Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat pod Trzemesznem Lubuskim. Dwoje młodych ludzi zginęło w wypadku (szczegóły)

(olis), Beata Bielecka
Sołtys Grochowa Maria Miszczak jako pierwsza zapaliła znicz pod drzewem, gdzie doszło do wypadku. W Grochowie mieszkał zmarły w wypadku Grzegorz.
Sołtys Grochowa Maria Miszczak jako pierwsza zapaliła znicz pod drzewem, gdzie doszło do wypadku. W Grochowie mieszkał zmarły w wypadku Grzegorz. Fot. Beata Bielecka
18-letnia Agata i rok starszy Grzegorz zginęli w sobotę wieczorem na drodze między Trzemesznem a Wielowsią. Pod drzewem, na którym samochód złamał się na pół, wczoraj po południu koledzy chłopaka nie kryjąc łez pytali: - Dlaczego właśnie oni?

- Bóg zabiera tych najlepszych, może żeby dać im jakąś szansę - sołtys Grochowa Maria Miszczak też płacze, i też zadaje sobie to samo pytanie. Mówi, że Grzegorz wyszedł z biedy, ale radził sobie, bo był pracowity jak mróweczka. Dlatego tak bardzo szkoda jej chłopaka.
Grochów to mała wioska kilka kilometrów od Trzemeszna. Tu mieszkał Grześ. Agata w sąsiednim Gliśnie. Mieszkańcy obu wiosek są wstrząśnięci. Policji udało się ustalić na razie tylko tyle, że młodzi około 21.00 wyjechali z baru w Trzemesznie, gdzie byli na Andrzejkach. - O 22.30 dostaliśmy telefon od mieszkańca Trzemeszna, że doszło do wypadku - opowiadał nam rzecznik sulęcińskiej policji podinsp. Stanisław Przybylski. - Nie ma bezpośrednich świadków wypadku, dlatego nie wiemy, co się stało - dodał. Mówił, że polonez, którym jechali młodzi uderzył w drzewo i rozpadł się na pół. Prawdopodobnie nie mieli oni zapiętych pasów, bo wyrzuciło ich z auta. Grzegorz zginął na miejscu, Agata w drodze do szpitala.

O wypadku policję zawiadomił syn pana Henryka z Trzemeszna. - Przyjechał do nas znajomy, przejeżdżał akurat tą drogą i zobaczył rozbity samochód. Nie miał komórki, dlatego nie mógł od razu zawiadomić policji i pogotowia - opowiadał nam wczoraj pan Henryk. - Pogotowie zaraz przyjechało, ale dziewczyny nie udało się już uratować.

- Straszna tragedia - sołtys Grochowa jeszcze nie wierzy w to, co się stało. - Od rana jak się o tym dowiedziałam, jeszcze nogi mam nie swoje. Znałam tego chłopca od lat. Dorabiał na budowie koło naszego domu. Spokojny, grzeczny, najlepsze dziecko z tej rodziny - mówiła. - Złego słowa nie dam o nim powiedzieć.

Z Agatą spotykali się od niedawna. - Tydzień temu obchodzili trzecią rocznicę poznania. Grzegorz pojechał do niej z kwiatami - opowiadał nam Darek, kolega chłopaka. - Był taki szczęśliwy... - chce jeszcze coś dodać, ale głos mu się łamie. - Niech pani koniecznie napisze, że zawsze go będziemy pamiętać, bo on zawsze był z nami - wtrącił Mateusz, który też przyjechał na miejsce wypadku. Pod drzewem stał też Andrzej, brat Grzegorza. Jakby trochę nieobecny. Patrzył przed siebie i nagle zapytał: - Pani wie, co to za drzewo? Zna się pani na drzewach? - To chyba jesion - wtrąciła Miszczak. - Zginęli pod jesionem... - złościł się Andrzej.
We wsi mówią, że musiał to być straszny wypadek, bo mama Grzegorza poznała go tylko po ubraniu. W Gliśnie po mszy ludzie płakali, gdy dowiedzieli się o wypadku. Agatę wszyscy tu znali. Jej rodziców też. - Ojciec jest wojskowym, teraz akurat na misji w Afganistanie - opowiadał mąż Miszczak. - Mieli trójkę dzieci, oprócz Agaty jeszcze jedną córkę i chłopca. U Grzegorza w rodzinie było pięciu chłopaków i trzy dziewczyny.

Rzecznik sulęcińskiej policji podejrzewa, że młodzi urwali się z baru w Trzemesznie, być może po to, żeby kogoś odwieźć do Wielowsi. Potem prawdopodobnie chcieli wrócić z powrotem na Andrzejki do Trzemeszna, bo do wypadku doszło kilkaset metrów przed tablicą z nazwą miasta od strony Wielowsi. - To kręta, leśna droga i w dodatku jeszcze z górki - mówił podinsp. St. Przybylski. - Auto wyszło z łuku i zjechało na lewą stronę. Nie wykluczone, że koziołkowało i prawą stroną uderzyło w drzewo.

Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy kierowca był trzeźwy. To wykaże dopiero sekcja zwłok, która ma być zrobiona dzisiaj.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Grzegorz nie miał prawdopodobnie prawa jazdy, a samochód był w jego rodzinie od niedawna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska