Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki niej wioska przetrwała

Karol Bronk 724 509 669 [email protected]
Bożena Jabłońska mogła wraz z mężem i dziećmi wyjechać z ojczyzny. Postanowiła jednak, że zostanie i nie da wiosce umrzeć kulturalnie.
Bożena Jabłońska mogła wraz z mężem i dziećmi wyjechać z ojczyzny. Postanowiła jednak, że zostanie i nie da wiosce umrzeć kulturalnie. Karol Bronk
W miejscowości położonej w lesie, kiedyś funkcjonowało kilka zakładów pracy. Już dawno nie istnieją. Gdyby nie Bożena Jabłońska, która postanowiła zająć się dziećmi tych, których pozostali, diabeł mówiłby tutaj dobranoc.

B. Jabłońska jest byłą nauczycielką. Obecnie jest radną i prowadzi świetlicę terapeutyczną. Na jej zajęcia przychodzą dzieci z całej wsi. Z chwilą przejścia na emeryturę, do Wielkiej Brytanii wyjechała jej trójka dzieci oraz mąż. Ona postanowiła jednak, że zostanie wraz z jedną z córek.

- Raz usłyszałam pod sklepem, że Drzeniów umrze. Część jest od dawna za granicą, a reszta niedługo odejdzie z tego świata. I tylko wieś zaorać. Przeraziłam się wtedy. Bo kocham tą miejscowość. Mogłabym wyjechać do rodziny, ale chciałbym, aby Drzeniów przetrwał. Wioska liczy obecnie trochę ponad 200 mieszkańców. Jednak zawsze znajdzie się ponad 30 osób, aby zorganizować jakąś imprezę dla dzieci czy dorosłych. Mimo, że wielu z nich ma problemy i nawet są klientami komisji AA czy są bezrobotne. To jest fajne - mówi optymistycznie kobieta. - Kiedyś była tu cegielnia. Teraz wszystkie zakłady dookoła padły. Dlatego trzeba się starać.

Emerytowana nauczycielka pracowała w szkole podstawowej. Niestety kilka lat temu, do pierwszej klasy zapisane zostało jedno dziecko. Mieszkańcy postanowili, że w dawnym budynku rozbudują świetlicę socjoterapeutyczną.

- Kiedyś było to pomieszczenie wielkości mojej kuchni. Z chwilą remontu znacznie je powiększono i dodatkowo utworzono salę gimnastyczną. Klientami świetlicy są dzieci, dzieci, które kiedyś się tu uczyły. Nie uznaje tego za jakieś moje wielkie dokonanie. Ale cieszę się, że młodzież, którą kiedyś wychowywałam wysyła teraz swoje pociechy do mnie. Największą satysfakcję daje mi to, że zaangażowane jest całe tutejsze środowisko. Nie tylko ja - stwierdza skromnie.

Świetlica prowadzona jest na zasadzie wolontariatu. Odkąd powstała, stała się centrum kulturalnym gminy. To właśnie w Drzeniowie odbyło się Jagodowe Święto, na jakim pojawili się mieszkańcy kilku gmin. Oprócz tego organizowane są spotkania na prawie wszystkie święta w roku.. Z każdej imprezy dochód przeznaczany na świetlicę. A dzięki temu dzieci mogły wyjechać np. do aquaparku. Czy nauczyć się tańca breakdance.

- Oni mogą czerpać dobry wzór. Że można żyć inaczej. Nie trzeba wystawać pod sklepem, ani siedzieć w domu. Miałam obawę, że świetlica stanie się wyłącznie kafejką internetową. Ale z chwilą, gdy komputery stoją niewłączone, a wszyscy siedzą przy wspólnym stole, to ma to sens. Ci młodzi ludzie mogą tworzyć tutaj to, czego szkoła im nie daje. Jak choćby możliwości wyżycia się artystycznego. Cieszę się, gdy otwierają się przede mną. Ogranicza nas brak transportu. Nie możemy pozwolić sobie na wyjazd do stolicy, ale staram się pobudzać u nich tutaj ten patriotyzm. Gdybym nie miała zajęcia umarłbym chyba - kończy kobieta. I Drzeniów bez niej, chyba też.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska