Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Droga przez mękę, czyli jak adoptować psa w USA. Przeczytaj list naszej Czytelniczki

Izabela Małachowska
Psy czekają na właścicieli? Spokojnie, to nie jest takie proste...
Psy czekają na właścicieli? Spokojnie, to nie jest takie proste... istock
Przeczytaj list naszej Czytelniczki.

Nasz 14-letni senior odszedł w kwietniu. Był wspaniałym psem, którego wzięliśmy jako dziewięciotygodniowego szczeniaka ze schroniska. Świetny charakter, lubiący dzieci, wierny kompan. Zatem kiedy odszedł i została nam tylko nasza wiekowa sunia, po sześciu miesiącach byliśmy gotowi na następnego psa, którego planowaliśmy wziąć ze schroniska – nie wyobrażam sobie kupna psa z hodowli, bo jest tyle ich na świecie niechcianych i zaniedbanych!

Nie sądziłam, że moglibyśmy mieć jakiekolwiek problemy ze znalezieniem i adopcją odpowiedniego psa. ( ...) Wypełniłam aplikację ze schroniska ABC: 10-stronicowa, łącznie z informacjami trzech rożnych znajomych, jako moje referencje, weterynarza, wymiarami mojej posesji i wysokością ogrodzenia… Ale to wszystko rutyna, przecież nie mam nic do ukrycia i dwa psy już wychowałam do późnej starości. Po tygodniu aplikacja została zatwierdzona. Tak a propos, ABC to jedno z lepiej znanych schronisk dla psów i kotów w naszym stanie, organizacja non profit, zatrudniająca głównie wolontariuszy, którzy swoją społeczną pracę wykonują nienagannie, wręcz nadgorliwie.

Pierwszy tydzień spędziłam na wymianie 20 telefonów z panią z ABC, bo nie mogłyśmy zgrać czasu i miejsca, w którym moglibyśmy psa poznać. A przy tym przecież musi być obecna cała nasza czteroosobowa rodzina, aby operatorzy schroniska mogli stwierdzić, że wszyscy jesteśmy przez psa akceptowani. Wreszcie spotkanie doszło do skutku, jednakże stwierdzono, że nasz pies jest za stary i nie będzie tolerował nowego domownika. (...) Kilka moich kolejnych telefonów z zapytaniem o inne psy pani z ABC krótko ucięła stwierdzeniem, że… nie są to psy dla naszej rodziny. Odczekaliśmy. Po jakimś czasie postanowiłam wznowić poszukiwania.

Nie musiałam długo czekać, gdyż znajoma wkleiła na FB zdjęcie z psem, którego przyjęła z Teksasu na zasadzie rodziny zastępczej, informując, że jeśli jest ktoś zainteresowany, czworonóg jest do wzięcia. I to właśnie ze schroniska ABC! Nie mogłam się bardziej ucieszyć, bo przecież byliśmy już zaakceptowani przez ABC. (...) Pojechaliśmy zobaczyć kandydata. Na razie bez pośrednictwa ABC, z którą to organizacją byśmy się skontaktowali, aby sfinalizować adopcję. Poznaliśmy psa, był przyjazny, spokojny, nasza sunia-seniorka dobrze zareagowała. Słowem, wszystko pasowało. Umówiliśmy się, że znajoma wykona telefon do swojego kontaktu w ABC, a my do swojego, aby dokonać „transakcji”. Tak na marginesie, adopcja z ABC kosztuje 400 dolarów, a pies w sklepie, bez rodowodu, kosztuje raptem sto dolarów więcej. No i się zaczęło. Zbywanie, nieodpowiedziane telefony, emaile. Nie chcą dać nam psa. Ani tego, ani żadnego innego. I nie wiemy dlaczego. Może z tego powodu, że nasz obecny pies jest za stary. Może dlatego, że mamy duży dom i posiadłość, gdzie pies mógłby się wybiegać. I kochającą rodzinę (...)

Założono nam teczkę, prawie jak w SB za dobrych lat 80… Powiedziano nam, że pies ma już wybraną rodzinę, która ma spotkać się z nim w sobotę. Tymczasem w sobotę dowiedzieliśmy się, że miał się odbyć doroczny Dzień Adopcji ABC w okolicznym parku, gdzie setki psów (...) byłyby eksponowane (w klatkach), i setki chętnych miałoby możliwość je poznać i adoptować na miejscu, po zatwierdzeniu aplikacji. Nasz ulubieniec był między nimi. Serce nam stanęło w gardle na myśl że „nasz” pies będzie oddany komu innemu i że ABC tak bardzo nas nienawidzi, że ryzykuje utratę zakwalifikowanej rodziny z jakichś niezrozumiałych względów… Wściekliśmy się. Tak chcecie grać? Proszę bardzo...

Był piątek. Dzień Adopcji zaplanowano na sobotę. Moj mąż wykonał kilka telefonów do znajomych, którym mógł zaufać. Moja najlepsza przyjaciółka wypełniła aplikację w ABC - przypadkowo nie podałam jej jako referencji na mojej aplikacji. Przyjaciółka zyskała akceptację w pół godziny. Przypomnę, moje zabiegi trwały tydzień. A ona nigdy nie miała psa, mieszka w bliźniaku bez ogrodu, jest samotna z córką... To tak dla porównania.

Zdecydowaliśmy, że w sobotę przyjaciółka i jedna z moich córek, udając jej latorośl, wybiorą tego, a nie innego psa… Nie ukrywam, dumna nie jestem, że wciągnęłam w ten spisek moje dziecko, ale przeciwnik również nie był fair. Dziewczyny ruszyły do akcji, reszta rodziny została w samochodzie. Trochę przypominało to napad na bank. Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Niby oglądały różne psy, w końcu zdecydowały się na konkretnego. Po chwili 400 dolarów zmieniło właściciela. Cała operacja trwała 20 minut, po czym nasz pies był w samochodzie i jechaliśmy razem do naszego wspólnego domu. Na zawsze.

Przez następne kilka tygodni nie spalam. Popadłam w paranoję ze strachu, że przyjdą odebrać nam psiaka. Sama nie mogłam zrozumieć dlaczego. Pewnie też z poczucia winy, gdyż jestem stanowczo zbyt uczciwa na takie operacje. A i pomoc koleżanki była nadal potrzebna bowiem okazało się, że najpierw psa trzeba zabrać do weterynarza na „komisję lekarską”, później zarejestrować na nazwisko rzekomej właścicielki. Cóż chodziłam wszędzie z przyjaciółką i udawałyśmy, że jesteśmy… parą. Bo wymyśliłyśmy, że powiemy weterynarzowi, że zerwałyśmy z sobą i pies został ze mną. Przez kilka tygodni koleżanka dostawała maile lub SMS-y od ABC z pytaniami jak się podopieczny miewa. Były też prośby o dokumentację fotograficzną. Minęły trzy miesiące, piesek jest wspaniały, nasza sunia nawet jakby więcej życia nabrała z tej radości, że ma kolegę do ogrodowych obchodów. A ja dopiero teraz zaczynam lepiej spać. (...)

Przeczytaj też: Wystarczy kliknąć, żeby nakarmić psa ze schroniska

Zobacz też wideo: "Mają tutaj namiastkę domu, nie czują się jak w schronisku". Pod Szczecinem powstał Dom Kotów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska