Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Długo by wymieniać

(decha)
- Wczoraj beton laliśmy do pierwszej w nocy - opowiada Wojciech Weryszko. - Najpierw dzień w polu, a później tutaj, żeby zdążyć przed zima. Boję się, że nie dam rady.
- Wczoraj beton laliśmy do pierwszej w nocy - opowiada Wojciech Weryszko. - Najpierw dzień w polu, a później tutaj, żeby zdążyć przed zima. Boję się, że nie dam rady. Bartłomiej Kudowicz
Rolnik z Białkowa w okolicy Cybinki zaprosił nas, aby pokazać, że nie zmarnował pomocy, której udzielili mu Czytelnicy "GL".

Na rozmowę z "GL" Weryszkowie zbyt wiele czasu nie mieli. Właśnie prosiła się maciora. Już w nowej świniarni.

- I życie znów ma sens - mówi Weryszko. Siedem macior, kilkadziesiąt młodych. Mimo że chętnych na jego warchlaki jest wielu, nie sprzedaje. Postanowił odbudować stado i zapełnić świniarnię.

Długo by wymieniać

Przypomnimy, że o pechu rodziny Weryszków pisaliśmy kilkakrotnie. Raz kiedy na pniu spłonęło mu zboże. Kilka dni później, gdy ogień strawił świniarnię, w której żywcem spłonęła część stada. Historia na tyle poruszyła naszych Czytelników, że ruszyła akcja pomocy. Pospieszyli z nią sąsiedzi, rolnicy z innych wsi, na konto pieniądze wpłacali emeryci i renciści.

- Nie chciałbym nawet wymieniać ludzi, którzy mi pomogli, gdyż mógłbym kogoś pominąć - dodaje Weryszko. - Wiele było wzruszających historii. Rolnicy z okolic Nowej Soli doświadczeni wcześniej przez powódź, renciści, którzy odjęli sobie od ust, biskup, sołtysi, szef zakładu w Bieganowie, wielu anonimowych ludzi.

Opowiada i oprowadza po gospodarstwie. Jak twierdzi chce pokazać, że nie zmarnował pomocy. Z teczki wyjmuje rachunki. Świniarnia już stoi, ładniejsza jak była. Weryszkowa się cieszy, że drugiej takiej w okolicy nie ma. Jednak na radość nie ma czasu. Ledwie zaszczepiła nowo narodzone prosiaki już dzieciaka wrzuca sobie na plecy, wsiada na traktor i jedzie do wykopek.

Mnożenie przez dzielenie

Szczeniaki, dwa małe wilczury otrzymały imiona po psach, które zginęły podczas pożaru. Dwie maciory nadal mają rany na grzbietach. Nie chcą się goić. Reszta zwierząt jest na przechowaniu u teściowej Weryszki.

- Drewno dostałem za darmo, w pracach pomogli sąsiedzi - Weryszko pokazuje więźbę dachową pod folią. - Teraz to już walka z czasem. Blachę na dach może dostanę z Niemiec. Na kupno u nas mnie nie stać. Tutaj będzie taki spichlerz. Drogę betonujemy, aby traktor się nie zapadał...

Czego Weryszkę nauczyły ostatnie miesiące? Jak mówi tego, że ludzie potrafią być dobrzy. Sam deklaruje pomoc. Mówi, że ma bardzo dobre ziemniaki i jeśli zgłosi się do niego jakiś dom dziecka chętnie pomoże... A jak komuś coś się złego stanie z pewnością wesprze. Bo dobro się mnoży jeśli się z kimś dzielimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska