- Wystarczy, że popadało albo spadł śnieg, to nie można było dojechać do miasta - opowiada były sołtys Kozowa, Henryk Jagiełło. A to przez to, że woda nie miała żadnego ujścia, a brzegi były dużo wyższe niż nawierzchnia drogi. Przez to powstawało koryto. - Zdarzało się podczas ulewy, że droga była tutaj jak rzeka. Ludzie woleli wjeżdżać na poboczne pola i spróbować szczęścia, niż przeprawiać się tą trasą - dodaje Jagiełło.
Sama nawierzchnia również wołała o pomstę do nieba. Mieszkańcy nie mogli się doczekać kompleksowej modernizacji, gdyż cząstkowe naprawy dawały naprawdę niewiele.
W końcu jednak się udało. Na początku roku w tej sprawie interpelował radny powiatowy, Roman Sikora. Początkowo zdawało się, że ponownie nie będzie możliwości, aby przeprowadzić jakikolwiek remont. Dlaczego? Ponieważ brakowało pieniędzy.
Więcej przeczytasz w piątkowym - 19 czerwca - wydaniu "Gazety Lubuskiej" dla Czytelników z Gubina i okolic
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?