żywności nie rosła w tym samym tempie. Te różnice drastycznie wzrosły w ciągu ostatnich trzech lat.

- Pomyślmy, gdyby każdy Chińczyk chciał zjeść sznycel indyczy, to byłoby to 1,4 mld sznycli - wylicza Piasecki. - Nie ma na świecie firmy, która byłaby w stanie dostarczyć taką ilość, ale to są tak ogromne zamówienia, że mają kolosalny wpływ na ceny.

Gdy na rosnące potrzeby żywnościowe nałoży się klęska zbożowa, to ceny szybują w górę, bo zawsze to, czego jest mniej, drożeje. I mamy bochenek chleba za ponad 3 zł. - Nawet, gdyby Polska wyprodukowała tyle zboża, ile sami potrzebujemy, to i tak ceny byłyby tak samo wysokie, bo nikt nie sprzedawałby go taniej niż kosztuje za granicą - tłumaczy Błachnio.

Czytaj też: Zakupowe sztuczki, czyli jak zaoszczędzić złotówki

Kilo cukru za ponad 5 zł

Kto łowi zyski z podwyżek? Producenci zgarniają najmniej, jeśli odliczymy wysiłek i koszty poniesione podczas wytwarzania. Pomiędzy nimi a klientem w sklepie jest tłum pośredników. Największy wpływa mają ci najmniej widoczni, którzy handlują żywnością na światowych giełdach, a ostatnią cegiełkę dokłada sprzedawca, od którego kupujemy np. czekoladę.

Mały przykład. W lipcu ub. roku jeden z funduszy kupił na londyńskiej giełdzie największą od 14 lat dostawę kakao - 241 tys. ton. Wystarczyłoby to na produkcję 5,3 mld tabliczek czekolady. Producenci na całym świecie zadrżeli z obawy przed podwyżkami. I musieli się pogodzić. Na ten szokujący zakup, nałożył się kryzys polityczny w Wybrzeżu Kości Słoniowej. - To malutkie państewko (16 mln ludzi) trzyma w szachu między innymi polskie fabryki słodyczy - mówi Błachnio. - Ogranicza dostawy kakao i dyktuje ceny.

Do tego wariacje na temat cukru... Unia Europejska wprowadziła tak ostre limity w produkcji, że zaczęło go brakować. Ceny rosły od wielu lat, ale pod koniec ubiegłego roku skoczyły na tyle gwałtownie, że zauważyliśmy je gołym okiem. Dlaczego u nas są najwyższe? Jest podejrzenie o spekulacje. Dlatego minister rolnictwa złożył zawiadomienie do Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji. Od wtorku urząd prowadzi postępowanie wyjaśniające. Rozesłał ankiety do przedsiębiorców produkujących cukier i sprzedających. Wyniki tych badań poznamy po kilku tygodni. Urząd zbada, czy doszło do zmowy cenowej.

Czytaj też: Lubuskie: Wieś jest coraz bogatsza

Co dalej?

Czy jest szansa na obniżki cen jedzenia? W Polsce wydajemy na ten cel miesięcznie 25 proc. dochodów, to i tak mniej niż 10 lat temu. Więcej zarabiamy. - Żywność będzie drożeć, bo świat nie jest w stanie nadążyć z produkcją za potrzebami, ale mówię tu o perspektywie 20-30 lat - uważa Piasecki. - Chociażby dlatego, że będzie brakowało nam wody. Chiny już z tego powodu ograniczają uprawy ryżu. Rolnictwo pochłania też ogromne ilości energii. Najgroźniejsze są gwałtowne skoki cen.

Tego samego zdania są specjaliści i komentatorzy wszelkiej maści. Co przewidują na najbliższe miesiące? Nawet, jeśli gdzieś na giełdach ceny zaczną się wahać, to my konsumenci nie odczujemy tych zmian. - Handlem żywnością zainteresowani są wielcy gracze na giełdach, bo mogą na tym zarobić - mówi Błachnio. - Ale przede wszystkim podwyżki są wywołane zbyt małą produkcją.

Jeśli wiosenna pogoda nie zagrozi uprawom zbóż w Kanadzie, to ceny jesienią lekko spadną, ale głównie te giełdowe, na surowce. Raczej nie liczmy na obniżkę cen pieczywa. Jesienią mogą też zatrzymać się ceny paliw, bo wszyscy liczą na koniec konfliktu w Libii. W Polsce od sierpnia płacimy tradycyjnie mniej za świeże warzywa i owoce, ale w tym roku nie liczmy na powrót do sytuacji sprzed roku. Chociażby z powodu droższego paliwa.

Coraz częściej możemy jeść wędliny i schabowe z niemieckiej lub duńskiej świni. W Polsce spada hodowla z powodu zbyt niskich cen skupu. Więc jadą do nas półtusze z zagranicy, bo tam mięso to jest tańsze. Być może za kilka lat, gdy już trudno będzie znaleźć polskiego tucznika na wsi, wtedy wieprzowina zacznie drożeć dla producenta. I znów my za to zapłacimy.

 

Czytaj też: Lubuskie: Ile lat musimy pracować na mieszkanie

Wpływ rządu

W Polsce, w 1989 r. rząd uwolnił ceny na towary, w tym żywność. Do dziś ostatnimi cenami ustalanymi urzędowo są ceny energii dla indywidualnego odbiorcy. Sprzedawcy muszą prosić o zgodę na podwyżkę w Urzędzie Regulacji Energetycznej. Od trzech lat wolne ceny obowiązują firmy i one odczuły tę zmianę. Rachunki wzrosły im od razu o 40 proc. Żaden polski rząd nie odważył się dotąd na uwolnienie cen energii. Pośrednio państwo wpływa na ceny poprzez obciążenia podatkowe (np. VAT, akcyzę). Od stycznia w Polsce poszły w górę stawki na VAT na produkty i usługi. Największy skok dotyczył właśnie żywności.

 

Czytaj też: Zarabiają nie tylko na uprawach i hodowli, ale też na przetwórstwie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska